poniedziałek, 5 marca 2012

Marsjanie przywieźli reglamentowany dobrobyt


Wojna światów, następne pokolenie
(plakat filmowy)

Zgodnie z zapowiedzią, 2 marca odbyła się prezentacja II części Końca Cywilizacji, wspólnego wydarzenia Wielosferu i Dyskusyjnego Klubu Filmowego Politechniki Wrocławskiej. Tak jak przy pierwszej części wiadomo było że chodzi o Golema, tak tym razem nie padło ani słowo o tym, co ma nastąpić.


Mała improwizacja marsjańska


Zespół kolejkowo-śledczy
Jakież było więc zdzi-wienie, gdy okazało się, że chodzi o wizytę Marsjan. Znaczy, idea wojen światów sama w sobie nie jest czymś oryginalnym, podobnie jak wizyta Marsjan, jednak gdy okazało się, że Marsjanie nie przynieśli ze sobą zagłady a dobrobyt, to nie wiadomo czego można było się spodziewać. Wkrótce jednak okazało się, że marsjańskiego dobrobytu jest zbyt mało jak na potrzeby Ziemian, więc należało go reglamentować – w sposób chyba najbardziej znany Piotrowi Szulkinowi oraz innym ludziom wychowanym w komunizmie. Oczywiście reglamentacja oparła się o jakże znany chyba nam wszystkim (choć młodszym zapewne tylko z opowiadań) system kartek. Oczywiście nie obyło się bez karczemnych awantur w sklepie niczym z barejowskiego misia, nie obyło się bez jakże oczywistego aparatu śledczego niczym z Kafki, jednak bunt w liceum w stylu dzieci wrzesińskich przerósł moją wyobraźnię. 
Gregory Greg, Warszawskie Wiadomości Marsjańskie
A wszystko to przeplatane wypowiedziami Gregorego Pecka z Warszawskich Wiadomości Marsjańskich, który w miarę relatywnie starał się przedstawić te wydarzenia, co utrudniała mu Pani Producent, która uparcie próbowała zatuszować negatywne aspekty obiektywizmu. Co ciekawsze, Marsjanom najbardziej spodobał się nie systemowy entuzjazm jako reakcja na ich przybycie, ale rzekoma otwartość wypowiedzi i prawda płynąca z przekazu telewizyjnego.
Kreacja Marsjanina w filmie
Wojna Światów: Następne stulecie Piotra Szulkina
Tak było w części improwizowano-teatralnej zorganizowanej przez Wielosfer. Okazało się, że mimo reglamentacji marsjańskiego dobrobytu starczyło na krócej niż planowano, dlatego projekcja filmu „Wojna Światów: następne pokolenie” Piotra Szulkina odbyła się z lekkim wyprzedzeniem. Muszę przyznać, że po poprzednim filmie, ten pozytywnie mnie zaskoczył. Choć film został zrealizowany bez drogich efektów specjalnych, to wyraźnie było czuć z niego klimat fantastyki. A wszystko dzięki odrobinie srebrnej farby na twarz, srebrnym kurtkom, paru karłom i dwóm czy trzem ujęciom startującej rakiety kosmicznej z kronik filmowych. Sam George Lucas, znany ze swoich niskobudżetowych metod tworzenia „kosmicznego” sprzętu ze sprzętów codziennego użytku musi się przy tym schować... 

A może spróbujmy bez Marsjan?

Iron Idem, Wojna Światów: Następne Stulecie (Piotr Szulkin)
Choć to oczywiście w pierwszej połowie. W drugiej połowie wątek Marsjan ustępuje miejsca tematyce przewodniej filmu, jaką jest obłuda świata telewizji, metodom manipulacji używanym w systemach totalitarnych, otumaniania ludzi i ich podatności na sterowanie. Choć początkowo wydaje się, że to Marsjanie (i entuzjazm ziemskiej władzy ich goszczącej) jest przyczyną całego zła, jednak widz nawet nie zauważa, kiedy głównym winowajcą okazuje się wszechobecny System, a usunięcie Marsjan z filmu jeszcze dobitniej to podkreśla. Ponownie podkreślić należy dobór aktorów do granych przez nie ról (chociażby aktorzy znani nam z późniejszego „Piłkarskiego pokera” grający tutaj działaczy dobrze ustawionych w Systemie), choć telewizyjną obłudę najlepiej ukazują dwie sceny śmierci: szaleńca walczącego z systemem i głównego bohatera Irona Idema... Och, ktoś pomyśli, że popsułem mu niespodziankę i teraz nie warto oglądać filmu – skądże znowu, właśnie mając te fakty jeszcze bardziej dacie się zaskoczyć zakończeniu. I tak jak poprzedni film odradzałem, tak Wojnę Światów: Następne pokolenie zdecydowanie polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz