sobota, 26 lutego 2011

Nieziemskie istoty w hotelu Monopol

Na zorganizowanej przez Stowarzyszenie Podróżników Wrocławskich  "TuiTam" wycieczce spodziewałem się raczej porobić zdjęcia na drugiego swojego bloga, jednak warunki oświetleniowe nie sprzyjały zdjęciom. Jakie było moje zaskoczenie, gdy w trakcie zwiedzania hotelu Monopol pod sufitem zauważyłem UFO, a właściwie NOL-a, bo przecież trzeba chronić język ojczysty. Gdy próbowałem zrobić mu zdjęcie – przyjrzałem mu się dokładniej, i okazało się że to raczej nieziemska istota, tyle że wcześniej patrzyłem na tył jej głowy.
Tych nieziemskich istot jest więcej, powiem więcej – są nawet ich dwa rodzaje, różniące się kolorem (odnalazłem białe i czerwone). Nie wiem czy ściągnęła je atrakcja wycieczki – Marlena Dietrich (a właściwie kto wie – może to tylko jej duch, choć wyglądał bardzo realnie), czy są tutaj „od zawsze” - ciężko określić. Jednak nie ma co się ich bać. Choć patrzą na wszystkich z góry, już sam ich wygląd daje do zrozumienia, że dbają o przyjazny nastrój w pomieszczeniach i rozświetlają życie przebywających pod nimi Ziemian. I trzeba przyznać, że w salach restauracyjnych w których je znalazłem, panowała zupełnie inna atmosfera, niż np. w holu hotelu.
PS. Tak, tak, oczywiście, to lampy oświetleniowe widziane od dołu – ale ich specyficzny design zbyt usilnie kojarzył mi się z twarzą...

wtorek, 22 lutego 2011

Już wkrótce kolejna konwentowa uczta we Wrocławiu

Już wkrótce coolkon – kolejny zlot miłośników fantastyki który wpisuje się w ideę robienia konwentu fantastycznego na każdą porę roku. I nie wiem, czy jakiekolwiek inne miasto w Polsce może się pochwalić taką ilością. Tegoroczną zimę powitaśmy specjalizowanym konwentem starwarsowym, na wiosnę pora na poszerzenie horyzontów. Tak więc na wiosnę coś ciekawego znajdą dla siebie miłośnicy chyba wszystkich kategorii fantastyki. I trzeba przyznać, że już w tej chwili ciężko się połapać we wszystkich zapowiedziach, a kto wie, czy jakieś punkty nie pojawią się w ostatniej chwili?



Po pierwsze, science

Science – czyli nauka, nazwa gatunku science-fiction wprost mówi, że to nie są jakieś czcze wymysły, a fikcja ma jakieś podstawy naukowe i na konwencie fantastycznym nie może zabraknąć wiedzy. Tak więc przewidziane jest mnóstwo prelekcji. Część z nich to bardziej wykłady fanów pragnących coraz to dokładniej poznać, co też się ulęgło w głowie ich ulubionego autora, część jednak to próba prostszego uzmysłowienia, że nawet w twórczości fantastycznej jakieś reguły fizyczne istnieją, a często nawet to właśnie one pozwalają wymyślać coraz bardziej dziwne światy. Tak więc autorzy prezentacji pójdą w ślady naszych ulubionych pisarzy – i też pod płaszczykiem ciekawostek będą próbować przemycić informacje, które w szkole wydawały nam się nudne, a dopiero w fantastyce pokazują swoje arcyciekawe oblicze. Tak więc będzie prelekcja o fizyce w sztukach walki i o tym, jak już dziś możemy przygotować postapokaliptyczną broń oraz o podstawach teorii podróży w czasie.

Po drugie – twórczość

Jak już wspomniałem, oczywiście będzie też humanistyka, czyli analizowanie najdrobniejszych kruczków twórczości fantasy i sci-fi, czyli szereg prelekcji na temat Miecza Prawdy T. Goodkinda, o mandze i anime, o Luisie Royo, rpg-ach, itp. Każdy, kto choć trochę próbuje stanąć „po drugiej stronie barykady” zainteresuje się zajęciami dla przyszłych twórców fantastyki – i chyba mowa o każdym rodzaju twórców. Dla pisarzy – przewidziano prelekcje o kreowaniu bohaterów, przemycając przy okazji informacje o teoriach Junga. Kto zamiast pisania opowiadań woli tworzyć nowe rodzaje gier – dowie się, jak od podstaw zbudować własny system bitewny i o matematycznej mechanice rpgów. Kto zamiast pisania woli stworzyć coś do oglądania – może spróbować swych sił w tworzeniu neuroshimowych makiet. Twórcy absurdów – poznają jak nielogiczna potrafi być logika.

A wszystko się zazębia...

… a powiązania świata fantastycznego i realnego spotkać można na każdym kroku a na konwencie dowiedzieć się można dowiedzieć o świecie, który nas otacza. Tak więc czeka nas dawka wiedzy o mitologii nordyckiej (a więc zapewne wierzenia Wikingów – ale czy tylko?), średniowieczu (także i o tym, jak błędnie je postrzegamy), o tym, skąd pochodzą runy i czy na pewno to tylko książkowa „magia”, o zakonach rycerskich, o tym jak I wojna światowa zainspirowała twórców fantastyki – i odwrotnie, jak bardzo na losy II wojny światowej wpłynęła okultystyka.

Cel główny: ZABAWA!!!


Tak, tak – nawet ten ogrom wiedzy służyć nie czemu innemu, ale temu naszym hobby, zainteresowaniom – czyli szeroko pojętej fantastyce. Ale jakby tego było mało, to przewidziano także bardziej rozrywkowe atrakcje. Na miejscu czekają nas rozgrywki karciane, rpgowe, bitewne – i mówię tu zarówno o towarzystwie do grania, jak i o niezbędnych do zabawy sprzętach. To także okazja do zapoznania się z nowościami wydawniczymi rynku. Odświeżyć też będzie można stare dobre dzieje – i kto jeszcze pamięta, jak wgrać grę na atari, commodorka czy Amigę, będzie miał okazję pograć w stare dobry gry (w razie czego, pomocą we wgrywaniu służyć będzie ich właściciel). Przewidziano też LARP-y, i mam nadzieję, że wreszcie dane mi będzie poznać w praktyce, z czym to się je. Kto woli jednak bardziej pasywną rozrywkę, zapewne będzie mógł obejrzeć postacie z Gwiezdnych Wojen, posłuchać rockowej muzyki na żywo...

Miała być krótka zapowiedź, a wyszło jak wyszło... prawda, że dużo atrakcji nas czeka za niecałe dwa tygodnie?

Informacje praktyczne:
Data: 4-6 marca 2011
Miejsce: ul. Kamienna 99/101, Wrocław (Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowaczy nr 11)
Koszt imprezy: 10zł/1 dzień, 35zł/trzy dni z noclegiem
Wyżywienie: za dodatkową opłatą, przygotowane będą specjalne zestawy śniadaniowe i obiadowe, oraz „dania barowe”
Więcej informacji: www.coolkon.pl

niedziela, 13 lutego 2011

Walentynki alternatywne

Św. Walenty, patron zakochanych. Mało kto pamięta, że to także patron chorych psychicznie i szaleńców. Więc choć w fantastyce ciężko o wątki romantyczne, tak dużo łatwiej o szaleńców. To właśnie po wariata wybiera się Gusiew do szpitala na ul. Poniatowskiego. Nie wiedzieć czemu właśnie tam, a nie do znajdującego się w pobliżu szpitala na Kraszewskiego, w którym znajduje się obecnie instytut psychiatrii, ale któż zrozumie myśli fantasty.

Ledwie orientował się w drewnianej zabudowie, a i to dlatego, że przestudiował wszystkie albumy z rycinami przedstawiającymi stary Wrocław. Jednak wydawało mu się, że rozpoznaje szpital na Poniatowskiego – ten murowany, który pamiętał, a nie średniowieczny.
- I można tak sobie zabrać ze szpitala kogo się chce?
- No pewnie - Wzruszyła ramionami. - Będą się cieszyć. Jedna gęba do żywienia mniej.
A. Ziemiański, Legenda, str. 248 w książce „Zapach szkła”

Wydawałoby się, że tak olewające podejście do pacjenta to przeżytek średniowiecza – jak pokazują jednak najświeższe wiadomości, to niestety wciąż jeszcze się zdarza w polskich szpitalach.

Wracając do szpitala – obecnie znajduje się w nim Zakład Chirurgii Eksperymentalnej wrocławskiej Akademii Medycznej. Cały teren jest zamknięty, dlatego zza przystanku obejrzeć można tylko ozdobne stare wejście boczne, obecnie nie używane, z rzeźbą Matki Boskiej nad drzwiami. Więcej o szpitalu, którego nie ma, przeczytacie na Moje Miasto Wrocław 

Trzeba przyznać, że nawet pogoda mi się trafiła taka jak w opowiadaniu Ziemiańskiego...
„I wreszcie Irka... Umyta w rzece, uczesana, z chorobą skóry. Nie umiał przyznać się sam przed sobą, że coraz bardziej go pociąga. Przecież we śnie chyba nie można się niczym zarazić? Roztarł rękami twarz. Jezu! Czuł dotyk, tak jak w realnym świecie, czuł zimno wokół, widział obłoczek pary, która wydobywała się z jego ust przy każdym oddechu. Prawidła snu. Nie mógł ich pojąć."
A. Ziemiański, Legenda, str. 248 w książce „Zapach szkła”

PS. Tym samym poszukiwania Fałszywego Cmentarza uważam za rozpoczęte.

środa, 9 lutego 2011

Dzieciaki w kosmosie

szesciolatkowie przed makieta ISS
Szkolenie kosmonauty to proces długotrwały, który zaczynać trzeba już we wczesnych latach. Zapewne wie o tym NASA, zapewne wie o tym także Centrum Handlowe Korona, gdyż właśnie to do sześcio-, siedmiolatków skierowała swoją kosmiczną akcję. Tak, tak – centrum postawiło na edukację dzieciaków. Bo po cóż by zorganizowała akcję „dzieciaki na księżycu”? I choć nie chcą oficjalnie przyznać się do współpracy z NASA, to naszywski na dziecięcych kombinezonach pozbawiają wszelkich złudzeń. 

kosmonauta na księżycuWystawa na szybko

Przypadkowemu przechodniowi na początek w oczy rzuca się wystawa makiet i miniatur sprzętu kosmicznego. Wchodząc głównym wejściem, prawie dosłownie wchodzimy na makietę modułów mieszkalnych. Mnie dane jednak było wejście od strony kina, więc pierwsze co zauważyłem, to makieta ISS-u – międzynarodowej stacji kosmicznej, chyba najbardziej rozsławionego obecnie etapu projektu kolonizacji kosmosu, znanego chociażby graczom jakże popularnej gry Civilisation. Stojący tuż obok manekin w stroju kosmonauty wygląda bardziej jak reklama znajdującego się w pobliżu sklepu z ciuchami, i gdyby nie opis, niekoniecznie skojarzyłbym go z wystawą. Jednak miniatury rakiet, wahadłowców nie budzą wątpliwości – tak, tak, to wciąż wystawa kosmiczna. 
Kawałek dalej – już bardziej artystyczna wizja, niż prawdziwa makieta teleskopu Hubbla – choć mało dokładna, to jednak stanowi doskonały przykład kreatywności i może kogoś zainspiruje do stworzenia ciekawego stroju na bal przebierańców. Krok po kroku, dochodzę do głównej stacji księżycowej – a właściwie, po raz kolejny, zaledwie dwóch makiet imitujących baraki stacji księżycowej. Na razie jednak kontynuuję dalsze zwiedzanie części wystawowej – idąc dalej podziwiać można liczne zdjęcia przedstawiające kosmonautów przy ich codziennej pracy. I to pozornie koniec atrakcji dla dorosłych, więc może pora poświęcić czas naszym milusińskim?

No właśnie, dzieciaki!!!

zafascynowani wykladem szesciolatkowieA tak naprawdę, to dla nich została przygotowana ta atrakcja. Na szybko polecam podejść z nimi do kosmicznego placu zabaw, gdzie dziecko wyposażone zostanie w zestaw kredek i kosmicznych kolorowanek. Bardziej ciekawskie kilkulatki, już w miarę samodzielne, polecam jednak odprowadzić do wspomnianej stacji księżycowej. Tam, po wpisaniu na honorową listę kosmonautów, zabrane zostaną przez obsługę naziemną na zwiedzanie wystawy połączonej z astronautycznym kursem. A więc to wszystko, co dopiero rodzice oglądali czytając jedynie skąpe opisy, teraz ich dzieci poznają z ust kosmicznego przewodnika, który niejedno doda od siebie. Trzeba przyznać, że zarówno czas, jak i sposób prowadzenia kursu doskonale przystosowany jest do psychiki dziecka – żadnych naukowych dłużyzn, ciągła interakcja z dziećmi i pobudzanie ich do myślenia, w międzyczasie także odrobina wysiłku fizycznego. No i te bajeranckie kostiumy... oj, przepraszam, jakże kosmiczne kombinezony. 
makiety rakiet kosmicznychCzęść rodziców komórkami pstryka fotki swoim pociechom, część nadgorliwie pilnuje ich na każdym kroku. A przecież niepotrzebnie, przecież pozostają pod fachową opieką (ale oczywiście bez przesady, pozostawienie pociechy na czas zakupów to chyba jednak przejaw braku odpowiedzialności). Po co skupiać swoją uwagę na pilnowaniu pociechy, gdy w czasie można się dowiedzieć tylu ciekawych rzeczy?

Ale co zrobić z rodzicami?

makiety lunochodow
kombinezon kosmonautyMamusie z pewnością posłuchają informacji o tym, czy lepszy jest strój pomarańczowy czy biały w zależności od okoliczności, i o tym, jak jedną małą wajchą kosmonautka może szybko stracić parę zbędnych kilogramów (lub, w miarę raczej rzadkich potrzeb, tych kilku kilo nabrać). Albo o tym, ile warta jest prawdziwie kosmiczna kreacja. Już słyszę rozdrażnionych facetówm, że tylko szmatki, ciuszki – a przecież oni z kolei mogą posłuchać, co lepiej sprawdzi się jako kosmiczna ciężarówka i jaki pojazd najbardziej nadaje się na księżycowe warunki (notabene, jeśli chodzi o stan dróg, warunki zdecydowanie przypominające nasze polskie realia – kto do Korony dojechał przez Kowale, z pewnością wie o co chodzi). 
Na koniec, w jednym z księżycowych modułów mieszkalnych na dzieci czeka specjalny kosmiczny film, a później kosmiczna zabawa w kosmicznych ciemnościach.
dzieciaki zafascynowane kosmiczna wystawa
Dodaj napis
No i co tu powiedzieć podsumowując? Jeśli masz dziecko – to w okresie ferii zimowych ukoronuj jego wysiłki kosmiczną wyprawą. Jeśli nie masz... no cóż, słyszałem o ludziach którzy „pożyczali” dzieci od znajomych, bo wstyd im było pójść samemu na pierwszego shreka. Więc jeśli ty też się wstydzisz pójść na kosmiczną wystawą, to może to właśnie jest rozwiązanie dla ciebie?
No, i zapomniałbym – oczywiście można też zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie, w stroju kosmicznym, w kosmicznej przestrzeni...