Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wrocław kosmiczny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wrocław kosmiczny. Pokaż wszystkie posty

piątek, 27 września 2013

Rakietą - na wakacje, czy na konferencję?

rakieta wymalowana na bloku osiedla kosmonautówe we Wrocławiu
Rakieta wymalowana na jednym z bloków
na Osiedlu Kosmonautów
Choć w oficjalnym podziale administracyjnym miasta Wrocławia takie pojęcie jak „Osiedle Kosmonautów” oficjalnie nie istnieje, to mieszkańcy Gądowa Małego wciąż dumnie nazywają dumnie ten obszar Kosmosem. I choć oficjalnie ulica Kosmonautów znajduje się kawałek dalej, to obszar ulic Metalowców, Bystrzyckiej, Lotniczej i Na Ostatnim Groszu jest najbardziej kosmicznym obszarem miasta. Nazwa ta wywodzi się jeszcze z roku 1977r. kiedy to pod taką właśnie nazwą na terenie dawnego lotniska zbudowane zostało wielkopłytowe osiedle. I choć nazwa osiedla raczej odwołuje się do byłego Wrocławianina, Mirosława Hermaszewskiego, pierwszego polskiego kosmonauty. I choć nasz kosmonauta na swój kosmiczny awans zasłużył raczej na lotnisku starachowickim, to w dobie silnego parcia na kosmiczne sukcesy Związku Radzieckiego i krajów ościennych, decyzja o nazwaniu nowobudowanego blokowiska Osiedlem Kosmonautów sama się narzucała ze względów politycznych.
Jak już wspomniałem, wraz z nowym podziałem miasta, przywrócona została historyczna nazwa tego osiedla, Gądów Mały. Aby jednak zachować w pamięci tą jakże dumną nazwę osiedla, w trakcie termorenowacji budynków należących do Spółdzielni Mieszkaniowej Piast postanowiono namalować rakietę wynoszącą wahadłowiec Discovery na orbitę okołoziemską.
Redakcję bloga cieszy ta inicjatywa podkreślająca związki Wrocławia z fantastyką i, szczerz powiedziawszy, liczę iż przy kolejnych renowacjach pojawią się kolejne nawiązania do historii światowej kosmonautyki.

Aha, bym zapomniał. Dokąd można trafić lądując rakietą z Osiedla Kosmonautów? Chociaż z pewnością nie dolecicie nią do kosmicznego hotelu w którym miałem okazję nocować w tegoroczne wakacje, to zdecydowanie już lokalną komunikacją bez problemu traficie na odbywającą się właśnie konferencję naukową na temat Gwiezdnych Wojen, organizowaną przez Uniwersytet Wrocławski. Droga nie jest długa i starczyć powinno kilkanaście minut tramwajem, jednak pamiętajcie, że po drodze mijacie zarówno sklep Saturn, jak i laboratorium, w którym stworzono androida z Opowieści o Pilocie Pirxie. Kto pamięta opowiadanie Rozprawa ze wspomnianej książki, ten wie, że właśnie w okolicy Saturna możecie spodziewać się buntu sztucznej inteligencji – więc nawet jeżeli do waszego pojazdu nie dosiądzie się żaden człowiek (a właściwie nie dający się odróżnić od człowieka android), to w osiągnięciu celu przeszkodzić wam może Inteligentny System Transportu (ITS). Jeśli jednak stoicie po jasnej stronie Mocy, to powinniście dotrzeć bez problemu – więc może się jednak spotkamy?

kosmiczny hotel niczym z opowiadań o pilocie Pirxie
Futurystyczny hotel niczym z opowiadań Lema (niestety, nie we Wrocławiu)

poniedziałek, 20 maja 2013

Dowódca floty okrąglaków (Hala Podwójnego Stulecia)

Lądowanie Hali Stulecia  (źródło: L.U.C., teledysk Kosmostumostów)


na Biskupinie prawidłowo wylądował płaski bolid
potem kolejne lądowały powoli
cała cywilizacja okrągłych ufo-troli
w końcu przybył sam król-
okrętem potężnym jak Olimp-
tak powstała hala STU-lecia
i Ślęża wśród płaskich dolin
L.U.C, Kosmostumostów





