Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania tatooine, posortowane według daty. Sortuj według trafności Pokaż wszystkie posty
Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania tatooine, posortowane według daty. Sortuj według trafności Pokaż wszystkie posty

sobota, 11 lutego 2012

C czyli setka


Imperialni zolnierze przed sala kinowa
Imperialni żołnierze przed salą kinową

WFGW, czyli Wrocławski Fanklub Gwiezdnych Wojen. Grupka wrocławskich fanów filmu Georga Lucasa, spotykająca się co miesiąc. Mniej więcej co miesiąc, bo setne spotkanie wypadło im 8 lat po pierwszym. I trzeba niesamowitego farta, aby oprócz tak okrągłej rocznicy, trafić na premierę Gwiezdnych Wojen po raz pierwszy w technologii 3D – tego nie mógł przewidzieć nikt, kto organizował pierwszą Imperiadę w lutym 2004 roku. A tak właśnie się zdarzyło – i okazało się doskonałym pretekstem do pokazania się widzom przychodzącym na film.

Nauka strzelania z imperialnej broni
Imperialny kadet uczy się strzelać 
imperialna rekrutka strzela do gwiezdnych potworow
Imperialna kadetka
strzela do potworów
Niestety, problemy organizacyjne (wynikające z niskich możliwości technicznych jednego z wrocławskich kin) znacząco utrudniły życie fanom Gwiezdnych Wojen. Mimo to nie zawiedli, stawiając się licznie w holu kina Helios na ul. Kazimierza Wielkiego. Byli żołnierze imperialni, nieliczni rebelianci, Tuskeni... zabrakło jednak Rycerzy Jedi. Tą przewagę wykorzystały siły Ciemnej Strony Mocy aby jeszcze bardziej się wzmocnić. Jako iż szkolenie imperialnego żołnierza trwa dosyć długo, rekrutacji wśród dorosłych nawet nie brano pod uwagę. Potencjalnych kandydatów wyłowiono wśród dzieci i poddano pierwszym etapom szkolenia. Zaczęło się od nauki strzelania z imperialnej broni... do dalszego szkolenia wykorzystani zostali Tuskeni. Potencjalnym kandydatom na żołnierzy założono na głowy tuskeńskie maski, po czym kazano maszerować za jednym z Jeźdźców Pustyni. A trzeba przyznać, że niełatwa to sztuka, bo co rusz ćwiczono kolejne rodzaje chodu. I coś co wydawało się jeszcze znośnie trudne do wykonania w normalnych warunkach, nagle staje się zadaniem ponad miarę gdy trzeba je wykonać w masce która nie tylko przeraża wszystkich wokół, ale praktycznie uniemożliwia obserwację otoczenia. I mówię nie tylko o ograniczonym polu widzenia, ale także o bardzo silnym wyciszeniu dźwięków otoczenia. Choć kolejny Tusken dosyć głośno podpowiadał głosem jakie czynności należy wykonywać, to i tak najskuteczniejszym sposobem kierowania adeptem był kontakt dotykowy. Trzeba przyznać, że choć zaciąg początkowo czynili imperialni żołnierze, to ostatecznie jednak nowych członków plemienia zyskało pustynne plemię z Tatooine.

Imperialni zolnierze na ulicach Wroclawia
Imperialni żołnierze na ulicach Wrocławia

Stary Tusken pomaga mlodemu ubrac sie w pustynny stroj
Tuskeńska pomoc międzypokoleniowa
Potem Tuskeni znikli mi z oczu. Nie, nie założyli mi na głowę swej maski – jedynie korzystając ze swej umiejętności cichego przemieszczania niezauważalnie gdzieś się oddalili. Pogłoski mówią, że poszli uświetnić filmowy pościg podów. Ot, takie dodatkowe atrakcje dla widzów, którzy oprócz samego pościgu 3D, oprócz nieprzewidzianych zwrotów akcji w postaci odstrzału kilku ścigających się pilotów nagle mogli zobaczyć Tuskenów nie tylko na ekranie filmowym, a nawet poczuć oddech Jeźdźców Pustyni na własnej skórze...
Tuskeni z nowymi nabytkami
Przymiarki do zostania Tuskenem
Klasyczna wymiana helmow
Klasyczna wymiana hełmów między rebeliantem i żołnierzem Imperium
Aha, byłbym zapomniał. Powszechnym zwyczajem wśród sportowców jest wymiana koszulek po zakończonym meczu. W przypadku gwiezdnowojennych żołnierzy, tego typu wymiana mogłaby być dosyć ciężka w wykonaniu, bo najpierw trzeba byłoby zdjąć z siebie całe wyposażenie. Dlatego wśród żołnierzy zwyczaj ten trochę wyeluował i klasycznym elementem do wymiany stała się nie koszulka, ale hełm - bo jego właśnie najszybciej można zdjąć i wymienić się z przeciwnikiem. 


No cóż, z okazji tak okrągłej rocznicy pozostaje życzyć wrocławskiemu Fanklubowi kolejnych stu, jeśli nawet nie lat, to na razie przynajmniej stu kolejnych Imperiad i coraz to nowych członków.
I to zarówno z Jasnej, jak i Ciemnej Strony Mocy...
A na koniec mała dygresyjka fotograficzna:
Nawet Moc nie wystarczy na zastopowanie wroclawskich korkow
Co zrobić gdy nie uda się zatrzymać pojazdów Mocą?




Lord Sith lapiacy stopa
Pozostaje klasycznie łapać stopa

wtorek, 18 stycznia 2011

Tatooine, czyli co ma Wrocław do Gwiezdnych Wojen?

Gwiezdne wojny – czyli klasyka science-fiction. Film nakręcony przez Georga Lucasa w 1977r., szybko zyskał fanów, dzięki czemu pierwsze trzy części zostały nakręcone do roku 1983r. Pozostałe musiały czekać prawie do początku XXIw., na odpowiedni rozwój techniki kinowej. Seria gwiezdnych wojen stała się w międzyczasie natchnieniem dla wielu filmów, powstała też cała kultura związana z tą tematyką.
Fanów Gwiezdnych Wojen spotkać można oczywiście także we Wrocławiu. Najłatwiej – na kolejnym już konwencje Tatooine. Dzięki wspólnej pracy leśnickiego Centrum Kultury Zamek oraz Wrocławskiego Fanklubu Gwiezdnych Wojen, udało się zorganizować kolejne spotkanie fanów tej serii Georga Lucasa.


Wioska Tuskenów

Nazwa imprezy zaczerpnięta została od pustynnej planety Tatooine zamieszkiwanej przez Ludy Pustyni, zwane Tuskenami. Właśnie dlatego pierwsze, co wita nas w pomieszczeniach zamkowych, to właśnie wioska Tuskenów rozłożona na pustynnych piaskach. Wioski cały czas pilnuje dwójka Tuskenów, którzy bezustannie prezentują, czasem wręcz zbyt entuzjastycznie, swoją broń. No cóż, jakoś muszą dać do zrozumienia gdzie wchodzić nie można. A trzeba przyznać, że naród to bitny, od tysięcy pokoleń odpierający najazdy Huttów, Korporacji Czerków a wreszcie samego Imperium. Choć planeta pozbawiona surowców – to jednak pomysłowość Tuskenów w zagospodarowywaniu odpadów jest zaskakująca.
 

Lochy i inne atrakcje

No, ale ile można męczyć Tuskenów – warto przejść się dalej. Kolejnym celem okazały się zamkowe lochy – istna jaskinia hazardu i graczy. To tu pograć można we wszelkie rodzaje gier: RPGi, planszówki, karcianki, strategiczne uposażone nawet w specjalne makiety, a na koniec także te komputerowe. I powiedziałbym, że wszystkie związane z Gwiezdnymi Wojnami – ale właśnie w sali komputerowej jedyny wyjątek nie związany z tematyką zlotu. Amiga, C64 – dwa poczciwe, sztandarowe produkty firmy Commodore, tu jeszcze pokazały swoje możliwości. Trzeba dodać, że C64 nawet z burżuazyjnym wyposażeniem – stacją dyskietek. Niestety, jakże znany wszystkim magnetofon okazał się niesprawny z przyczyn organizacyjnych. Na konwent po prostu nie dojechała najważniejsza jego część – mały śrubokręcik do regulacji głowicy. Kto używał tego staruszka, z pewnością wie, o co chodzi.
Ale wracajmy do Gwiezdnych Wojen. Lochy były, parter z licznymi stoiskami z figurkami, przebraniami, itp. już mamy za sobą – pozostaje piętro. Wydawałoby się, że cóż jeszcze mogą robić fani Gwiezdnych Wojen poza grami i przebieraniem się w stroje przypominające głównych bohaterów. A jednak podobnie jak twórca tej kultowej serii, tak i jej fani wykazują się ogromną kreatywnością. Tak więc w ruch poszła zamkowa sala kinowa. Oprócz właściwych Gwiezdnych Wojen, obejrzeć można było dziesiątki filmików fanowskich, a także turecką podróbkę Gwiezdnych Wojen, niestety efektom specjalnym daleko do oryginału. Ale jako ciekawostka może być. Zresztą sam Lucas wysoko podniósł poprzeczkę.

Gwiezdne Wojny – to już prawie dziedzina nauki

Gwiezdne Wojny to nie tylko filmy. To już prawie dziedzina nauki – tak więc wyodrębnić trzeba było oddzielną salkę na prelekcję dotyczące ubiorów, militariów, mapy Galaktyki i jej bohaterów – dosłownie wszystkiego, co może dotyczyć Gwiezdnych Wojen. I trzeba przyznać, że doszkalając się, fani pochłaniają naprawdę mnóstwo materiałów – oprócz sześciu filmów głównych, setki odcinki serialu, komiksy, książki. I trzeba przyznać, że efekty tej pracy są naprawdę widoczne – na prelekcjach można dowiedzieć się, jak prosto osiągnięte zostały te niesamowite efekty specjalne (i to w czasach, gdy grafika komputerowa ograniczała się do kilkunastu kolorów i 320 pikseli szerokości ekranu). No cóż, gdy pomyśleć, co Lucas robił z otaczającymi nas przedmiotami codziennego użytku i w jakże istotny strategicznie przedmiot przerobił najzwyklejszą maszynkę do golenia... to zaczynam rozumieć czemu niektórzy tak wiele uwagi poświęcają temu filmowi.
Jest też miejsce na rozrywkę. Pamiętacie Romea i Julię? Chwila namysłu i... fani tworzą kosmiczną wersję tego utworu. Wujo Monteka postanawia chronić swą podopieczną przed szalonym Skywalkerem... Humor iście monthy-pythonowski, liczne walki na świetlne miecze, trup ściele się gęsto, do czego przyczynił się także Jezus... i nawet facebook traci jednego fana...



Coś dla dzieci

Jednak prelekcje czy pajtonowski humor skierowane są raczej do tych bardziej dorosłych zwolenników Gwiezdnych Wojen. Natomiast wśród odwiedzających najliczniejszą grupą są jednak dzieci. Czym je zainteresować? Do nich skierowane były zajęcia Akademii Jedi, na których nauczyć się można było szermierki mieczem świetlnym. To także opowieści starego, doświadczonego już życiem Tuskena opowiadającego nie tylko o tym, czym i jak można walczyć, ale także o przeżytych przez niego walkach. To także konkursy, w których dzięki doskonałej znajomości sagi można zdobyć nagrody. To także konkurs plastyczny, którego efekty zaskoczyły nawet portretowane postaci. To gwiezdne malowanki, tuskeński labirynt... bez papierowej wersji programu ciężko to wszystko ogarnąć, czytając go jednak staje się przed dylematem, co wybrać, a z czego zrezygnować...
No cóż, trzeba przyznać, że impreza naprawdę potrafiła zainteresować osoby ledwie lekko interesujące się tematyką Gwiezdnych Wojen, a cóż mówić o prawdziwych fanach?

Pobudź wyobraźnię, czyli anegdotka na koniec

A na koniec mała ciekawostka. Wyobraź sobie mały, lokalny sklepik całodobowy. Ot, niech się na przykład nazywa Hermes. Tak jak właśnie leśnicki sklepik całodobowy. Jak to zwykle, wokół takiego sklepiku wyobraź sobie grupę fanów taniego wina. W ciemnościach północy, najpierw daje się słyszeć pewne charczenie czy jakiś inny ciężki oddech. Dopiero po chwili z mroku wyłania się Darth Vader – no, jakby ktoś nie wiedział, taki facet w zbyt dużym hitlerowskim hełmie, jak ktoś go ładnie określił. Co robi Mroczny Lord? Zamawia butelczynę wina marki... no, „po prostu wina”, bierze ją pod pachę i wychodzi ze sklepu. Następnie przy pomocy Mocy otwiera butelkę, pociąga łyka i idzie dalej. Zapewne niejeden zwolennik „po prostu wina” zaczął się zastanawiać, czy to już nie jest o jedną butelkę za późno... A co gdyby to nie Lord Vader, a Darth Maul pojawił się na jego miejscu? Zapewne nie rozpoznaliby w nim uczestnika konwentu i czym prędzej popędziliby do lokalnego kościółka.