Orszak Trzech Króli we Wrocławiu |
Na Orszak poszedłem z przyzwyczajenia.
I z sentymentu – bo przecież od pierwszego po 50 latach dnia
wolnego z okazji Epifanii istnieje ten blog. Co prawda z powodu
kościoła na Karłowicach odpuściłem sobie pierwszy wrocławskiOrszak Trzech Króli, ale na drugim i trzecim już byłem. Więc nie
wypadało by nie być na czwartym...
Do tej pory wrocławskie święto Objawienia Pańskiego zawsze kojarzyło mi się z takim przejmującym
ziąbem. Nie, nie jakieś -5°C czy nawet -10°C, bo na takie łatwo
się ciepło ubrać. Mówię raczej o tych plus kilku stopniach,
połączonych z ogromną wilgotnością, takich, że ciepło od razu
przejmuje człowieka na skroś, a na zewnątrz nie wychyli nosa nawet
diabeł. Ale nie w tym roku... jeszcze tuż przed wyjściem z domu
radośnie świeciło wiosenne słońce (tak, tak, w styczniu wiosenne
słońce), któremu chyba jednak głupio się zrobiło z tego powodu
i trochę osłabło na sile do samego rozpoczęcia pochodu. Wciąż jednak ciężko by mówić o
zimnie, czy nawet chłodzie...
Ciepło, cieplej, gorąco... czyli
ładną wiosnę mamy tej zimy
Przyszły Anioł Zagłady już wyszukuje sobie wrogów |
Wydawałoby się, że wyższe
temperatury będą sprzyjały jakości samego orszaku. Już nie
trzeba tak kombinować, żeby strój był ciepły-ciepły a
równocześnie był przebraniem. Na cieńszą kurtkę łatwiej
narzucić jakiś klimatyczny płaszcz czy czarny worek jako
przebranie diabła. O słodka Naiwności, jakże się myliłem
wysuwając tak pochopne wnioski... już czoło Orszaku zapowiadało,
że lepiej niż w zeszłym latach nie będzie, raczej wręcz
odwrotnie. Już trzej rozpoczynający Orszak heroldowie dawali do
zrozumienia, jakiego poziomu spodziewać się po tegorocznej
paradzie. Chociaż wszyscy trzej mieli obowiązkowe gwiazdy, to
jednak dwaj z nich ubrani w zwykłe, współczesne ubrania codzienne
i tylko jeden przebrany był w pasterski kożuszek. Potem nie było lepiej: wśród idących w orszaku
przeważały „współczesne tłumy”, które do Orszaku zapewne
zostały przyłączone z racji „bycia kimś ważnym w organizacji”.
Ledwo gdzieniegdzie przebijały postacie niewiast ubranych w białe,
anielskie szaty. I nie, że nie było afrykańskich czy azjatyckich
wojowników przynależnych armiom poszczególnych mędrców. Jeżeli
ktoś doczekał się końca korowodu, z pewnością zauważył 3
większe grupy młodzieży przebranych w odpowiednie stroje. Szkoda
tylko, że organizatorzy chyba dla niepoznaki skutecznie postarali
się ich zasłonić kilkoma tabunami ludzi ubranych jak zwykli,
szarzy przechodnie...
Herod i jego świta gotowi na przybycie Dzieciątka |
Diabły czarne i kudłate
I będę cię wiódł na pokuszenie... |
Tym, co najbardziej bawiło mnie na
poprzednich edycjach Orszaku, były diabły. Wesołe, rozradowane, w
co raz to nowy sposób przekonujące do zmiany planów. A może to na
zakupy do galerii (zapominając że przecież dziś wszystko
zamknięte), a może to iść do domu zamiast moknąć na deszczu i
mrozie (no właśnie, jakim deszczu, jakim mrozie?), a może pójść
do pracy (no, ale jak, skoro w fabryce nie zaczęli jeszcze pracy po
Nowym Roku). Słowem, no chociażby człowiek chciał stanąć po ich
stronie, to się nie dawało. A czy chciał? Raczej mało
przekonywujące tegoroczne diabły były. Od kiedy nauczyły się korzystać
z dobrodziejstw wynalazku Gutenberga (czyli od poprzedniej edycji),
diabły uparcie ograniczają się do rozdawania ulotek i bardziej
symbolicznych niż spektakularnych walk z aniołami. I chociaż
teoretycznie bliżej im przez to do Crowleyowskich metod masowych, to w
kwestii zaangażowania i siły przekonywania diabły bardziej
zbliżyły się do tradycjonalistów Hastura i Ligura. A szkoda, bo
właśnie diabły mogły być tym, co dodaje pratchettowskiego
smaczku Orszakowi.
Noworoczne postanowienia
Czyżby anioły też przedstawiły swoje postanowienia noworoczne? |
A więc to już czwarty Orszak Trzech
Króli we Wrocławiu. Tym samym zaczyna się czwarty rok działalności
bloga. Obniżający się poziom korowodu natchnął mnie do pewnych
przemyśleń. Dał do zrozumienia, że choć liczą się magiczne
cyferki popularności, to jednak prowadzą one do niebezpiecznej
pułapki. Do pułapki zaniedbania i kreowania coraz gorszego
produktu. Choć Orszak Trzech Króli parokrotnie przebił nie tylko
zeszłoroczny wynik popularności, ale i oczekiwania organizatorów,
to ciężko mi go ocenić za udany pod kątek paradności. Zamiast
zmierzać w kierunku brazylijskich karnawałów (tylko trochę
bardziej ubranych, bo to przecież orszak kościelny :), raczej
przypominał on jakiś więc związkowy, tylko nawet transparentów
było mało. Czy to nie takie małe ostrzeżenie, żeby w nowym, 2014
roku, trochę więcej czasu poświęcić jakości wpisów? Zwłaszcza,
że z natłoku obowiązków służbowych niestety w tej kwestii
zauważam jakieś zaniedbania ze swojej strony w ostatnim roku... miejmy nadzieję,
że w tym roku uda się to jednak nadrobić :)
Pochód zamknęli oczywiście Trzej Królowie zwani także Mędrcami lub Magami |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz