Od zawsze lubiłem Czekoladziarnię. Ot, kiedyś wszedłem, spróbować czekolady... i mi się spodobało. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że prowadzą zajęcia dla młodych poszukiwaczy smoków... choć z racji wieku to już nie moja kategoria wiekowa, ale czemu by nie skorzystać z okazji i nie wziąć na spytki specjalistów od wrocławskich smoków?
Walka małpy z wiwerną |
Wycieczka rozpoczęła się pod pręgierzem. Na początek mały wykład dla milusińskich, żeby umieli smoka od wiwerny rozpoznać, bo przecież choć podobne, to przecież wiadomo, że to jednak dwa różne stworzenia. Stąd już Kurzym Rynkiem można udać się do kościoła św. Marii Magdaleny aby szukać na ambonie pierwszego smoka. Niestety, trzeba się było obejść smakiem, bo w kościele właśnie się zaczęła msza, i nie wypada z kuszą czy toporem biegać za wystraszonym zwierzakiem.
Smok - rzygacz |
Niepysznie wracam więc na rynek, aby tu szukać wrocławskich smoków. I któż by pomyslał, że na wrocławskim ratuszu ukryło się tyle tych gadów? Dwa nad jednym z wejść, cztery na dachu bezczelnie udają rzygacze i ani próbują się chować... (trzeba przyznać, że te wrocławskie smoki, to jakoś wolą wodą, nie ogniem, zionąć... a potem się dziwić, skąd te powodzie się biorą...) I jeszcze kolejny schował się pod ochroną siatką. Jeszcze kolejny, choć schował skrzydła, to przy wszystkich tłucze się ze świętym Jerzym, licząc na odmianę losu. Trzeba przyznać, że na wschodniej ścianie znaleźć można dużo zwyczajowych scenek z życia, i właśnie wśród nich można znaleźć najwięcej smoków. Kolejny smok, tym razem bardziej rubaszny schował się na południowej ścianie – ale o ratuszowych smokach jeszcze wam opowiem...
Patrzcie, SMOK!!!! I nawet niedźwiadek już niestraszny... |
Stąd już pora na plac Solny, do mojego ulubionego, Smoka Wrocławskiego. Tak, to ten sam którego z taką fantazją opisywałem 1 kwietnia. Okazało się, że moje wymysły dotyczące Smoka Wrocławskiego... okazały się prawdą. No, może z wyjątkiem tego gazu łupkowego. Okazuje się jednak, że Wrocław miał swojego oficjalnego smoka, który nazywał się Strachota, i to właśnie ten smok siedzi teraz na placu Solnym. Mieszkał sobie w pobliskiej Wrocławiowi wiosce Strachocin (obecnie dzielnica Wrocławia). Ale o czosnkowej łącze, Smoczej Studni i Konradzie opowiem jeszcze przy okazji...
Tymczasem na ul. Szajnochy czeka ostatni smok. No, prawie ostatni, bo pani przewodnik postanowiła chyba nie męczyć smoka na pl. Nankiera. Tak, tego wyliniałego, wysuszonego staruszka, z którego zostały już tylko kości i pozbawiona drogocennych łusek skóra...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz