Galeria zdjęć z wydarzenia na Picasie
A więc zgodnie z zapowiedziami, 28 grudnia odbyła się polska premiera Hobbita. Choć to o miesiąc później niż premiera światowa, to jednak premiera wiele na tym zyskała. Tylko dzięki temu film nie musiał zderzyć się z polską tradycją przedświątecznych zakupów grudniowych, a fani mieli więcej czasu na przygotowania.
No bo nie można przecież przyjść na premierę bez przygotowania. Naostrzyć miecze, oczyścić wędrowne płaszcze czy wreszcie wymalować na twarzy barwy wojenne, bo przecież premiera nie może się obyć bez elfów, krasnoludów a już w szczególności hobbitów. Oczywiście wrocławscy miłośnicy fantastyki nie zawiedli, i na premierze pojawiła się ponad setka przebranych w stroje śródziemia fanów.
Impreza zaczęła się od dotarcia do zapowiadanego przez Multikino skarbca. Choć zdecydowanie skarbiec był dzięcięcy, to jednak to co w skarbcu najważniejsze, było akurat przygotowane. Wrota skarbca zamykały się na zamki tak solidne, że chyba tylko wprawione w stalowym rzemiośle krasnoludy mogłyby je otworzyć bez klucza, a te nie stanowiły żadnego zagrożenia. W końcu wszystkie krasnoludy znajdujące się w Multikinie dzieliły się na dwie kategorie: te które na ekranie filmowym udały się na wyprawę do Ereboru i te, które na sali filmowej tą wyprawę podziwiały. Tak więc zbędne bagaże i sakwy można było pozostawić aby nie utrudniały poruszania się.
Następnym punktem programu było ograbienie z zaskórniaków przez bezlitosnego poborcę podatkowego. Skoro ustalony został podatek od obiadów i kolacji służbowych, skoro mamy już nawet podatek od kolacji wigilnej, to czemu by nie wprowadziłć opłaty za strój. Tak więc każdy elf, krasnolud czy nawet Nazgul potulnie odstał swoje oszczędności aby ujścić do szkatuły wyliczoną przez skrupulatnego ekonoma opłatę. Cieszyć się tylko należy, że nie naliczał domiaru za brak stroju, a hurtowe opłacenie wszystkich należności zaowocowało nawet niemałą zniżką. Zaś jak na urzędnika skarbowego przystało, poborca dokumentował każdą wpłatę urzędowym papiórem potwierdzonym elficką pieczęcią w kształcie litery H, który to uprawniał do jednorazowego obejrzenia filmu.
Tak, ten będzie się nadawał |
Oczywiście, w tym nagromadzeniu ludzi, elfów, krasnoludów, ale i orków i Uruk-hajów nie mogło obejść się bez konfliktów. Choć topory i buzdygany spokojnie leżały w swych uchwytach, to wyjątkowo ochoczo swych broni dosięgli właściciele mieczy, tłukąc się gdzie popadnie - zarówno w wąskich przejściach przed samym kinem, jak i w wielkich salach jadalnych, wśród tłumów napychających swe żołądki jakże soczystymi potrawami z restauracji. I choć wesoło i z poczuciem humoru próbował ich rozdzielić Gandalf Biały, to rozjuszeni wrogowie wciąż rozpoczynali nowe walki, a kres im dało dopiero dęcie w trąby zapraszające do sal kinowych.
Gandalf dołączając do grupowego zdjęcia hobbitów nawet nie przerwał czynienia czarów |
To powiadasz, że któryż z nich to Pierścień, hobbicie? |
Co do samego filmu, to też zaliczałem się do grona oburzonych na trójpodział Hobbita. No bo jakże to: z trojga grubych tomiszczy zrobić trzy filmy, a następnie z jednej, znacznie cieńszej i lekko infantylnej książeczki znów zrobić trzy filmy? Toż to się nie godzi, to zamach na sakiewki fanów, próba trzykrotnego zagarnięcia kasy za to samo - bo przecież w tolkienowskim Hobbicie za mało jest treści aby to w trzech częściach pokazywać. Jednak trzeba przyznać Peterowi Jacksonowi, że z pierwszej części książki (pierwsza część kończy się po spotkaniu z Orłami) stworzył dzieło wielkie. Mimo iż film trwa trzygodziny, to nie ma w nim żadnych dłużyzn. Oprócz fabuły, twórca wykorzystał czas aby pokazać bogactwo i potęgę Dale i krasnoludziego królestwa pod górą, piękno elfiego Rivendell czy sielankę Shire'u. To także pośpiewywania krasnoludów, które nie tylko wprowadzają radosny humor do filmu, ale też doskonale oddają klimat głównych członków wyprawy. Co ważne, Jackson nie stosuje chwytów niczym z Lalki Prusa, i nie urywa filmu w środku akcji, nie pozostawiając widza w trwającym cały rok oczekiwaniu co się zdarzy. Reżyser zręcznie uspokaja umysł oglądającego zamykając wszystkie ważniejsze spory, a następnie serwując mu jakże odprężającą podróż po bezkresnych otchłaniach Nieba na grzbietach władców przestworzy, Orłów. Podsumowując: wbrew obawom, że Jackson rozdmucha Hobbita do rozmiarów nadętego, choć pustego balonika, twórca doskonale rozszerzył wizję stworzoną przez J.R.R. Tolkiena.
Podziękowania:
Podziękowania:
- dla Marcina "Drego" Borowskiego za zorganizowanie całego tego zamieszania
Autor zdjęcia: Przemysław Kubik |
- dla dyrekcji Multikina, za pomoc w organizacji,
- dla członków stowarzyszeń: Fantazjada, Wielosfer, Stowarzyszenia Tolkienowskiego Wieża, Oleśnickiego Klubu Gier Fantasy oraz Zielonogórskiego Klubu Fantastyki Ad Astra oraz Polskiego Towarzystwa Badania Gier, za trud włożony w przebrania,
- dla sklepu jubilerskiego Aurea Exclusive za miłe przyjęcie, czego nie można powiedzieć o obsłudze Apartu,
- oczywiście także dla Petera Jacksona za wspaniały film.
PS. Niestety, przeprosić muszę też za jakość zdjęć, mój sprzęt przeżył spóźnioną apokalipsę i pracuję na starszym aparacie zastępczym. Miejmy nadzieję, że uda się go jednak przywrócić do życia.
Galeria zdjęć z wydarzenia na Picasie
Galeria zdjęć z wydarzenia na Picasie
Chciałam tylko zauważyć, że część przebranych osób nie należała do żadnego ze stowarzyszeń, jak np. nasza grupka :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że tacy ludzie jak ty to ewidentnie nieformalni "członkowie zaprzyjaźnieni", a gdyby spytać fantastyczne klub do którego z nich bardziej należysz, to by się taka bitwa rozpoczęła, że i bitwa o pierścień się chowa.
OdpowiedzUsuńOczywiście, pozdrowienia także dla wszystkich "członków nie(do końca) zrzeszonych" :)