Miało być o cosplay-walku, który
odbył się tydzień temu. Niestety, z relacji zaufanej
reporterki-cosplayerki okazało się, że naprawdę nie było o czym
pisać. A że od dwóch tygodni żadnego wpisu na blogu nie było, to
o szybką pomoc trzeba było poprosić wrocławskie krasnale.
Na szczęście te nie zawiodły, i w
przeddzień moich urodzin postanowiły sobie zamieszkać prawie że
pod moim blokiem. No, dokładniej jeden z nich, młodzieniaszek zwany
Rozkwietnikiem. Spytacie, czemu nazywam go smoko-krasnalem? No
spójrzcie sami – mordka jakaś taka gadzia, błona na
trójpalczastej dłoni – no zwykłym krasnalem go ciężko nazwać.
No i jak na przedstawiciela rodu smoków wrocławskich, tak i on bez
akcentów wodnych się obyć nie mógł. A że to jednak mieszaniec z
krasnalem, to tym akcentem wodnym od utonięcia się odizolować
musiał, i za atrybut odrzański sobie wybrał łódkę. Więc nawet
jak z Nadodrza pójdzie się w naszej rzece ochłodzić, to wciąż
nad Odrą będzie.
Trzeba przyznać, że buńczuczny ten
nasz Rozkwietnik, irokeza na głowie postawił – niby, że symbol
młodzieńczej energii i radości, bo go sobie dzieci tak umyśliły. No cóż, jak na razie Nadodrze ze swoimi artystycznymi kramikami zrobiło na nim takie wrażenie, że aż mu mowę odjęło. Zobaczymy, może jeszcze kiedyś opowie co sądzi o dzielnicy, w której odgrywa się akcja niejednego opowiadania czy powieści fantastycznej.
Fantastyczny prezent urodzinowy.Pozwolę się przyłączyć i w tyle za Rozkwietnikiem złożyć urodzinowe Panu życzenia. WIĘC ŻYCZĘ SPEŁNIENIA, TWÓRCZEGO, OSOBISTEGO I ZAWODOWEGO. POZDRAWIAM Z MAZOWSZA
OdpowiedzUsuń