sobota, 29 grudnia 2012

Elfy, krasnoludy, a nawet Nazgul i Uruk-Hai na premierze Hobbita

A co w grudniu 2013? Znów wielka premiera Hobbita: Pustkowie Smauga w Pasażu Grunwaldzkim

Galeria zdjęć z wydarzenia na Picasie

Dwie elfki i Wysoki Człowiek na premierze hobbita
A więc zgodnie z zapowiedziami, 28 grudnia odbyła się polska premiera Hobbita. Choć to o miesiąc później niż premiera światowa, to jednak premiera wiele na tym zyskała. Tylko dzięki temu film nie musiał zderzyć się z polską tradycją przedświątecznych zakupów grudniowych, a fani mieli więcej czasu na przygotowania.
No bo nie można przecież przyjść na premierę bez przygotowania. Naostrzyć miecze, oczyścić wędrowne płaszcze czy wreszcie wymalować na twarzy barwy wojenne, bo przecież premiera nie może się obyć bez elfów, krasnoludów a już w szczególności hobbitów. Oczywiście wrocławscy miłośnicy fantastyki nie zawiedli, i na premierze pojawiła się ponad setka przebranych w stroje śródziemia fanów.
Przedstawiciele obydwu stron przygotowani do walki o Pierscien
Impreza zaczęła się od dotarcia do zapowiadanego przez Multikino skarbca. Choć zdecydowanie skarbiec był dzięcięcy, to jednak to co w skarbcu najważniejsze, było akurat przygotowane. Wrota skarbca zamykały się na zamki tak solidne, że chyba tylko wprawione w stalowym rzemiośle krasnoludy mogłyby je otworzyć bez klucza, a te nie stanowiły żadnego zagrożenia. W końcu wszystkie krasnoludy znajdujące się w Multikinie dzieliły się na dwie kategorie: te które na ekranie filmowym udały się na wyprawę do Ereboru i te, które na sali filmowej tą wyprawę podziwiały. Tak więc zbędne bagaże i sakwy można było pozostawić aby nie utrudniały poruszania się.
Prawdziwy poborca podatkowy ściągnie opłatę nawet z orków
Następnym punktem programu było ograbienie z zaskórniaków przez bezlitosnego poborcę podatkowego. Skoro ustalony został podatek od obiadów i kolacji służbowych, skoro mamy już nawet podatek od kolacji wigilnej, to czemu by nie wprowadziłć opłaty za strój. Tak więc każdy elf, krasnolud czy nawet Nazgul potulnie odstał swoje oszczędności aby ujścić do szkatuły wyliczoną przez skrupulatnego ekonoma opłatę. Cieszyć się tylko należy, że nie naliczał domiaru za brak stroju, a hurtowe opłacenie wszystkich należności zaowocowało nawet niemałą zniżką. Zaś jak na urzędnika skarbowego przystało, poborca dokumentował każdą wpłatę urzędowym papiórem potwierdzonym elficką pieczęcią w kształcie litery H, który to uprawniał do jednorazowego obejrzenia filmu.

Nazgul w otoczeniu orków i elfów wybiera Pierścień
Tak, ten będzie się nadawał
Gdy już wszystko zostało opłacone, Nazgul zabrał się za zaplanowane już wcześniej poszukiwania Pierścienia. Bo jak wiadomo, pierwszy wypadł gdzieś gollumowi z rąk i poleciał w bezdenne otchłanie Orodruiny przy okazji poprzedniego filmu. Rad nierad, mimo pustej już sakiewki udał się więc Nazgul w wyprawę korytarzami Pasażu Grunwaldzkiego, niejednego złotnika odwiedzając. Ci jednak złośliwie podsuwali Wysłannikowi Ciemności pierścienie jakieś kryzwe, pełne zdobień, brylantów - jakby nie wiedzieli, że Pierścień musi być perfekczjnie gładki. I choć starałem się pilnować Nazgula na każdym kroku, to wciąż nie wiem, który to kupiec podsunął mu pierścień mogący stanowić namiastkę - a jak sie później okazało na filmie, Pierścień (a właściwie jak wiemy, to raczej jego doskonała podróbka) się przecież odnalazł.
Przymiarki do premiery nowego hobbita
Oczywiście, w tym nagromadzeniu ludzi, elfów, krasnoludów, ale i orków i Uruk-hajów nie mogło obejść się bez konfliktów. Choć topory i buzdygany spokojnie leżały w swych uchwytach, to wyjątkowo ochoczo swych broni dosięgli właściciele mieczy, tłukąc się gdzie popadnie - zarówno w wąskich przejściach przed samym kinem, jak i w wielkich salach jadalnych, wśród tłumów napychających swe żołądki jakże soczystymi potrawami z restauracji. I choć wesoło i z poczuciem humoru próbował ich rozdzielić Gandalf Biały, to rozjuszeni wrogowie wciąż rozpoczynali nowe walki, a kres im dało dopiero dęcie w trąby zapraszające do sal kinowych.
Gandalf przymierza się do premiery nowego filmu Jacksona wraz z hobbitami
Gandalf dołączając do grupowego zdjęcia hobbitów nawet nie przerwał czynienia czarów
To mówisz, że który to Pierścień, hobbicie
To powiadasz, że któryż z nich to Pierścień, hobbicie?
Co do samego filmu, to też zaliczałem się do grona oburzonych na trójpodział Hobbita. No bo jakże to: z trojga grubych tomiszczy zrobić trzy filmy, a następnie z jednej, znacznie cieńszej i lekko infantylnej książeczki znów zrobić trzy filmy? Toż to się nie godzi, to zamach na sakiewki fanów, próba trzykrotnego zagarnięcia kasy za to samo - bo przecież w tolkienowskim Hobbicie za mało jest treści aby to w trzech częściach pokazywać. Jednak trzeba przyznać Peterowi Jacksonowi, że z pierwszej części książki (pierwsza część kończy się po spotkaniu z Orłami) stworzył dzieło wielkie. Mimo iż film trwa trzygodziny, to nie ma w nim żadnych dłużyzn. Oprócz fabuły, twórca wykorzystał czas aby pokazać bogactwo i potęgę Dale i krasnoludziego królestwa pod górą, piękno elfiego Rivendell czy sielankę Shire'u. To także pośpiewywania krasnoludów, które nie tylko wprowadzają radosny humor do filmu, ale też doskonale oddają klimat głównych członków wyprawy. Co ważne, Jackson nie stosuje chwytów niczym z Lalki Prusa, i nie urywa filmu w środku akcji, nie pozostawiając widza w trwającym cały rok oczekiwaniu co się zdarzy. Reżyser zręcznie uspokaja umysł oglądającego zamykając wszystkie ważniejsze spory, a następnie serwując mu jakże odprężającą podróż po bezkresnych otchłaniach Nieba na grzbietach władców przestworzy, Orłów. Podsumowując: wbrew obawom, że Jackson rozdmucha Hobbita do rozmiarów nadętego, choć pustego balonika, twórca doskonale rozszerzył wizję stworzoną przez J.R.R. Tolkiena.

Podziękowania:
  • dla Marcina "Drego" Borowskiego za zorganizowanie całego tego zamieszania
Powitanie hobbita - cała drużyna
Autor zdjęcia: Przemysław Kubik
PS. Niestety, przeprosić muszę też za jakość zdjęć, mój sprzęt przeżył spóźnioną apokalipsę i pracuję na starszym aparacie zastępczym. Miejmy nadzieję, że uda się go jednak przywrócić do życia.

Galeria zdjęć z wydarzenia na Picasie

2 komentarze:

  1. Chciałam tylko zauważyć, że część przebranych osób nie należała do żadnego ze stowarzyszeń, jak np. nasza grupka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że tacy ludzie jak ty to ewidentnie nieformalni "członkowie zaprzyjaźnieni", a gdyby spytać fantastyczne klub do którego z nich bardziej należysz, to by się taka bitwa rozpoczęła, że i bitwa o pierścień się chowa.
    Oczywiście, pozdrowienia także dla wszystkich "członków nie(do końca) zrzeszonych" :)

    OdpowiedzUsuń