Scena wyjazdu androida z laboratorium
Źródło: film Test pilota Pirxa
|
To nie mógł być przypadek. Gdy trafiłem na Wrocławskie Spotkania z Fantastyką, wygrałem antologię Głos Lema (były także inne, a zarówno sam wybór książki, jak i zwycięzca wyznaczeni zostali losowo). Kilka dni później na facebookowym profilu Wratislaviae Amici znalazłem stare zdjęcie znanej mi skądinąd budowli. Nigdy nie zaglądam do tych zdjęć, jednak tym razem miałem kaprys postąpić inaczej. W opisie znalazłem zastanawiającą informację: że tu właśnie kręcony był Test Pilota Pirxa.
Wyjazd z laboratorium - stan aktualny |
Tak więc obejrzałem film. Film równie stary jak ja, „mieżdunarodny” (polsko-radziecki, a właściwie już raczej polsko-estońsko-ukraiński), trzeba przyznać, że dobry. Fabuła dosyć wierna pierwowzorowi (opowiadaniu Rozprawa z cyklu Opowieści o Pilocie Pirxie Stanisława Lema). Rzecz ma się o „nieliniowcach skończonych” (czyli humanoidalnych robotach o sztucznej inteligencji) które docelowo miałyby zastąpić pilotów statków kosmicznych. Oceny jego przydatności w trudnych warunkach dokonać miał właśnie znany chyba wszystkim fanom Lema pilot Pirx. Aby podkreślić swoją nadzwyczajną wytrzymałość na trudne warunki, robot dokonuje sabotażu mającego doprowadzić pojazd kosmiczny do skrajnie niebezpiecznej sytuacji. Aby uratować statek kosmiczny i zakończyć misję zgodnie z założeniami, humanoid musiałby poświęcić życie ludzi. Na szczęście po raz kolejny Pirx przekonuje nas o niezawodności swojego instynktu samozachowawczego.
Czy gdzieś tam, za tymi oknami, kryły się laboratoria Cybertronixu, Inteltronu lub Nortronicsu? |
Co do wątków wrocławskich, to film nagrywany był m.in. we wrocławskiej Wytwórni Filmów Fabularnych. Jednak to trochę mało by pisać o powiązaniach Pilota Pirxa z Wrocławiem. Dopiero wspomniana już wcześniej budowla daje lepszy pretekst do sięgnięcia po twórcę międzynarodowej klasy. Choć sceny laboratorium, w którym powstaje pierwszy nieliniowiec skończony nakręcone zostały zapewne w którejś z wytwórni filmowych, to film sugeruje że produkcja odbyła się w podziemiach wrocławskiego Dolmedu. Bo właśnie na wjeździe do podziemi odgrywa się scena wyjazdu eskorty z humanoidem. Dziś na zjeździe tym co prawda nie ma już angielsko brzmiącego napisu „laboratory”, wciąż jednak jest użytkowany. Trzeba przyznać, że budynek stanowi doskonałą przykrywkę do tajnej działalności a sam wyjazd z dawnych laboratoriów jest tak usytuowany, że utrudnia robienie szpiegowskich zdjęć o każdej porze. Choć nie jest to ściana północna, to przez większą część dnia wjazd znajduje się w cieniu. Z rana oczywiście jest to cień samego budynku, jednak gdy już budowla przestanie zasłaniać go cieniem, wjazd szybko chowa się w cień wysokiego wieżowca stojącego po jego zachodniej stronie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz