czwartek, 15 grudnia 2011

Do trzech premier sztuka...


Milosc we Wroclawiu - okladka
Gdybym miał talent Ziemiańskiego, przy okazji poszukiwań „Miłości we Wrocławiu” pewnie do szerokiego zakresu gatunków literackich (od fantastyki do kryminału) dopisałbym powieść szpiegowską. Książce która miała stać się promocją miasta Wrocławia towarzyszył ogrom tajemnic, z którymi z pewnością lepiej poradziłby sobie James Bond niż Sherlock Holmes. Najpierw fałszywe informacje dotyczące daty premiery, rozpowszechniane przez miasto. Gdy ten temat udało się przeskoczyć i na stronie głównych prowodyrów, Zakochanego Wrocławia, pojawił się baner reklamowy – zaraz okazało się, że prowadzi do strony wydawnictwa, które usunęło informacje o książce. A właściwie nie usunęło, a jedynie utajniło – za każdym razem gdy trafiałem na tą stronę okazywało się, że nie mam uprawnień do oglądania strony. Trochę dziwne żeby wydawnictwo utajniało produkty, które stara się komercyjnie sprzedawać.
No cóż, w książce nie chodzi o to, żeby ją odnaleźć w sieci, ale aby ją przeczytać. Wydawałoby się, że szkoda czasu na durne szpiegowskie zagrywki, wystarczy pójść do księgarni i ją kupić. Niestety, okazało się, że główny potentant rynku księgarskiego w Polsce nie ma jej w sprzedaży. Próby szukania jej w sklepach internetowych też nie szły najlepiej. Oczywiście organizatorzy nie pofatygowali się poinformować potencjalnych czytelników gdzie kupić książkę.
Zapytani wprost „organizatorzy” potrafili wymienić zaledwie JEDNĄ księgarnię w całym Wrocławiu sprzedającą tą książkę! Oczywiście, jak na reguły tandetnej powieści szpiegowskiej przystało, księgarnia w swej nazwie ma człon "tajne".  Trochę mi to trąci promowaniem na siłę „znajomych królika”, co w wydaniu jednego z wydziałów Urzędu Miejskiego raczej nie świadczy dobrze. Informacja okazała się niepełna, książki oficjalnie sprzedaje jeszcze kilka księgarni we Wrocławiu i ogólnopolska sieć Matras.
W przypadku premier książek, standardem są spotkania z autorami. Ale przecież skoro chodzi o książkę utajnioną, nie można nadawać sprawie nadmiernego rozgłosu. Zakończyło się na (zapewne opóźnionym) cichym wyłożeniu książki w kilku pomniejszych księgarniach. Dodajmy, że z rozmów z dwoma autorami opowiadań zamieszczonych w książce wiem, iż jeden jeszcze na trzy dni przed ogłoszeniem daty premiery książki nic nie wiedział, że w ogóle będzie ona w najbliższym czasie wydana, drugi – o premierze dowiedział się dopiero kilka dni po z mojego bloga. No konspiracja pełna, informacja zatajona nawet przed autorami. A żyrafy wchodzą do szafy...

Premiera z prawdziwego zdarzenia
Milosc we Wroclawiu - portrety autorow
Jak widać, chyba niska sprzedaż książki połączona z naciskami wydawnictwa uświadomiła sponsorom, że jednak po to się wydaje książkę, aby ją promować. Po dwóch nieudolnych premierach, w najbliższą niedzielę postanowiono zorganizować trzecią premierę. Tak, tak, bo mimo dwóch poprzednich premier, o organizowanym w niedzielne popołudnie spotkaniu wszędzie mówi się „premiera”. Jak dla mnie, to trochę naciąganie definicji tego pojęcia, jednak z drugiej strony, dopiero to będzie prawdziwą premiera, jaką powinna mieć książką wydana jako, było-niebyło, nietypowy materiał promocyjny. Więc wszystkim czytelnikom bloga chciałbym zaproponować spotkanie autorskie z Gają Grzegorzewską, Łukaszem Orbitowskim, Joanną Pachlą, Marcinem Świetlickim, Krzysztofem Vargą oraz Andrzejem Ziemiańskim. W niedzielę, o godzinie 17, w Mediatece. I mam nadzieję, że w ostatnie przedświąteczne popołudnie nie będę musiał pisać tu notki prostującej z przeprosinami... na szczęście książkę udało mi się już kupić, więc niezależnie od prawdziwości pogłosek, z pewnością niedługo przeczytacie wpisy dotyczące miejsc opisanych w antologii. Ze względu na zbliżające się święta, bez obawy o wpadkę mogę polecić tą książkę jako doskonały prezent pod choinkę.

Wciąż nie dość szpiegowskiej polityki dezinformacji
PS. a na stronie Miasta Wrocławia znów dezinformacyjne kłamstwa. "Do miasta zaproszono pisarzy, którzy za dobrze go nie znają". Zdecydowanie nie da się tego powiedzieć o Ziemiańskim, Orbitowski też raczej dobrze zna miasto, ciężko też przypisać te słowa do debiutującej w książce absolwentki Uniwersytetu Wrocławskiego, Joanny Pachli. Lektura opowiadań kolejnych autorów też sugeruje, że wizyta przy okazji pisania utworów do antologii raczej nie była ich pierwszą wizytą w Mieście Spotkań i raczej miasto jest już im mniej lub bardziej znane. Jak już jednak wspomniałem, gdybym miał talent Ziemiańskiego, napisałbym książkę szpiegowską... Jako autorowi bloga pozostaje mi jedynie dopisać kilku (pewnie ze dwóch, trzech) autorów piszących o Wrocławiu w powiązaniu z aspektami fantastyki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz