sobota, 21 stycznia 2012

Biblijnie na pasku celuloidu


Przedwczoraj Sputnik znów wrócił na orbitę po kolejnej nieudanej próbie lądowania na ziemi. Ciekawostką jest krótki spot puszczany przed każdym filmem – i podobnie jak w moim opisie, i tu rosyjski satelita kilkukrotnie uderza w ziemię i odbija się niczym piłka (lub nieudolnie lądujący samolot) po czym ponownie odlatuje w dal.
Tymczasem do Wrocławia zawitał kolejny festiwal filmowy, a właściwie jego reminescencje – NoweHoryzonty Tournee. I w nim daje się zauważyć wątki fantastyczne – a dokładniej biblijne. 
Poza Szatanem. Źródło: materiały kina Helios
Pierwszy z filmów już swoją nazwą krzyczy że nie obędzie się bez diabła – jak się później okazuje, także i bez anioła. A wszystko to połączone w jednej postaci, i podobnie jak we wrocławskiej „Poczcie listów miłosnych” Stefana Chwina, utożsamione z pozornie ludzką postacią. Ten sam (człowiek? anioł? diabeł?) równocześnie czyni cuda, jak i dokonuje aktów przemocy – a wszystko to, aby ochronić kobietę którą się opiekuje. Pozostaje pytanie, czy to on jest utożsamienie całego zła panoszącego się w okolicy, czy może właśnie wybawieniem od niego? Na to pytanie odpowiedzi należy udzielić sobie samemu po obejrzeniu filmu, bo opisy filmów znajdujące się w sieci prezentują sprzeczne poglądy.
Koń Turyński. Źródło: materiały kina Helios
W 2012 roku oczywiście nie może zabraknąć wątków apokaliptycznych. Jednak z drugiej strony nie wypada, aby Nowe Horyzonty prezentowały film katastroficzny pokroju 2012 czy Jądro Ziemi. Apokalipsa musi być jednak bardziej subtelna, wręcz intymna. Taki właśnie jest Koń Turyński. Już sam punkt wyjścia zapowiada się ciekawie, bo film odwołuje się do pewnego zdarzenia w życiu Fryderyka Nietzschego. Otóż 3 stycznia 1889 roku ten niemiecki fiolozof, wychodząc z turyńskiego hotelu, zobaczył konia bitego na drodze przez chłopa. Wydarzenie to doprowadziło u autora do załamania psychicznego. Niedługo później stwierdzono u niego chorobę psychiczną, a pisarz już do końca życia nie napisał żadnej książki. Nie znany jest los zakatowanego konia... tu właśnie węgierski reżyser Bela Tarr puścił wodze wyobraźni, pokazując konia niczym biblijne zwierzę niosące Jeźdźca Apokalipsy...

PS. Idąc na filmy (prezentowane w kinie Helios na ul. Kazimierza Wielkiego) uśmiechnijcie się życzliwie do filmowego krasnala po drodze - może to wam odda te 2 zaginione wiekopomne klisze filmowe, z których psotnik zrobił sobie rower. W samym wnętrzu kina jednak uważajcie na ukrytego Obcego, bo inaczej i wy podzielicie los załogi krążownika Nostromo... Ale o Obcym to jeszcze kiedyś napiszę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz