niedziela, 24 czerwca 2012

Więc kto zacz, ta Wiedźma Walońska?

Jedna z Wiedźm Walońskich

Walończycy – pradawne plemię, wywodzące się jeszcze od Celtów, którego źródeł szukać można na terenach współczesnej Belgii. To, z czego najbardziej byli znani, to talent do odszukiwania źródeł minerałów i innych złóż podziemnych. To właśnie oni dosyć szybko rozprzestrzenili się na całą Europę celem wydobywania bogactw ziemi. W swych poszukiwaniach nie ominęli oczywiście Gór Izerskich czy Karkonoszy, gdzie odkryli złoto i inne minerały.

Młoda księżniczka poddana walońskim rytuałom
W trakcie obrządku wypędzania złych mocy
Choć dziś dysponujemy nowoczesnymi technologiami pozwalającymi nam zajrzeć w głąb ziemi, to wciąż poszukiwanie naturalnych bogactw nie obejdzie się bez odwiertów próbnych. Jakże więc tej niezwykłej sztuki poszukiwania dokonali pradawni Walończycy, nie dysponujący georadarami i innymi współczesnymi wynalazkami? Otóż okazuje się, że równie dobrze radziły sobie z tym Wiedźmy Walońskie. Przedstawicielki tej jakże zaszczytnej profesji, wywodzącej się od słów „ta, która wiedzę ma” doskonale wyczuwały tajemne siły bijące od podziemnych złóż i wyłapywały z nich te najcenniejsze. Choć co prawda nie wszystkie wiedźmy posiadły tą umiejętność. Były takie, co znały się na ziołach, umiały zasklepiać rany czy wreszcie potrafiły wyciągać energię z kamieni aby przekazać ją człowiekowi i go uzdrawiać. Tak więc w każdej grupie musiało być kilka Wiedźm Walońskich, a każda specjalizowała się w swoim zakresie. Aby jednak w grupie nie dochodziło do konfliktów, Wiedźmy wybierały wśród siebie tą najmądrzejszą, i to jej przysługiwała rola Wiedźmy Wiodącej.

Gdzie jest źródło tych mocy?

Wiodąca Wiedźma Walońska skupiona na swym rytuale
Umiejętności i skupienie pozwalają dobrać optymalny skład mieszanki
Oczywiście, jak to ma się z każdą mocą magiczną, tak i umiejętności Wiedźm Walońskich wymagały odpowiednich rytuałów. I choć podpatrzyć mógł je każdy, to jednak cała ich istota kryła się w szczegółach. Ile czerwonego ziela dodać do mikstury na miłość, a ile  zielonego do proszków na biegunkę – to wiedziały tylko Wiedźmy. Co istotne, nie było uniwersalnej receptury na dane lekarstwo czy mieszankę – to Wiedźma wyczuwała ile mocy jest dziś w każdym z zebranych ziół i na tej podstawie dobierała proporcje. Na własne oczy widziałem to skupienie na fluidach wydobywających się z mieszanki – a chwilę później ręka zdecydowanym ruchem pędziła do misy z odpowiednim zielem i dobierała jeszcze trochę suszu.
Palenie bylicy poprawia humor
Palenie bylicy poprawia humor :)
Większość społeczeństw nie czuła szacunku dla wiedźm i czarownic. Owszem, doceniali ich wiedzę, bali się nadepnąć im na odcisk, aby czarownica nie odwdzięczyła się jakimś liszajem czy urokiem za nadobne... ale ciężko mówić o szacunku. W miarę godne ich traktowanie wynikało ze strachu... a strach często rodzi nienawiść, prowadzącą nawet do palenia na stosie. A już mieszkanie na uboczu było wręcz przymusowe, bo nikt nie chciałby mieć tak niebezpiecznej sąsiadki. Zupełnie inaczej traktowane były Wiedźmy przez Walończyków. Potomkowie Celtów traktowali je z pełnym szacunkiem i oddawali im honory godne władców. Bo takaż i była ich rola – władać danym plemieniem. I władały mądrze swymi ludźmi, bo żadna złośliwa i mściwa jędza nie była w stanie posiąść magicznych mocy.

Na co nam dziś pradawne Wiedźmy?

Dziś, w czasach komputerów, gps-ów i internetu, Wiedźmy straciły na znaczeniu. Gdy rozboli nas żołądek, możemy zawsze pójść do lekarza. Geolodzy szukający złóż raczej sięgną po specjalistyczne mapy czy odpowiednią elektronikę, niż spytają Wiedźmy odprawiającej pradawne gusła. Walończycy stali się głównie turystyczną atrakcją, choć niejednemu przydałyby się celtyckie rytuały odczyniające złe uroki i (z racji swej formy) nakazujące choć na chwilę przystanąć, przyhamować w codziennym biegu. 


Walońskie obrzędy Wiedźm
A ja się tych Wiedźm nie boję i język im pokażę 
Lecz właśnie Noc Świętojańska jest doskonałą okazją aby przypomnieć sobie zwyczaje przodków, aby oprócz plecenia i rzucania wianków poskakać nad ogniskiem, powdychać tajemnych oparów w magicznym kręgu, wetrzeć olejki siły w swe dłonie. A na koniec – zamknąć swe złe moce w małej sakiewce, i razem z nią spalić je w świętym ogniu. Więc kto nie był wczoraj w Zamku, niech w te pędy pakuje swój plecak i podrepcze do najbliższej Chaty Walońskiej, choćby tej w Szklarskiej Porębie

1 komentarz:

  1. Czy są jakieś znane wiedźmy walońskie w Polsce, poza Margaritą Kochan?

    OdpowiedzUsuń