Przedzimie, okres kiedy jesień z zimą
nie mogą dogadać się kto ma rządzić ziemi, to oczywiście okres
królowania chorób i bakterii. Temperatury spadły na tyle, że
organizm ludzki się osłabia, ale jeszcze nie na tyle, żeby zmrozić
drobnoustroje intensywnie rozmnażające się w wilgotnym powietrzu.
Tak więc to i okres, kiedy częściej odwiedzamy apteki. Dziś
niczym nie różnią się one od sklepów kosmetycznych czy
spożywczych, jednak jeszcze parę wieków nie był to sklep gdzie
podaje się tylko zapakowane pudełeczka z opisami zgodnymi z tymi na
recepcie, ale miejsce magiczne, gdzie odpowiednio wyszkolony adept
wiedzy tajemnej przygotowywał odpowiednie mikstury.
Źródło: strona Muzeum Farmacji we Wrocławiu |
Od roku namiastkę tej magii
możemy poczuć w Domu Śląskiego Aptekarza, swoistym muzeum
poświęconym metodom leczenia. I choć zbieram się od roku
żeby je odwiedzić, to jakoś mi się nie udało. I dopiero
prelekcja odbywająca się w Muzeum Narodowym sprawiła, że choć
trochę poznałem sekrety pradawnych aptekarzy.
A przyznać trzeba, że miejsca to były
magiczne. Specjalnie namalowane wzory na ścianach, niczym celtyckie
runy zdrowia, sprawiały, że już tylko wchodząc do tego miejsca
człowiek czuł się dużo zdrowszy. Potem było jeszcze magiczniej.
W aptekach pod czarnym murzynem dostać można było specjalne,
egzotyczne speciały, jak choćby proszek z egipskiej mumii mający
zapewnić długowieczność. W mniej egzotycznych można było
zakupić specjalny proszek zdrapywany ze skóry jaszczurek mający
wybawiać od wielu chorób. Oczywiście tak magiczne preparaty
sprzedawane musiały być w specjalnie szczelnych pojemnikach,
mających zapewnić że magia nie będzie się w sposób
niekontrolowany rozlewać po naszym domu, sprawiając że ożyje
któryś ze sprzętów gospodarstwa domowego, jak chociażby piec czy
widelec. Oczywiście, szczelny pojemnik to za mało, tak więc w domu
zakupione preparaty trzeba było odpowiednio schować – np. pod
łóżkiem, w najbardziej oddalonym od okna miejscu. Oczywiście,
chować należało o północy, w bezksiężycową noc.
Źródło: strona Muzeum Farmacji we Wrocławiu |
Choć dziś te medyczne gusła wydają się nam
jeśli nie bezdurną magią, to wręcz zabobonami ciemnego
średniowiecza, to nauka już dawno się nimi zainteresowała i...
chciałoby się powiedzieć, że się z nimi krwawo rozprawiła. I
choć część magii została określona jako bezużyteczna, to
jednak spora jej część została ujęta w naukowe ramy aby później
móc zapanować nad tajemnymi mocami i je ujarzmić. Substancje
znajdujące się na skórze jaszczurki okazały się łudząco
przypominać wynalezione przecież wiele wieków później
antybiotyki, obecnie masowo pakowane w plastikowe blistry. Choć
tylko częściowo udało się działanie kolorowych malunków
(odwrócenie uwagi wchodzącego od choroby), to chociaż nazwano je
ładnie „efektem placebo” - bo przecież najbardziej boimy się
nieznanego, a nadanie nazwy czemuś daje ułudę panowania nad tym.
I choć tyle wieków minęło, choć
medycyna i farmacja tak mocno posunęły się do przodu, to do dziś
nie udało się wyprodukować żadnej z poszukiwanych przez
pradawnych alchemików substancji. Do dziś nauka nie zna formuły
ani kamienia filozoficznego, mającego przemienić każdą substancję
w złoto, ani panaceum, czyli cudownego leku na wszystko. Dziś
jedynie możemy poznać warunki ich pracy, chociażby odwiedzając Dom Śląskiego Aptekarza, co zamierzam uczynić na początku
następnego roku, o ile wcześniej nie przyjdzie koniec świata.
Informacje praktyczne:
Adres: Wrocław, ul. Kurzy Targ 4
Godziny otwarcia: wtorki, środy, piątki - godz. 10-15, czwartki: godz. 12-17,
ostatnie wejście najpóźniej godzinę przed zamknięciem
Bilety: wstęp bezpłatny
Informacje praktyczne:
Adres: Wrocław, ul. Kurzy Targ 4
Godziny otwarcia: wtorki, środy, piątki - godz. 10-15, czwartki: godz. 12-17,
ostatnie wejście najpóźniej godzinę przed zamknięciem
Bilety: wstęp bezpłatny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz