Po raz pierwszy zobaczyłem ją, gdy
wracałem przez Wrocław z rozmowy kwalifikacyjnej. Dojeżdżając do
potencjalnego pracodawcy trafiłem na korek jeszcze na długo przed
miastem, więc zdecydowałem się na objazd. Wracać jednak
postanowiłem przez miejską obwodnicę. Z daleka me zainteresowanie
wzbudziła wieża. Powoli (z powodu korka) zbliżałem się do niej,
zastanawiając się, czy znajdzie się ona na mojej trasie czy może
minę ją z daleka. Początkowo myślałem, że to kościół,
dopiero później domyśliłem się właściwej roli tego budynku.
Pusta w środku podpora na czterech nogach, rozwiązanie nietypowe
dla tego typu budowli, i wielka kula na górze – czyli z pewnością
wieża ciśnień. Wtedy postanowiłem, że jeśli ostatecznie osiądę
we Wrocławiu, będę tu musiał przyjść ponownie.
Kolejna rozmowa kwalifikacyjna, już z
inną firmą, odbyła się już we Wrocławiu. Sprawdziłem
lokalizację firmy na maps.google – gdzieś w pobliżu dworca PKP,
więc przyjadę koleją. Ale jak trafić dalej? Lekkie przybliżenie
i... zaskoczenie. Punkt orientacyjny po drodze: wieża ciśnień. Od
razu mi się skojarzyło z tą tajemniczą budowlą wypatrzoną w
trakcie pierwszej po 9 latach wizyty w stolicy Dolnego Śląska.
Zanim się upewniłem w terenie, że to na pewno ta sama wieża, do
pociągu wziąłem sobie Ucieczkę z Festung Breslau. Jakież było
moje zdziwienie, gdy w tekście trafiłem na … opis wieży ciśnień.
Heini prowadził sprawnie, jadąc
ulicami tego wielkiego, wspaniałego miasta. Początkowo Schielke
chciał, żeby zakochany w samochodach chłopak mógł przejechać
jak najdłuższy dystans i wybrał Gasthaus przy Barthelner Br
ü
cke.
Po chwili namysłu zrozumiał jednak, że wybrał źle. To była
letnia restauracja, do której dopływało się łodziami. Teraz, w
zimie, pewnie pustawa i ciemna. Zmienił cel podróży na S
ü
d Park.
Mijali właśnie ciemną na tle księżycowego nieba wieżę ciśnień
przypominającą gotycki, ale i utranowoczesny zamek grozy. Budowla
była ogromna, strasząca w srebrnej poświacie swoimi sterczynami,
ażurową konstrukcją i wszystkimi tajemnicami, które kryła i
które kryć będzie w przyszłości.
Andrzej Ziemiański, Ucieczka z Festung
Breslau, str. 49
Podświadomie czułem, że musi być
mowa o tej samej wieży. Nie znałem jeszcze wtedy miasta, nic mi nie
mówiły ulice wymienione przez Ziemiańskiego, jednak czułem, że
to musi być ona. Dopiero później przekonałem się, jak dużo wież
ciśnień znajduje się we Wrocławiu. A jednak, dokładna analiza
tekstu pokazała, że to jednak Moja Wieża.
Co prawda, przytoczony powyżej cytat
to nie ten, który skojarzyłem z tym miejscem, jednak mowa o tej
samej wieży. Przy wyborze cytatu do dzisiejszego wpisu istotne dla mnie było, że mówi on o niemieckim Breslau, a nie polskim
Wrocławiu. Właśnie dlatego to właśnie jego wybrałem na
dzisiejszy odcinek pisany dla odmiany z Niemiec.