Przedwczoraj Sputnik znów wrócił na
orbitę po kolejnej nieudanej próbie lądowania na ziemi.
Ciekawostką jest krótki spot puszczany przed każdym filmem – i podobnie jak w moim opisie, i tu rosyjski satelita kilkukrotnie uderza w ziemię i odbija się niczym piłka (lub
nieudolnie lądujący samolot) po czym ponownie odlatuje w dal.
Tymczasem do Wrocławia zawitał
kolejny festiwal filmowy, a właściwie jego reminescencje – NoweHoryzonty Tournee. I w nim daje się zauważyć wątki fantastyczne –
a dokładniej biblijne.
Poza Szatanem. Źródło: materiały kina Helios |
Pierwszy z filmów już swoją nazwą krzyczy że
nie obędzie się bez diabła – jak się później okazuje, także
i bez anioła. A wszystko to połączone w jednej postaci, i podobnie
jak we wrocławskiej „Poczcie listów miłosnych” Stefana Chwina,
utożsamione z pozornie ludzką postacią. Ten sam (człowiek?
anioł? diabeł?) równocześnie czyni cuda, jak i dokonuje aktów
przemocy – a wszystko to, aby ochronić kobietę którą się
opiekuje. Pozostaje pytanie, czy to on jest utożsamienie całego zła
panoszącego się w okolicy, czy może właśnie wybawieniem od
niego? Na to pytanie odpowiedzi należy udzielić sobie samemu po
obejrzeniu filmu, bo opisy filmów znajdujące się w sieci
prezentują sprzeczne poglądy.
Koń Turyński. Źródło: materiały kina Helios |
W 2012 roku oczywiście nie może
zabraknąć wątków apokaliptycznych. Jednak z drugiej strony nie
wypada, aby Nowe Horyzonty prezentowały film katastroficzny pokroju
2012 czy Jądro Ziemi. Apokalipsa musi być jednak
bardziej subtelna, wręcz intymna. Taki właśnie jest Koń Turyński.
Już sam punkt wyjścia zapowiada się ciekawie, bo film odwołuje
się do pewnego zdarzenia w życiu Fryderyka Nietzschego. Otóż 3
stycznia 1889 roku ten niemiecki fiolozof, wychodząc z turyńskiego
hotelu, zobaczył konia bitego na drodze przez chłopa. Wydarzenie to
doprowadziło u autora do załamania psychicznego. Niedługo później
stwierdzono u niego chorobę psychiczną, a pisarz już do końca
życia nie napisał żadnej książki. Nie znany jest los zakatowanego konia... tu właśnie węgierski reżyser Bela Tarr
puścił wodze wyobraźni, pokazując konia niczym biblijne zwierzę
niosące Jeźdźca Apokalipsy...
PS. Idąc na filmy (prezentowane w
kinie Helios na ul. Kazimierza Wielkiego) uśmiechnijcie się
życzliwie do filmowego krasnala po drodze - może to wam odda te 2 zaginione wiekopomne klisze filmowe, z których psotnik zrobił sobie rower. W samym wnętrzu kina jednak uważajcie na ukrytego Obcego, bo
inaczej i wy podzielicie los załogi krążownika Nostromo... Ale o
Obcym to jeszcze kiedyś napiszę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz