sobota, 9 marca 2013

Wszystkie strachy PRL-u

„Więc niezbędnym jest, aby widza tak nastraszyć, tak dognębić w kinie, aby po wyjściu z kina wszystkie życiowe problemy zdawały mu się błahostkami, czyli żeby nastąpiło tak zwane odgnębienie bulgogrdyczki poprzez dostraszenie cytotchawki Dywersompa. Zresztą pani i tak tego nie zrozumie, bo ja mówię terminami naukowymi a Pani jest kobietą po prostu. Dlatego powiem prosto z mostu, po chłopsku: wryło widza, paniusiu, wryło. Zobaczymy teraz ten film”
Julian Antonisz,Film grozy

Julian Antonisz, Film grozy
Problemy z internetem pewnego organizatora konwentów sprawiły, że zamiast pstrykać zdjęcia fantastycznych strojów mam teraz czas napisać kolejny wpis. A że zawirowania w pracy pozwoliły być w środę Muzeum WspółczesnymWrocławia, to i nie muszę wybierać o czym pisać.
Bo właśnie w Muzeum Współczesnym Wrocławia odbyła się w środę prelekcja o wszystkich strachach PRL-u. Choć podobnie jak w przypadku odsłonięcia Pociągu do Nieba wszystkie znaki na niebie wskazywałyby, że bunkier na placu Strzegomskim jest jakimś niesprzyjającym mi ośrodkiem fantastycznym i znów przesiedzę tamtejszą atrakcję w pracy, to jednak się udało trafić na prezentację reklamowaną m.in. hasłem „Nie musisz już oglądać horrorów PRL-u, On za ciebie obejrzał już je wszystkie”.
Julian Antonisz, Film grozy
Prezentacja zaczęła się od przewrotnego filmu Juliana Antonisza „Film grozy”. Wybranie tego właśnie filmu już z góry zapowiadało, czego nieświadomy niczego widz może się spodziewać po horrorach tego okresu polskiej kinematografii.
Potem, w formie wstępniaka można było się czemu PRL blokował pochód grozy. Problemem była metafizyczność i odrealnienie świata fantastyki, do którego już jakże blisko do religii, przedstawianej przez ówczesny system jako ogłupiające „opium dla mas”. Nie bez znaczenia były też wielkie ambicje „misyjności” „kina balkonowego” podpatrującego codzienne życie obywatela (ot, taki ówczesny Big Brother, co akurat nie dziwi mnie w systemie totalitarnym). Dopiero później analitycy filmowi podsumowali brak potrzeby straszenia w polskim filmie. Po prostu ostatnie pół wieku naszej historii dostarczyło Polakom tyle grozy, że nie potrzebowaliśmy już powiększać sumy naszych strachów. Jak zgrabnie politycznie podsumował to jeden z krytyków, „w końcu wampiry wyssały z nas najmniej krwi”.
Co więc sprawiło, że jednak pojedynczym filmom udało się przedrzeć przez grube sito komunistycznej cenzury? Z pewnością pojawiające się okresy, gdy rząd łaskawie uznawał, że zmęczony walką klas obywatel zasługuje na kinową rozrywkę. Tak więc na pewien okres kino pozbywało się swojej „misyjności” i mogło zająć się tym, co Scoobie-Doo (nie)lubi najbardziej.

