Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Breslau Forever. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Breslau Forever. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 26 maja 2011

W Ogrodzie Aniołów, ludzie wybuchali wśród kwiatów

No, tytułu dzisiejszego artykułu to chyba sam Ziemiański by nie skojarzył, choć przecież o jego twórczości mowa.
„Weszli na wewnętrzny dziedziniec. Widok, który uspokoił bawet Mariolę. Rozkwitające klomby, stara studnia, zewsząd okna otaczających budynków, a wszystko to skąpane w ostrym słońcu. I jak tu myśleć o duchach, zjawiskach nadprzyrodzonych czy jakiejś sekcie? To przecież bzdury, Wszystko wydawało się bardzo normalne. Mariolę zaskoczyła maleńka powierzchnia. Wyobrażała sobie, że plac będzie dużo większy. Poza tym – nie mogła uwierzyć, że Miszczuk i inni wybuchali właśnie tutaj”
A. Ziemiański, Breslau forever, str. 257/258

Kto uważnie czytał książkę, już wie, że TAM znajduje się w pobliżu placu Nankiera. Wie, że mowa o uczennicach, siostrach-urszulankach. Wystarczy spojrzeć na mapę lub rozejrzeć się wokół żeby wiedzieć, że chodzi o gimnazjum sióstr urszulanek. Z aniołami większość osób skojarzy reprezentacyjny dziedziniec przy Maciejówce, na który można wejść bezpośrednio z Zaułku Ossolińskich. Na jego środku stoi Angelus Silesius, czyli Anioł Ślązak, i to właśnie on skojarzy się wszystkim z aniołem. Podobnie i ja początkowo pomyślałem o tym dziedzińcu, choć mój z kolei błąd wynikał ze słabej znajomości terenu i pomylenia wejść. Jednak ostatecznie poszukując TEGO miejsca, zajrzałem na zdjęcia satelitarne w googlach i przekonałem się, że jednak szukam „czegoś obok”. Więc zapewne trzeba wejść zwykłym wejściem do gimnazjum? BINGO!!!

To właśnie tymi schodami zbiegała
opisana przez Ziemiańskiego zakonnica 
„Przytulny, skąpany w słońcu dziedziniec nie sprawiał wrażenia niemego świadka zbrodni. Podniosła głowę. W jednym z okien na drugim piętrze mignęła jej postać zakonnicy w czarnym habicie. Po chwili zauważyła tamtą w oknie pierwszego piętra, a potem parteru.
- Ale goni. - Szturchnęła Sławka, wskazując obiekt swych obserwacji. - Chyba chce nas stąd wyrzucić.
Poniósł głowę niezbyt przytomny. Zakonnica ukazała się w drzwiach
- Dziwne. - powiedział. - Przecież tu urzędują urszulanki czarne, a a ma szary habit.”
A. Ziemiański, Breslau forever, str. 261/262

Gdy wszedłem do środka, też trafiłem na zakonnicę schodzącą ze schodów. Na szczęście, na dużo milszą, bo bez jej pomocy nie zdobyłbym klucza do drzwi na dziedziniec. Przed moimi oczami ukazało się miejsce dużo inne niż opisywane przez Ziemiańskiego. Zamiast klombów – wznoszące się na kilkanaście centymetrów skarłowaciałe krzewiki. Na środku – dobrze utrzymana fontanna, a nie jak sugeruje autor, stara i rozsypująca się. To właśnie zakonnica zwraca mi też uwagę na coś, co zapewne doskonale widać z drugiego piętra, choćby ze schodów, a co ciężko zauważyć stojąc na dziedzińcu. Wszystkie te krzaczki układają się w kształt... czterech aniołów, skupionych głowami i aureolami wokół fontanny. Więc właśnie rozwiązała się zagadka, czemu to miejsce nazwałem ogrodem aniołów.

„- Co? Pogięło cię? Przecież ma czarny,
Potrząsnął głową.
- Szary, a spod spodu widać purpurę. - Przyjrzał się bliżej. - Chryste, przecież kobieta nie może być biskupem. […]
Nie zwracała uwagi na trajkotanie zakonnicy, która ściszonym głosem opisywała nawet wizytę specjalisty z klasztoru jasnogórskiego, który odprawiał egzorcyzmy w nocy, żeby nie straszyć uczennic. Szukała odpowiednich kwiatków. Zerwała po płatku z dwóch kwiatów. Podeszła z powrotem do siostry.
- Słuchaj – zwróciła się do Staszewskiego. - Widzisz je? - Podniosła rękę, pokazując płatki.
- Tak.
- Jakie mają kolory?
- Biały i purpurowy.
- Doskonale. Masz omamy wzrokowe. Odsuń się o kilka kroków.
- A jakie one mają kolory? - spytał, odsuwając się posłusznie w tył.
- Takie jak wymieniłeś. A kolory habitu ci się nie zgadzają. - Przyłożyła rękę do zdziwionej lekko zakonnicy, konkretnie do białego fragmentu jej stroju. - To złocień różowy, czyli Chrystanteum coccineum, zwany dawniej Pyrethrum roseum. […] Znam te rośliny z katalogów i wiem, jakie mają kolory. Widzę jakie barwy ma habit. - Wyciągnęła w stronę siostry prawą rękę z drugim płatkiem. - To wełnianka wąskolistna, czyli Eriophorum angustifolium, jest biała.
Mariola przesunęła rękę znowu na białe tło.
- Widzisz coś?
- Nie za bardzo. Purpurowy kwiatek zlewa się z purpurą na habicie.”
A. Ziemiański, Breslau forever, str. 262


Anioł widziany od wezgłowia
No więc, druga z tytułowych zagadek została właśnie rozwiązana. Wiemy, czemu to miejsce można nazwać ogrodem aniołów. Wzmiankowane wybuchy ludzi, to alergiczna reakcja na pyłki traw i kwiatów, prowadzące do bardzo silnych obrzęków organów, a w ostateczności – do wewnętrznych „wybuchów”. Pozostaje pytanie, czemu to miejsce tak bardzo różni się od opisu z książki? Nie ma wysokich klombów, studnia dziwnie kontrastuje świeżością z otaczającymi zniszczonymi ścianami, nie ma też mowy o żadnych polnych trawach czy kwiatach, jak chociażby wymienionych przez autora wełniankach i złocieniach. Więc skąd te różnice? Nadmierna wyobraźnia autora czy zbyt silna chęć dopasowania zaplanowanej wizji kreowanego świata do rzeczywistości?
Żadne z obojga. Podpowiedzią jest liczba „2002” na studni, a moje podejrzenia potwierdza siostra-urszulanka. Trudno mi powiedzieć, co działo się tam przed rokiem 2002, jednak obecny ogród został założony właśnie w 2002 roku, wtedy też wyremontowana została studnia. Pozostaje jednak pytanie, jak wyglądał dziedziniec wcześniej? Czy była to właśnie polna łąka w samym centrum miasta? Na to pytanie nie jestem już w stanie wam odpowiedzieć.  

poniedziałek, 2 maja 2011

Flaga na maszt, Wrocław jest nasz

Krótka wariacja kwiatowa na temat flagi narodowej
"Flaga na maszt, rower jest nasz" - ta piosenka Lecha Janerki już kiedyś była dla mnie natchnieniem do napisania o rowerze dla gigantów. Okazuje się, że i Ziemiańskiemu wpadła ona w ucho, co musiał uwydatnić w swojej książce:
"Miszczuk się zdenerwował. Postanowił ich rozsądzić. Krzyknął:
- Flaga na maszt! Wrocław jest nasz!
Nie miał pojęcia, że stał się prekursorem przebojowej piosenki, która pojawi się za kilkadziesiąt lat i będzie dotyczyła polskiej okupacji Iraku oraz gejostwa. Nawet nie znał tych pojęć.
Przewodnik tylko kręcił głową.
- A ja chcę z powrotem moje Wilno."
A. Ziemiański, Breslau Forever, str. 45

Dziś Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Więc jeśli jeszcze nie wywiesiłeś flagi za oknem, to może najwyższa już pora?

" - No dobra, nie licytujmy się. - Przewodnik ruszył w drogę. I nagle powtórzył za Miszczukiem: - Flaga na maszt. Wrocław jest nasz!... Macie rację"

A. Ziemiański, Breslau Forever, str. 46

czwartek, 6 stycznia 2011

Święto 3 Króli - po prawie pół wieku

Rzeźba żw. Franciszka z Asyżu i ukrzyżowanego Jezusa przed kościołem na Karłowicach - Wrocław
Jawna walka o to święto trwała już kilka lat. A jeszcze parędziesiąt lat temu, w komunistycznej Polsce, wydawałoby się to nie do pomyślenia, nie tylko taka wojna polityczna o religijne święto, ale wręcz sam pomysł. Takie rzeczy mógł wymyślić tylko SOE (socjalno-opasnyj eliement). Przecież po odzyskaniu niepodległości, władze ostro próbowały wypędzić wszelkie religijne myśli z umysłu człowieka, włącznie z tym, że wierni, zwłaszcza na pewnych stanowiskach ukrywali się ze swym wyznaniem.

No tak, miał być Wrocław Fantastyczny, a ja tu o religii. Jakieś nawiązanie do fantastyki? Ależ oczywiście. Choć Andrzej Ziemiański w swym „Breslau Forever” nie poświęca tej tematyce zbyt dużo miejsca, jednak daje się odnaleźć napomknienie. Wspomina on o poświęceniu wiernych, czego przykładem jest chociażby Miszczuk. No, i skrót SOE także podpatrzyłem u Ziemiańskiego.
Zapłacili diabłu, co było trzeba. Tyle, ile mogli. Diabeł chciał jednak więcej. Zapisali się do partii, ponieważ im kazano. Chodzili w niedzielę na czyny społeczne, polegające na odgruzowywaiu tego morza ruin, choć dla chłopów z urodzenia praca w niedzielę była gorejącą raną. Toż to grzech. Ale skoro partia kazała... Trudno. Zaciskali zęby i robili swoje. Ukradkiem chodzili do kościoła. Każdy w innym punkcie miasta, żeby ich nikt nie namierzył. Miszczuk potrafił nawet przejść na piechotę z centrum do kościoła na Karłowicach. Tam i z powrotem. Ale dzięki temu go nie rozpoznano.
Andrzej Ziemiański, Breslau Forever, str. 19

Widok na Kościół św. Antoniego na Karłowicach - WrocławSTOP!!! Karłowice, kościół, i szukamy w Googlach. Jest tylko jeden – kościół św. Antoniego. To zaledwie kilka minut samochodem, raczej droga lekko pokrętna, ale jakoś daje się trafić. Z zewnątrz ciekawa bryła, neogotycka z przyporami. To dzięki nim już gotyckim budowniczym udawało się odciążyć główną konstrukcję kościoła, a dzięki temu pogłębić wrażenie lekkości kościoła. Ciekawym elementem ozdobnym jest oczywiście rozeta, choć jej piękno można dojrzeć dopiero od środka, o czym za chwilę. Przed kościołem stoi też ciekawa, spatyniała już rzeźba św. Franciszka przed ukrzyżowanym Chrystusem.
Po wejściu do środka, od razu daje się zauważyć brak ołtarza głównego, na miejscu którego stoi wielka bożonarodzeniowa szopka. Przynajmniej w tym okresie i dobrze, że do bazyliki trafiłem właśnie z okazji tego święta. Oczywiście, od razu zauważam też smukłość budowli charakterystyczną dla gotyku osiągniętą dzięki sklepieniom krzyżowo-żebrowym. Tak, taki właśnie kościół (choć dużo mniejszy) pamiętam z wczesnego dzieciństwa.
Organy kościoła św. Antoniego na KarłowicachCo najbardziej przyciąga uwagę, to wszelkie ściemniałe już, bogato rzeźbione elementy drewniane – konfesjonały, ambona, ołtarze, ramy obrazów, itp. Stojąc przed ołtarzem jak zwykle obracam się szukając organów – trzeba przyznać, że tutejsze prezentują się wyjątkowo okazale, a uroku dodaje im wspomniana wcześniej rozeta. To chyba pierwszy spotkany przeze mnie kościół, gdzie organy stoją w świetle padającym z witraża, ten obszar kościołów zawsze uważałem za niedoświetlony.

cmentarz przy kościele św. Antoniego na Karłowicach
Teraz krótki spacer wzdłuż. Na wschód od kościoła rozciągają się budynki klasztorne, od strony zachodniej warto zajrzeć na stary cmentarz z rzeźbą św. Franciszka oraz jego dwuczęściowy podział – każda z tych części pełna jest nagrobków utrzymanych w jednym stylu, i to właśnie te dwa różne style zwracają uwagę na dwupodział cmentarzyka. Ciekawostką jest też otaczająca cmentarz Aleja wilka z Gubbio, nawiązująca do chrześcijańskiej legendy
No i na koniec zdjęcia. Trzeba przyznać, że liczne drzewa skutecznie utrudniają odnalezienie ciekawego ujęcia i cieszyłem się, że tylko okres zimowy pozbawiający liści drzew daje jakiekolwiek szanse na zrobienie ciekawego ujęcia. Jak pokazuje jednak wikipedia, także w bardziej „liściastych” porach roku możliwe jest zrobienie ciekawego zdjęcia.
alejka wilka z gubbio przy kościele św. Antoniego na Karłowicach
Na mapce udaje się odnaleźć jeszcze jeden kościół na Karłowicach, jednak zarówno jego kształt widziany w terenie, jak i krótkie buszowanie w internecie potwierdzają, że zdecydowanie jest zbyt młody, aby zaczynający swą karierę w milicji Miszczuk mógł go odwiedzać.

A żeby jeszcze o fantastyce było to wspomnę, iż w wielu źródłach wspomina się, że to nie trzech króli, ale trzech MAGÓW było.