Święta, święta, coraz bliżej
święta... święta już tak blisko, że ucichły nawet wszelkie
akcje typu „zostań świętym Mikołajem”. Więc w ramach
niedzielnego odpoczynku od zakupowo-przygotowaniowego szału dziś
polecam wam raczej grę typu „zostań wrocławskim krasnalem”.
Tak, tak, każdy z was może poczuć
się jak prawdziwy wrocławski krasnal.
Przed wyruszeniem w drogę należy skompletować odzienie |
A wszystko to za sprawą
androidowej gry Misja Wrocław (Wroclaw Quest), którą można
ściągnąć z internetu za darmo. To dzięki niej właśnie możesz
stać się wrocławskim krasnalem. A te, jak wiadomo chyba każdemu
chociażby z bajek Marii Konopnickiej, pomagają dobrym ludziom w
wypełnianiu żmudnych obowiązków. Tak samo i w grze, wcielając
się w postać krasnala, musisz pomagać Wrocławianom w ich
zadaniach. Oczywiście, zadania są ściśle powiązane z miejscami
charakterystycznymi dla Miasta Spotkań: raz musisz pomóc kwiaciarce
z placu Solnego w układaniu kwiatów, innym razem biegasz z
wywalonym jęzorem zapalając gazowe latarnie na Ostrowie Tumskim
mimo iż złośliwe podmuchy wiatru i deszczowe chmury ciągle ci je
gaszą. D tego dochodzi obsługa kinowego projektora w trakcie
festiwalu „Nowe horyzonty”, obsługa multimedialnej fontanny,
strzelanie goli i obrona ramki w ramach Euro 2012, budowanie wieżowca
Sky Tower czy uczestnictwo w biciu gitarowego rekordu Guinessa.
Oczywiście, żeby nie było za łatwo, w każdym z tych zadań coś
ci przeszkadza: łażący sobie po katedralnych krokwiach i miauczący
kot stara się cię zdekoncentrować gdy próbujesz przypomnieć
sobie kolejne nuty wybijanego przez dzwony rytmu, chmary nietoperzy
uniemożliwiają ci bieganie po Ostrowie a niewychowane pająki
ciągle pchają ci się na projektor tworząc teatrzyk cieni na tle
wyświetlanego filmu. Słowem, nie jest lekko będąc krasnalem...
Mapka Wrocławia, po której nasz krasnal się porusza szukając kolejnych zadań do wykonania |
Kto wpadł na pomysł takiej gry
promującej Wrocław? Pomysłodawcą gdy jest biuro festiwalowe
Impart, które w ten sposób promuje wydarzenie jakim ma być
ESK2016. Kwota przeznaczona na ten cel może wydawać się ogromna
dla przeciętnego mieszkańca miasta, więc zwłaszcza na fali
premiery Przygód Ethana Cartera spodziewałem się równie wielkiego
dzieła. Jednak z pewnością środowisko twórców gier już na
wstępie mogło oszacować, że jest to raczej budżet dobrze
rozbudowanej apki na komórkę. Tak więc ściągając grę z
internetu (oczywiście za darmo) dostajemy tak naprawdę kombinację
10 mini-gier, dobranych tematycznie do najważniejszych miejsc i
wydarzeń naszego miasta. I tak Iglica powiązana jest z grą typu
Icy Tower, katedra to gra typu powtarzanie sekwencji, Panorama
Racławicka – puzzle z poszczególnych części obrazu, rynek z
masowym odgrywaniem utworu Hey Joe to gra typu Guitar Hero.
Jedna z grafik której towarzyszy opis miejsca do którego dotarliśmy |
Każda z
lokalizacji okraszona jest też garścią ciekawostek z nią
związanych. Z kolei każda z gier ma dwa poziomy, a zaraz tryby gry.
Każdą grę zaczynamy od poziomu „questowego”, który w
pierwszych etapach pozwala na zapoznanie się z zasadami gry. Jego
zaliczenie powoduje zdobycie odznaki wykonania zadania, które trzeba
skompletować aby dojść do zakończenia gry. Jest to poziom
stosunkowo prosty, choć przy moim talencie do touchpadów zdarzało
mi się po kilka razy podchodzić do zadania z Iglicy. Gdy taki
poziom ci się znudzi, to równocześnie z zaliczeniem poziomu
„questowego” pojawia się tryb rywlizacyjny – a więc już
trudniejszy niż poprzedni. W trybie tym nie chodzi już tylko o
wykonanie zadania, ale o granie z narastającym stopniowo poziomem,
cały czas zdobywając punkty. Punkty te są wykorzystywane do
określenia twojej pozycji w rankingu.
Kilka przykładowych gier (Latarnik z Ostrowia Tumskiego, Kino Nowe Horyzonty, kwiaciarka na Placu Solnym, Fontanna Multimedialna) |
Podsumowując, gra „Wroclaw Quest”
jest ciekawym, może nawet unikatowym pomysłem na promocję miasta i
wydarzeń związanych z Europejską Stolicą Kultury 2016 zarówno
wśród jego mieszkańców, jak i wśród potencjalnych turystów.
Nie należy spodziewać się po niej jakichś wielkich fajerwerków,
jest to raczej aplikacja masowa mająca skłonić jak największą
ilość ludzi do zagrania w nią, niż gra określonego typu dla
określonej niszy graczy. Jak przystało na grę „komórkową”,
jest doskonałym zabijaczem czasu w trakcie jazdy tramwajem, w czasie
czekania na spóźniony autobus czy na mający się za chwilę zacząć
seans filmowy czy przedstawienie w teatrze.
Ekran powitalny jednej z mini-gier. Na dole widoczny zwój z ciekawostkami dotyczącymi danego miejsca - kliknięcie w niego powoduje pokazanie kolejnej ciekawostki |
Z wad wymienić mogę
tylko dwie. Po pierwsze, nie zawsze intuicyjny interfejs. Wybierając
grę, najpierw należy wybrać lokalizację, a potem... odruchowo
chce się kliknąć w rysunek przedstawiający zadanie które należy
wykonać w danym miejscu. Okazuje się jednak, że zwłaszcza na
początku trzeba wybrać... zlokalizowaną z boku „strzałkę”. Z
jednej strony, jestem w stanie zrozumieć że jest to symbolika
przycisku play z naniesioną na nią odznaką którą otrzymamy za
wykonanie zadania w trybie questowym. Jednak dla osoby która po
prostu chce uruchomić swoje pierwsze zadanie i nie wie jeszcze nic o
odznakach i ich wyglądzie (bo dowie się dopiero po jego wykonaniu)
jest to prostu jakiś przypadkowy znaczek i nie wie, co należy
zrobić.
Drugą – jest rozmiar aplikacji. W
czasach, gdy wciąż w sprzedaży popularne są smartfony posiadające
4GB pamięci (czyli w praktyce 1,7MB uszczuplone o wszystkie zbędne
aplikacje których trzymanie wymuszają na nas producent i operator
sieci), 172 MB zabierane przez Wroclaw Quest to jednak trochę dużo,
zwłaszcza w porównaniu z typowymi grami androidowymi które zajmują
40-60MB. Oczywiście, nawet starsze telefony mają możliwość
rozszerzenia tej pamięci o kartę micro-SD, niestety, aplikacja
firmy TK Games w żaden sposób nie dają się na taką kartę
przenieść. Tym samym porównanie miejsca zajmowanego w pamięci
telefonu wypada jeszcze mniej korzystnie dla naszej krasnalowej
aplikacji: 172 MB (Wroclaw Quest) vs 3-10 MB (rozmiar typowej
aplikacji po przeniesieniu jej na kartę micro-SD). Tym samym mając
ponad 90% wolnego miejsca na karcie (kilkukrotnie większej niż
pamięć oferowana przez telefon) ciągle borykam się z komunikatami
o przepełnieniu pamięci. I właśnie dlatego jeszcze tylko kilka print-screenów do zrobienia i aplikacja wylatuje z mojego smartfona. Przecież już wiem gdzie szukać wielkiego skarbu wrocławskich krasnali...