Polskie filmy kanadyjskie, czyli
kochane dewizy ślijcie podli kapitaliści

Lokis, kadr z filmu. Źródło: filmyprl.pl
Tak więc zaczęły się pierwsze polskie próby z horrorem. Telewizja Polska rozpoczęła cykl „Opowieści niezwykłe” i „Opowieści niesamowite”. Filmy powstałe w tych seriach czasami określane są obecnie pojęciem „filmów kanadyjskich”, bo rzekomo miały zostać sprzedane telewizji kanadyjskiej (z pewnością za, jakże wartościowe w Polsce, dolary). Czy telewizja kanadyjska wiedziała o próbach wciśnięcia tych filmów - dziś nie wiadomo, choć wszystko wskazuje raczej o tym, że nie byli tego faktu świadomi.  Jednak już same chęci polskich twórców znacząco wpłynęły na ich ostateczną formę: krótki, stały czas trwania (pół godziny okrojone o czas na reklamy) czy nagranie na kolorowej kliszy (ewenement w czarnobiałej ówcześnie telewizji polskiej). To właśnie w tej serii powstał pierwszy polski film wampiryczny – Upiór.
Kolejny był Lokis (Strzeż się ciąży, Lokis krąży), i twórczość Żuławskiego, jak chociażby Diabeł. To dzięki odpowiedniemu podejściu za czasów komuny można było pokazać polskie zrywy narodowe przeciw rosyjskiemu najeźdźcy. Przykładem jest chociażby Diabeł, który (jak chyba każdy jego film) promieniuje mrocznym złem i ohydą godną horroru typu gore. Wielkie zrywy narodowe stanowią tu jedynie tło dla ukazania szaleństwa świata pogrążonego w apokalipsie.

Jestem rozczarowany, spodziewałem się seksu

Plakat filmu "Lubię nietoperze"
Jestem rozczarowany, spodziewałem się seksu. Tytuł wprowadził mnie w błąd. Wiadomo, że jest zapotrzebowanie na seks” - te słowa pewnego kaprala podsumowującego premierę Wilczycy doskonale określają kolejną falę polskiego horroryzmu. Po raz kolejny trzeba przyznać, że polskie horrory były straszne – jednak nie poprzez strachy w nich zawarte, a poprzez swój poziom. (Nie w pełni)Straszne historyjki były jedynie pretekstem do ukazania lekkiej (w obecnych kryteriach) erotyki na ekranie, błyśnięcia nagą piersią na ekranie. Jeśli pamiętacie Seksmisję czy KingSize (i wiecie, jak wielką rolę ma w niej postać Kasi Figury i scena z jej wielką pupą) to macie ledwie namiastkę tego, co działo się w horrorach. Ten okres to sławetna Wilczyca i Widziadło. Przeciwstawieniem się tej fali miał być pierwszy polski horror feministyczny, jednak o poziomie feministyczności tego filmu przekonać się możemy już po plakacie. Jak sami widzicie, za oglądaniem horrorów tego okresu stały zawsze dwa duże argumenty... koniec końców, Lubię Nietoperze stało się ewenementem raczej z powodu bycia pierwszym pełnometrażowym horrorem z podtekstami psychologicznymi. Trzeba przyznać, że wizja pozbycia się problemu wampiryzmu w momencie utraty dziewictwa trąci tandetnym Freudem i Jungiem.
Kadr z filmu Klątwa Doliny Węży
Potem było Medium, jak podkreślał autor prezentacji, „jedyny dobry polski humor” i film, który złotymi zgłoskami na trwałe już chyba zapisał się w historii polskiej kinematografii. Film, który samemu udało mi się obejrzeć w kinie, mimo iż brakowało mi jeszcze trochę do wymaganych12 lat (i wtedy nastraszył mnie tak bardzo, że przyznałem, że nie powinni na niego wpuszczać tych co nie mają 12 lat). Film tak strasznie kiepski, że od niego nagrodę za najgorszy film nazwano Złotymi Wężami – tak, tak, mówię oczywiście o „Klątwie Doliny Węży”. Gdy na prelekcji przypomniałem sobie kawałek filmu, to aż mną przejęła groza, że można było zrobić tak kiepski film...
PRL-owski pochód grozy zamknął Powrót Wilczycy – jeden z nielicznych w tamtym okresie sequeli...

„Jak Pani stwierdziła na sobie, jest Pani tak przerażona filmem, że aż strach. I teraz jak Pani wyjdzie Pani na ulicę, to poczuje się Pani szczęśliwa. Czy czuje się już Pani choć trochę szczęśliwsiejsza? 
Aaaaa... WAMPIRYYYY!!!”
Julian Antonisz,Film grozy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz