- Jest legenda, że Golem chce w szabas wchodzić do synagogi. [...]
- A jak golem wejdzie do synagogi, to co się stanie? - sapał Semen.
- Nie wolno mu, bo nie ma duszy...
- To wiem, ale co się stanie?
- Anastazja! Nie, zaraz, inne słowo podobne... Apokalipsa chyba.
- O ty, w mordę. Trzeba go powstrzymać.
Ale gdy dobiegli do synagogi, było już za późno. Wyrwane drzwi leżały na trawniku Z wnętrza budynku dobiegały jakieś hałasy. Obaj obwiesie zatrzymali się w progu.
- Wchodzimy? [...]
Weszli ostrożnie. Jak się jednak okazało, niepotrzebnie martwili się na zapas. Olbrzym miotał się na podłodze w drgawkach. Przy każdym skurczu coś mu odpadało, aż wreszcie pozostała po nim tylko warstwa glinianego pyłu.
- Przypominam sobie. - Jakub palnął się w czoło. - Nie apokalipsa, tylko apopleksja.
Andrzej Pilipiuk, Psikus, str 27 antologii "Trucizna"
Skoro czytacie ten tekst dzisiaj, to znaczy że do głośno rozpropagowanej apokalipsy Majów nie doszło. Już dziś, 21 grudnia rano, gdy piszę te słowa, gazety pełne są wytłumaczeń że nie chodziło o koniec świata, a jedynie o koniec pewnej ery i tylko media rozdmuchały tą plotkę niczym balonik, który nagle pęka z hukiem. Właśnie dlatego pozwoliłem sobie dziś zacytować fragment z najnowszej książki Pilipiuka zupełnie niezwiązany z Wrocławiem - aby pokazać, jak małe nieporozumienie i drobna pomyłka może spowodować całkiem niezłą panikę.
A w nowej erze Majów, i z okazji zbliżających się świąt, życzę wszystkim Czytelnikom bloga wszystkiego najlepszego!