Dobre posadzenie samolotu jest podstawą
miękkiego lądowania. Jak całkiem niedawno pokazał polski pilot,
kapitan Wrona, samolot nie potrzebuje do tego nawet kół. Jednak
sputniki to pojazdy kosmiczne nieprzystosowane z założenia do
jakiegokolwiek lądowania – pewnie właśnie dlatego co roku
sputnik „żabkuje” i to z całkiem niezłym rozrzutem,
praktycznie po całej Polsce.
Mowa oczywiście o festiwalu Sputnik nad Polską, dzięki któremu zapoznać się można z najbardziej
znanymi (a także najnowszymi) filmami rosyjskimi. Trzeba przyznać,
że najnowsza edycja festiwalu miała poważne problemy z trafieniem
do miasta Mirosława Hermaszewskiego, bo Wrocław jest jednym z
nielicznych miast, w którym festiwal odbywa się dopiero w styczniu
tego roku, co poza Kielcami dotyczy się tylko miast małych. Choć
trzeba przyznać, że takie opóźnienie jest akurat z korzyścią
dla potencjalnych widzów, bo zamiast w okresie adwentowego postu i
szału przedświątecznych zakupów, filmy można obejrzeć w
radosnym czasie karnawału, kiedy to jednak więcej ludzi ma czas na
rozrywkę.
Wszystkie filmy prezentowane na
festiwalu (z czego Wrocław dostał tylko część) podzielone są na
grupy tematyczne, jak chociażby Mocne Kino, Rosyjski Eros, Moskwo
Kocham Cię!, czy oczywiście Ale Kosmos!, z której to jednak
kategorii postanowiono w tym roku nie wyświetlić ani jednego filmu.
Nie zapomniano też o dzieciach, dla których przeznaczono kategorię
Mały Sputnik, w której prezentowane są znane radzieckie bajki, jak
chociażby Wilk i Zając.
Więc jeśli ktoś jeszcze nie wie co
zrobić z karnawałowym wieczorem, to do weekendu macie rozwiązanie,
a na weekend oczywiście tańce, hulanki, swawola – i tylko karczmy
nie rozwalcie!
Rysunki przytoczone ze strony internetowej festiwalu
A na koniec sami możecie zobaczyć, jak Sputnik ląduje nad Polską... a właściwie jedynie próbuje ;)
A na koniec sami możecie zobaczyć, jak Sputnik ląduje nad Polską... a właściwie jedynie próbuje ;)
Najnowsze filmy "radzieckie"?! Toś podsumował obecny system...
OdpowiedzUsuńMałego Sputnika we Wrocławiu nie ma.
Fakt, małego sputnika nie ma we Wrocławiu, ale to efekt świetnego pozycjonowania tegorocznej edycji festiwalu - wpisujesz "Sputnik nad Wrocławiem 2012" i pierwsze co ci wchodzi, to link do poprzedniej (2010) edycji, a tam Wilk i Zając - no i akurat jak sprawdzałem Mały sputnik, to przez pomyłkę mnie tam wyrzuciło.
OdpowiedzUsuńPoza tym, tegoroczna edycja sputnika w ogóle zapowiada się słabo, że nie wspomnę o jej prezentacji na stronach DCF-u, ten festiwal znam jedynie z poprzednich lat z wydania gorzowskiego - i zdecydowanie wypadał lepiej niż to, co prezentuje w tym roku DCF. No cóż, sam fakt, że nie zatrudnili Gutka już daje do myślenia...