Królewskie krągłości
O cywilizacji okrąglaków już pisałem. Tak, o grupie okrągłych statków kosmicznych, które wylądowały na Biskupinie. Wszystko wokół zdominowane zostało przez okrągłe formy - jednak to było tylko powitanie głównego gościa: króla cywilizacji rondla. Przyleciał najpotężniejszym statkiem, a jego lądowanie trwało 2 lata (złośliwcy twierdzą nawet, że zaczęło się dokładnie jakieś sto lat wcześniej - była to rzekomo kosmiczna odpowiedź na jakąś burdę pod Lipskiem). Ale gdy już wylądował - z pewnością zrobił wrażenie. Ogromny, okrągły budynek z pewnością nie budzi wątpliwości, z jakiej cywilizacji pochodzi, a jego wielkość godna jest tylko największych władców. Dziś, gdy jakikolwiek architekt czy historyk sztuki próbuje opisać jego konstrukcję, nie jest w stanie obejść się bez jakże charakterystycznych słów pochodzących ze słownika rondlowego, od dawien dawna zaadoptowanego już do wszystkich języków ziemskich. A więc opis budynku nie obejdzie się bez słów: kopuła, średnica, cylinder, walec  - a to dopiero powłoka zewnętrzna. Gdy jednak wejść do środka, dopiero widać królewskość budynku. Kilka sal owalnych wokół, i centralnie umieszczona ta najważniejsza: ogromna kopuła podparta 4 arkadami, które stanowią równocześnie główne wejście do niej. Istny pokaz królewskiego splendoru i majestatu. 
Świat, w którym proste nie istnieją
I brak tu jakichś malutkich saleczek, ilość pomieszczeń technicznych ograniczona została do minimum - w końcu nie bez powodu król przyleciał jako ostatni, a wszystkie techniczne potrzeby przyziemne zapewniają mu zgromadzeni wokół podwładni i ich statki. Jedynie silników nie dało się ukryć - dlatego zastosowano zupełnie inną konstrukcję, maskującą prawdziwe ich znaczenie. Gdy położysz się na środku hali i spojrzysz w górę - nad sobą dojrzysz współkoncentryczne kręgi. Tony statystycznego betonu - a jednak patrząc na nie masz wrażenie, że każdy z tych kręgów ledwo powstrzymuje się od ruchu obrotowego. 
Ten rzadki moment: silniki odpalone
Które z nich obracać się będą w tym samym kierunku co sąsiednie, które w przeciwnym co otaczające je - tego nawet dziś nie potrafi określić współczesna nauka. Ważne, że kiedyś jeszcze się rozkręcą na dobre, a statek godnie wzniesie się w kosmos. Co go powstrzymuje przed tych ruchem - czy tak mu się tu podoba, czy może zatrzymuje go jakaś nieusunięta awaria? Kiedy wystartuje w dalszą podróż? Trudno powiedzieć na podstawie powtarzanych raz na jakichś czas rozruchów silników... z pewnością jednak wiadomo, że czasem potrzebuje naładować swe akumulatory, aby ogromnym wydatkiem energii nadać swój intergalaktyczny komunikat. Czy jest to rozpaczliwe wołanie o pomoc, wezwanie do inwazji na bezbronną planetę - a może wręcz odwrotnie, zaproszenie na "domówkę pod gołym niebem", w tych sprzyjających okolicznościach przyrody i Wrocławia? Z pewnością jeszcze przyjrzymy się tym komunikatom... 

Trójgłowy ufok, źródło: L.U.C., teledysk do piosenki Kosmostumostów
Trój-głowy ufok wysiadł
i rzekł mimo woli:

cel to WROCŁAW- działacie z planem
wpadacie! Wpadacie- pozamiatane
a co ja tu widzę-twórczy nieład
wyczuwam aurę artystyczną
zdecydowanie warunki pasują na stację miedzygalaktyczną
Z Pergoli- wysyłam moc magnetyczną
na rynek zabiera gdy w gardle wyschło
zmysłowe Słowianki biją ranking-żyją miastem
hipnotyzują tańcem historyczny skansen istot
tyle na ile pozwoli nam czas
wydamy opinie popłynie do gwiazd
tu rynek promile wydziela dla mas
to dla nas paliwem nie minie to nas
te ludzie na loozie tu siedzą nad rzeką
zaburzeń nie czuje króluje tu beton
zrobimy tu burzę w kulturze
zanim inni przylecą nieznaną kometą

L.U.C, Kosmostumostów

środa, 7 marca 2012

Nepomukiem w kosmos


pomnik sw. Jana Nepomucena przed kosciolem sw. Krzyza we WroclawiuCi, którym spodobała się początkowa idea bloga, mogli się ostatnio poczuć trochę rozczarowani. Z kolei natłok wydarzeń wrocławskiego Wielosferu związanych z fantastyką (3 seanse teatralno-kinowe w trwającym obecnie cyklu "Nadchodzi Koniec Cywilizacji”, wkrótce Niewidzialna Biblioteka) może sprawić, że niektórzy już w ogóle mogą mieć dosyć monotonii i zaprzestać odwiedzin. Dlatego postanowiłem przełamać tą jednolitość powrotem do klasycznej idei – odnajdywania miejsc opisanych przez fantastów. 
W okresie katolickiego postu, kiedy to ochrzczony już Jezus spędzał 40 dni na pustyni (która to atrakcja, choć w krótszym wymiarze, zapowiada mi się w najbliższym czasie), najbardziej oczywiste byłoby odnalezienie źródeł związanych z Janem Chrzcicielem. To jednak nie takie proste, więc w zastępstwie posłużyłem się Janem Nepomucenem. Kult tego świętego był silnie promowany przez jezuitów, którzy stawiali go na przeciwwagę Janowi Husowi, wielkiemu protestantowi (a więc heretykowi według kryteriów moralnych ówczesnego kościoła). Po dziś dzień, na dawnych terenach czeskich (a taki przecież był Wrocław w okresie męczeństwa Jana Nepomucena) stoją liczne pomniki świętego, tak popularne, że okrzyknięte zostały własną nazwą (tzw. nepomuki) a nawet dorobiły się własnej, bardzo rozbudowanej strony internetowej.

Jak można wykorzystać nepomuka?

Tak popularna grupa pomników nie mogła umknąć oczywiście czujnej uwadze architekta, bo to nim właśnie z zawodu jest przecież Andrzej Ziemiański. Budując wizję Wrocławia zakopanego pod wielką kopułą, to właśnie nepomuka wyznacza jako sposób powrotu do normalnego (o ile można to nazwać normalnym) świata snów.
„Zresztą nieistotne. Komandosi sprowadzą cię na dół i opuszczą na jakąś budowlę, mniej więcej na dach kościoła Świętego Krzyża. Wiesz gdzie to jest?
Pomnik sw Jana Nepomucena lysymi aniolkami- Tak.
- Ok. Tuż przed kościołem jest pomnik.
- Wiem. Świętego Jana Nepomucena.
- Ty naprawdę jesteś dobrze przygotowany. - Uśmiechnęła się znowu, tym razem z podziwem. - Świetnie. Żołnierze zdemontują pomnik, zaś w jego miejsce postawią atrapę, nie do odróżnienia od oryginału. A w środku będzie stał pocisk kosmiczny.
- Jaki? - spytał.
- Zwykła rakieta. Jeśli znalazłbyś się w niebezpieczeństwie, wystarczy wsiąść i odpalić. Niestety zginiesz momentalnie, ale to żaden problem. Pocisk będzie miał takie przyspieszenie, że nawet zgnieciony przebije te cztery i pół kilometra betonu i poleci w kosmos. Na orbicie przejmą go nasze statki, wyjmiemy cię i odtworzymy. Nic się nie bój, to sprawdzona technologia”.
Andrzej Ziemiański, Legenda czyli pijąc wódkę we Wrocławiu, str. 220 w antologii „Zapach szkła”

Drobne niekonsekwencje architektoniczne

Pomnik sw Jana Nepomucena na tle Kosciola sw. Krzyza we Wrocławiu
Oczywiście, pomnik nie jest wytworem omamów sennych autora, i istnieje on oczywiście także w realnym świecie. Gdy jednak spojrzeć na niego, to od razu widać pewną niekonsekwencję autora, którą można jednak zwalić na fakt, że akcja opowiadania dzieje się przecież w śnie. Bo pomnik swoje metry ma i autor, jako architekt przecież z zawodu, musi wiedzieć, że taki pomnik swoje waży i raczej ciężko go transportować czy demontować w kilkanaście osób bez użycia specjalistycznego sprzętu. A mimo to...
„Dochodzili do dolnych pięter. Gusiew szczególnie współczuł tym Chińczykom, którzy dźwigali, niemały przecież, sztuczny pomnik świętego Jana Nepomucena z pociskiem kosmicznym. Drużyna saperów zaczęła wiercić otwór w podłodze. Poniżej był już tylko olbrzymi hall budynku, którym przykryto centrum historycznego Wrocławia.”
Andrzej Ziemiański, Legenda czyli pijąc wódkę we Wrocławiu, str. 231 w antologii „Zapach szkła”

I jak jeszcze tutaj można by zwalić to nieuwzględnianie praw grawitacji na lżejszą wagę atrapy oraz masowy charakter zadań podejmowanych przez Chińczyków (przecież nikt nie mówi, że tych Chińczyków nie są setki), to jednak dalej już nie ma wątpliwości, iż tylko nierealnością wyśnionego Wrocławia można wytłumaczyć zaniżanie problemu wagi pomnika.
„Odbijał się mocnymi uderzeniami nóg i skokami zjeżdżał coraz niżej, na stromy dach, a potem na ścianę. Wreszcie, po krótkiej chwili, wylądował na bruku. Kilkunastu komandosów zjechało znacznie szybciej od niego, już byli na dole. Zdemontowali pomnik przed kościołem, a w jego miejscu błyskawicznie umieścili atrapę z pociskiem kosmicznym.”
Andrzej Ziemiański, Legenda czyli pijąc wódkę we Wrocławiu, str. 231 w antologii „Zapach szkła”

Prawdziwy nepomuk w terenie

Plaskorzezba na cokole pomnika sw Jana Nepomucena na placu Kościelnym we Wrocławiu
Gdy dziś odwiedzić pomnik św. Jana Nepomucena... cóż, trudno mi powiedzieć czy jest to „typowy nepomuk” czy tylko „pseudonepomuk”, bo ich klasyfikacja to już temat na oddzielną pracę naukową. Jednak trzeba przyznać, że pomnik robi wrażenie i świetnie prezentuje się na placu. Nawet tymczasowa żółta tabliczka kierunkowskazu „do placu Bema” nie psuje mocno wrażenia, choć czekam na czasy, gdy most młyński zostanie naprawiony a ruch samochodowy znów omijał będzie Ostrów. Oprócz wielkości pomnika tego „bata na heretyków” jak zwyczajowo używali go jezuici, wrażenie robi mnogość detali, aniołków, gwiazdek (oczywiście, oprócz tych na aureoli, których ma prawo być nie mniej, nie więcej niż 5), zdobień. Podstawa pomnika zdobiona jest 4 scenami z życia męczennika (włącznie z jego utopieniem w nurtach Wełtawy). Ciekawostką jest użycie dwóch łysych aniołków, które miały być uwiecznieniem nowo narodzonego syna jednego z kamieniarzy. Gdyby rozpatrywać jego użycie jako rakiety kosmicznej... to trzeba przyznać, że faktycznie ma zarys pocisku. Jedynie już w początkowej fazie lotu należałoby odstrzelić krzyż i wzniesione ku niebu ramiona, choć jeśliby pominąć ten szczegół pewnie same by szybko odpadły pod wpływem naporu powietrza. Tak więc pomnik Jana Nepomucena możemy dorzucić do listy wrocławskich alternatywnych metod podbijania kosmosu, obok opisanego już pociągu do nieba czy wrocławskiej rakiety czy windy orbitalnej (ale o tym już w przyszłości).  

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Sputnik znów wylądował we Wrocławiu


Dobre posadzenie samolotu jest podstawą miękkiego lądowania. Jak całkiem niedawno pokazał polski pilot, kapitan Wrona, samolot nie potrzebuje do tego nawet kół. Jednak sputniki to pojazdy kosmiczne nieprzystosowane z założenia do jakiegokolwiek lądowania – pewnie właśnie dlatego co roku sputnik „żabkuje” i to z całkiem niezłym rozrzutem, praktycznie po całej Polsce.
Mowa oczywiście o festiwalu Sputnik nad Polską, dzięki któremu zapoznać się można z najbardziej znanymi (a także najnowszymi) filmami rosyjskimi. Trzeba przyznać, że najnowsza edycja festiwalu miała poważne problemy z trafieniem do miasta Mirosława Hermaszewskiego, bo Wrocław jest jednym z nielicznych miast, w którym festiwal odbywa się dopiero w styczniu tego roku, co poza Kielcami dotyczy się tylko miast małych. Choć trzeba przyznać, że takie opóźnienie jest akurat z korzyścią dla potencjalnych widzów, bo zamiast w okresie adwentowego postu i szału przedświątecznych zakupów, filmy można obejrzeć w radosnym czasie karnawału, kiedy to jednak więcej ludzi ma czas na rozrywkę.
Wszystkie filmy prezentowane na festiwalu (z czego Wrocław dostał tylko część) podzielone są na grupy tematyczne, jak chociażby Mocne Kino, Rosyjski Eros, Moskwo Kocham Cię!, czy oczywiście Ale Kosmos!, z której to jednak kategorii postanowiono w tym roku nie wyświetlić ani jednego filmu. Nie zapomniano też o dzieciach, dla których przeznaczono kategorię Mały Sputnik, w której prezentowane są znane radzieckie bajki, jak chociażby Wilk i Zając.
Więc jeśli ktoś jeszcze nie wie co zrobić z karnawałowym wieczorem, to do weekendu macie rozwiązanie, a na weekend oczywiście tańce, hulanki, swawola – i tylko karczmy nie rozwalcie!
Rysunki przytoczone ze strony internetowej festiwalu


A na koniec sami możecie zobaczyć, jak Sputnik ląduje nad Polską... a właściwie jedynie próbuje ;)



poniedziałek, 31 października 2011

Romantyzm podróży koleją do gwiazd

Pociag do nieba
108 lat temu Konstanty Ciołkowski stworzył podstawy lotów kosmicznych, pisząc artykuł "Issledowanije mirowych prostranstw rakietiwnymi priborami". Opisał w nim teorię lotu rakiety, uwzględniając nawet zmianę masy. Później stworzył teoretyczny model silnika rakietowego. W 1942 pierwsza rakieta osiągnęła przestrzeń kosmiczną – była to hitlerowska V2. Do dziś używa się rakiet jako jedynego środka transportu pozwalającego na wynoszenie obiektów na orbitę ziemską. Największą wadą tego rozwiązania jest jego paliwożerność. Właśnie dlatego zaczęto pracować nad koncepcją windy orbitalnej. Do obydwu tych rozwiązań jeszcze powrócę, dziś w ostatnim odcinku sentymentalnej serii chcę się skupić na wrocławskiej alternatywie... POCIĄGU DO NIEBA. 
Pociag do nieba
W zasadzie, idea tego pomysłu jest podobna jak windy orbitalnej. Różni się tylko środkiem transportu. Wielka parowa lokomotywa wyciągać miałaby tony ładunków, jadąc żelazną drogą ku orbicie. W ten sposób zlikwidowano by najbardziej paliwożerny odcinek przewozu materiałów. 
Romantyzm podróży kolejowych przeniesionych w kosmos to niewątpliwa przewaga emocjonalna tego rozwiązania nad bezduszną windą, jednak nie o tym chciałem pisać w odcinku sentymentalnym. Pociąg skierowany torami ku niebu odkryłem, gdy z „miejskiej autostrady” wlotowej (ul. Legnicka) miałem skręcić na Szczepin. Jeszcze długo pociąg do nieba miał być moim kierunkowskazem przypominającym, że tu właśnie trzeba skręcić na osiedle. Gdy tylko rozpakowałem pierwsze bagaże, obowiązkowym punktem podróży było odwiedzenie wrocławskiego rynku. Jakież było moje zdziwienie, gdy pod pręgierzem natknąłem się na wystawę. Idea wystaw fotograficznych na wrocławskim rynku była mi wtedy jeszcze obca, więc z zainteresowaniem podszedłem ją obejrzeć. Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, że wystawa dotyczy tajemniczego pociągu ustawionego w pionie. Okazało się, że to całkiem nowy projekt, a oficjalne otwarcie jest dopiero planowane... niestety, praca sprawiła, że to wydarzenie musiałem sobie odpuścić. Niedługo później zmieniłem pracę... 



Pociag do nieba
Dziś pociąg nie zbliżył się do nieba ani o milimetr do nieba. Od czasu jego postawienia nie dostawiono ani jednej szyny. Projekt nietypowego sposobu podróży ku gwiazdom praktycznie został porzucony. Na środku placu Strzegomskiego wciąż pozostaje symbol połączenia romantyzmu zarówno podróży koleją, jak i będących marzeniem ludzkości od zarania dziejów podróży ku gwiazdom. Być może i my poczujemy to, co czuli nasi przodkowie setkę lat temu – piękno podróży nowym środkiem transportu w nieznane, tajemnicze obszary...
PS. Były nawet próby zbudowania dworca do nieba, przy okazji remontu Wrocławia Nowego Głównego. Niestety, fundamenty nie pozwoliły. 
Pociag do nieba
Źródło: profil facebookowy Pociągu do nieba

niedziela, 4 września 2011

Kosmiczni chłopcy


Koncert kosmicznych chłopców
Koncert kosmicznych chłopców

Kosmiczni chłopcy... sama nazwa zespołu grającego w ramach otwarcia Muzeum Współczesnego Wrocławia już sprawiła, że musiałem pójść i zobaczyć co to za dziwadło. Chwila szperania w necie, i już w ogóle jestem pewien, że normalne przeżycie to to nie będzie. No bo co pomyśleć o stylu muzycznym nazwanym „Space dada and roll”? Groteska, absurd, wizjonerskie kompozycje – to najczęściej pojawiające się słowa w opisach ich twórczości. Dorzućmy do tego korzystanie z maksymalnie amatorskiego sprzętu, uporczywe wykorzystywanie gotowych już „muzyczek”. No cóż, choć nie wiadomo co to będzie, to z pewnością mowa o muzyce alternatywnej. Więc jeśli nie z ciekawości, to z racji kosmicznej nazwy pójść posłuchać trzeba. Najwyżej wyjdę po 5 minutach.
Kosmiczne rydwany - Dariusz Orwat
Kosmiczne rydwany
Źródło: myspace, profil kosmicznych chłopców
Trzeba przyznać, że już z daleka słychać kosmiczną ekspresję w tej muzyce. Coś jakby próba nawiązania kontaktu z obcą cywilizacją nie przy pomocy słów, a przy pomocy dźwięków. Czy nie coś podobnego pokazano w „Bliskich spotkaniach III stopnia” Stevena Spielberga? Kolejne dźwięki, to jakby śpiew syren... znaczy się galaktyk, próbujących rozmawiać ze sobą. I muzyka choć dziwna, choć nie dająca się określić ani ocenić żadnymi standardowymi kryteriami muzycznymi, to jedno jej trzeba przyznać: podobnie jak w filmie Spielberga, przeważa jakaś harmonia między dźwiękami.

Praca przy kosmicznym generatorze - Dariusz Orwat
Praca przy kosmicznym generatorze
Źródło: myspace, profil kosmicznych chłopców


Gdy doszedłem wreszcie na scenę, to zadziwiły mnie dekoracje. Pal licho organko-gitarę elektryczną w kształcie jakiegoś pokemona zawieszoną na szyi Dariusza Orwata, wokalisty. Na pierwszy rzut oka widać kosmiczne okulary Kamila Radka. Na pierwszy rzut oka sugerują komputerowego geeka, noszącego szkła grubości dna od musztardówki. Na drugi jednak – daje się zauważyć hipnotyzującą kolorystykę zewnętrznej części szkieł, która wypacza ich postrzeganie. No, ale miało być o dekoracjach, a nie o ubiorze grających. To głównie zabawa kiczowatymi, plastikowo intensywnymi kolorami. Tandetnie migające światełka zabawek dziecięcych od razu przypominają ogromne kolorowe reflektory z góry Devils Tower (czyli znów „Bliskie spotkania III stopnia”). Kolorowe antenki to może i radiowa próba nawiązania kontaktu z obcą cywilizacją, ale oczywiście i tu nie obeszło się bez zabawy kolorami. Tak, jakby każda z nich nadawała falę radiową w innym kolorze.
Podroz na Marsa - Dariusz Orwat
Podróz na Marsa
Źródło: myspace, profil kosmicznych chłopców
Wracając do muzyki. Przeróżna była. Niestety, nie obyło się bez kociej muzyki, choć trzeba przyznać, że choć momentami oscylowała na pograniczu tego, co da się znieść, to w żadnym momencie granicy nie przekroczyła. Więc dla tych, co jeszcze nie widzieli kosmicznych chłopców w akcji, powiedzieć mogę, że warto się otworzyć na nowe doznania.  

czwartek, 23 czerwca 2011

Planetarium w Koronie

Galeria Domikańska postawiła w dzień dziecka na zjawiska fizyczne, z kolei na wakacje CH Korona konsekwetnie postanowiła kontynuować wątek kosmiczny. Pamiętacie Dzieciaki w Kosmosie? Tym razem Korona ze swoją nową ekspozycją nie zmieściła się pod dachem, więc korzystając z letniej aury postawiła planetarny namiot. Z zewnątrz wymalowany znakami zodiaku, zachęca do zajrzenia do środka.
prom discovery - planetarium Wroclaw
Oficjalnie organizatorzy twierdzą, że całość podzielona jest na 4 strefy. Zwiedzanie zaczynamy od starożytności. Osobie, która miała już okazję zwiedzać Egipt i inne kraje arabskie oko może nie zbieleje z wrażenia, jednak myślę, że zwłaszcza na dzieciach które nie były wcześniej w Kraju Faraonów, mała wystawka zrobi wrażenie. Wśród imitacji starożytnych ozdób i budynków, znaleźć można tablice opisujące, jak wszechświat postrzegali starożytni. Tak więc dowiedzieć się możemy że to, co my nazywamy Strzelcem, Wodnikiem, Koziorożcem, Lwem, itp., starożytni postrzegali także jako Przednia Nogę Bawołu, Lwa z Ogonem Krokodyla, Pług, Pole, Psa czy Hak. Tutaj także możemy się dowiedzieć, że późniejsi badacze nieba próbowali wprowadzać swoje gwiazdozbiory, jak chociażby Dżdżownicę, Czarnego Ślimaka, Rysia, Tarczę Sobieskiego czy … Liska z Gąską. Dopiero w czasach współczesnych (1928) określono ostateczny podział nieba na 88 gwiazdozbiorów i jednoznacznie stwierdzono, że na niebie nie ma już więcej miejsca na kolejne.
strefa odkrywcow - planetarium wroclaw

Ze strefy starożytnej, przechodzimy do renesansu i strefy odkrywców. Od razu rzuca się w oczy starodawny stół z rozrzuconymi bezładnie starodrukami i stojącym obok globusem. Za nimi – portrety astronomów, takich jak chociażby Kopernik czy Heweliusz.
makieta teleskopu Hubble'a - planetarium Wroclaw
Dalej ciężko już mówić o oficjalnych strefach – imitacja teleskopu Hubbla to w końcu jeden eksponat i kilka tablic opisowych, a nie cała strefa. Strefa przyszłości z kolei miesza się z ekspozycją kawałków meteorów, które na Ziemie spadły w przeszłości. W kontekście przyszłości trudno też mówić o promie discovery, który ledwo kilka miesięcy skończył swoją karierę. Mimo to, warto i tym częściom wystawy poświęcić krótką chwilę, choć może szczęśliwszym byłoby nazwać tą strefę strefą eksploracji kosmicznej?
kosmiczny fotel - planetarium Wroclaw
Przy wyjściu – kosmiczny plac zabaw dla dzieci, gdzie można zostawić swoją opiekę pod troskliwą opieką, oraz główna atrakcja namiotu. Za drzwiami z wymalowanym pająkiem kryje się namiot sferyczny, w którym prezentowane są specjalne pokazy filmowe, dotyczące kosmosu. Niestety, nie dane mi było trafić na żaden pokaz, więc ciężko mi cokolwiek o tym mówić.
Dla zmęczonych przy wyjściu przygotowaną ławeczkę wewnątrz księżycowego krateru.  
Informacje praktyczne:
Miejsce: Wrocław, parking przed CH Korona
Godziny otwarcia: codziennie do 3 lipca, w godzinach 11-19.
Wstęp bezpłatny, zalecana wcześniejsza rezerwacja w przypadku większych grup

wtorek, 12 kwietnia 2011

Mirosław Hermaszewski, czyli na 50-lecie podboju kosmosu

Obecnie pewnie mało kto pamięta o tym człowieku,choć zanim jeszcze się narodziłem, było o nim głośno. Do dziś to jedyny Polak, który odbył podróż w kosmosie. Zapewne jeszcze mniej osób wie, jaki był jego związek z Wrocławiem. A przecież to w pobliskim Wołowie się wychowywał od 4 roku życia. To właśnie we Wrocławskim Aeroklubie w wieku 19 lat rozpoczynał swoje lotnicze początki. Potem rzucało nim po całej Polsce, aby w 1976r. objąć dowództwo nad 11 Pułkiem Lotnictwa Myśliwskiego OPK im. Osadników Dolnośląskich. To właśnie dowodząc tym wrocławskim pułkiem, został wybrany do lotu kosmicznego, aby 27 czerwca 1978r.  o godzinie 17:27 wystartować z kosmodromu Bajkonur do lotu w kosmos na pokładzie statku Sojuz-30. Lot trwał 8 dni, w jego trakcie dokonano dokonano 126 okrążeń naszej planety. 
Dziś nie ma już 11 Pułku Lotnictwa Myśliwskiego. Przekształcony z początkiem 2000r. na 3 Bazę Lotnictwa, został rozformowany z dniem 20.06.2010. Lotnisko wybudowane jeszcze przez Niemców jako obiekt wojskowy, po przejęciu przez Rosjan stało się obiektem cywilno-wojskowym przez krótki okres czasu. Lotniskiem wojskowym stało się ponownie w roku 1958, więc gdy stacjonował tu Mirosław Hermas było już obiektem cywilno-wojskowym, aby ostatecznie stać się obiektem w pełni cywilnym niecały rok temu.
Od czasu pamiętnego lotu, Mirosław Hermaszewski dosyć szybko awansował w hierarchii wojskowej.  Po pamiętnym locie nie zapomniał też o kosmosie, w 1979 stał się członkiem Komitetu Badań Kosmicznych i Satelitarnych PAN. Przyczynił się także do założenia międzynarodowego Stowarzyszenia Uczestników Lotów Kosmicznych (ASE)
Dlaczego właśnie dziś o tym piszę? Bo właśnie dziś mija dokładnie 50 lat od lotu pierwszego człowieka w Kosmos, a 12 kwietnia ustanowiony został Międzynarodowym Dniem Lotnictwa i Kosmonautyki.
Dla zainteresowanych, link do wywiadu z polskim kosmonautą.

środa, 9 lutego 2011

Dzieciaki w kosmosie

szesciolatkowie przed makieta ISS
Szkolenie kosmonauty to proces długotrwały, który zaczynać trzeba już we wczesnych latach. Zapewne wie o tym NASA, zapewne wie o tym także Centrum Handlowe Korona, gdyż właśnie to do sześcio-, siedmiolatków skierowała swoją kosmiczną akcję. Tak, tak – centrum postawiło na edukację dzieciaków. Bo po cóż by zorganizowała akcję „dzieciaki na księżycu”? I choć nie chcą oficjalnie przyznać się do współpracy z NASA, to naszywski na dziecięcych kombinezonach pozbawiają wszelkich złudzeń. 

kosmonauta na księżycuWystawa na szybko

Przypadkowemu przechodniowi na początek w oczy rzuca się wystawa makiet i miniatur sprzętu kosmicznego. Wchodząc głównym wejściem, prawie dosłownie wchodzimy na makietę modułów mieszkalnych. Mnie dane jednak było wejście od strony kina, więc pierwsze co zauważyłem, to makieta ISS-u – międzynarodowej stacji kosmicznej, chyba najbardziej rozsławionego obecnie etapu projektu kolonizacji kosmosu, znanego chociażby graczom jakże popularnej gry Civilisation. Stojący tuż obok manekin w stroju kosmonauty wygląda bardziej jak reklama znajdującego się w pobliżu sklepu z ciuchami, i gdyby nie opis, niekoniecznie skojarzyłbym go z wystawą. Jednak miniatury rakiet, wahadłowców nie budzą wątpliwości – tak, tak, to wciąż wystawa kosmiczna. 
Kawałek dalej – już bardziej artystyczna wizja, niż prawdziwa makieta teleskopu Hubbla – choć mało dokładna, to jednak stanowi doskonały przykład kreatywności i może kogoś zainspiruje do stworzenia ciekawego stroju na bal przebierańców. Krok po kroku, dochodzę do głównej stacji księżycowej – a właściwie, po raz kolejny, zaledwie dwóch makiet imitujących baraki stacji księżycowej. Na razie jednak kontynuuję dalsze zwiedzanie części wystawowej – idąc dalej podziwiać można liczne zdjęcia przedstawiające kosmonautów przy ich codziennej pracy. I to pozornie koniec atrakcji dla dorosłych, więc może pora poświęcić czas naszym milusińskim?

No właśnie, dzieciaki!!!

zafascynowani wykladem szesciolatkowieA tak naprawdę, to dla nich została przygotowana ta atrakcja. Na szybko polecam podejść z nimi do kosmicznego placu zabaw, gdzie dziecko wyposażone zostanie w zestaw kredek i kosmicznych kolorowanek. Bardziej ciekawskie kilkulatki, już w miarę samodzielne, polecam jednak odprowadzić do wspomnianej stacji księżycowej. Tam, po wpisaniu na honorową listę kosmonautów, zabrane zostaną przez obsługę naziemną na zwiedzanie wystawy połączonej z astronautycznym kursem. A więc to wszystko, co dopiero rodzice oglądali czytając jedynie skąpe opisy, teraz ich dzieci poznają z ust kosmicznego przewodnika, który niejedno doda od siebie. Trzeba przyznać, że zarówno czas, jak i sposób prowadzenia kursu doskonale przystosowany jest do psychiki dziecka – żadnych naukowych dłużyzn, ciągła interakcja z dziećmi i pobudzanie ich do myślenia, w międzyczasie także odrobina wysiłku fizycznego. No i te bajeranckie kostiumy... oj, przepraszam, jakże kosmiczne kombinezony. 
makiety rakiet kosmicznychCzęść rodziców komórkami pstryka fotki swoim pociechom, część nadgorliwie pilnuje ich na każdym kroku. A przecież niepotrzebnie, przecież pozostają pod fachową opieką (ale oczywiście bez przesady, pozostawienie pociechy na czas zakupów to chyba jednak przejaw braku odpowiedzialności). Po co skupiać swoją uwagę na pilnowaniu pociechy, gdy w czasie można się dowiedzieć tylu ciekawych rzeczy?

Ale co zrobić z rodzicami?

makiety lunochodow
kombinezon kosmonautyMamusie z pewnością posłuchają informacji o tym, czy lepszy jest strój pomarańczowy czy biały w zależności od okoliczności, i o tym, jak jedną małą wajchą kosmonautka może szybko stracić parę zbędnych kilogramów (lub, w miarę raczej rzadkich potrzeb, tych kilku kilo nabrać). Albo o tym, ile warta jest prawdziwie kosmiczna kreacja. Już słyszę rozdrażnionych facetówm, że tylko szmatki, ciuszki – a przecież oni z kolei mogą posłuchać, co lepiej sprawdzi się jako kosmiczna ciężarówka i jaki pojazd najbardziej nadaje się na księżycowe warunki (notabene, jeśli chodzi o stan dróg, warunki zdecydowanie przypominające nasze polskie realia – kto do Korony dojechał przez Kowale, z pewnością wie o co chodzi). 
Na koniec, w jednym z księżycowych modułów mieszkalnych na dzieci czeka specjalny kosmiczny film, a później kosmiczna zabawa w kosmicznych ciemnościach.
dzieciaki zafascynowane kosmiczna wystawa
Dodaj napis
No i co tu powiedzieć podsumowując? Jeśli masz dziecko – to w okresie ferii zimowych ukoronuj jego wysiłki kosmiczną wyprawą. Jeśli nie masz... no cóż, słyszałem o ludziach którzy „pożyczali” dzieci od znajomych, bo wstyd im było pójść samemu na pierwszego shreka. Więc jeśli ty też się wstydzisz pójść na kosmiczną wystawą, to może to właśnie jest rozwiązanie dla ciebie?
No, i zapomniałbym – oczywiście można też zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie, w stroju kosmicznym, w kosmicznej przestrzeni...