Teraz zniszczymy cały świat. Zebranie konspiratorów |
Pierwszy czerwca miałem zaplanowany z
wyprzedzeniem. Gdzieś na mieście znalazłem plakat przedstawienia
„Trzy radosne krasnoludki”. No bo to Dzień Dziecka, no bo za
słabo się rozwija dział „Fantastyczny dla dzieci”, no bo jakże
wrocławski wątek krasnali w teatrze... ale się nie dało. No po
prostu się nie dało, bo w prasie znalazłem notatkę o „Ostatniej
nocy Szamanów”, która pokrywała się z przedstawieniem
teatralnym. Wątek zbliżony do niedawnych Dni Fantastyki, do tego
dużo nawiązań do apokalipsy, wizja świata przedstawiona na
wystawie opisana też została bardzo wciągająco. No i ta
lokalizacja – Port Miejski. Od razu włączyło się dzikie
myślenie: będą melexy dowożące na właściwe miejsce – ale czy
trzeba z nich korzystać? Czy da się przy okazji zaliczyć jeszcze
kawałek portu? Zarówno w normalnych okolicznościach, jak i jako
„atrakcja alternatywna” na wypadek, gdyby samo wydarzenie okazało
się jednak mało ciekawe, bo odbierałem je głównie jako koncert
muzyki elektronicznej.
Port Miejski okazał się w pełni
zamknięty. Znaczy, swobodnie można było chodzić pomiędzy
budynkami, jednak wszystkie były pozamykane. Tak więc rozglądając się
tylko trochę na boki, grzecznie udałem się na miejsce samej
instalacji.
Sztuka. Szaleństwo |
Trzeba przyznać, że całość miło
mnie zaskoczyła. Okazało się, że zapowiadane jako koncert
elektroniczny wydarzenie okazało się mieszanką wszelkich atrakcji.
Muzyka okazała się jedną z części całej wystawy, sporej liczby
różnorakich instalacji, poczynając od klasycznych rzeźb, zdjęć,
obrazów aż po prezentacje elektroniczne. Szalony, nieruchomy
fioletowy manekin dynamiką swojej postaci lecący do nie zawsze
zauważających go ludzi mógł być odbierany jako wołanie sztuki
o jej zauważanie – wołania często ignorowanego przez przechodniów.
Zresztą, kto by tam zrozumiał artystów? Abstrakcyjność
niektórych instalacji dążyła do nieskończoności i lepiej było
nie wnikać co autor miał na myśli.
Dźwięki apokalipsy
No tak, ale miało być o muzyce. Albo
o apokalipsie świata szamanów. I w sumie było. Muzyka była
różnoraka, tak samo jak różnorakie są wizje apokalipsy. Bo
przecież nikt z nas nie wie, jak przyjdzie do nas apokalipsa. Może
towarzyszyć jej będzie miarowe bicie dawnych wojskowych werbli mające wystraszyć ofiarę, aby obezwładniona dała się zabić? A może przyjdzie
niezauważona, zaskakując nas wśród zabawy? Może zastanie nas
wśród codziennego zgiełku, a może to właśnie hałaśliwy zgiełk
będzie efektem jej działania?
A może to jedynie wymysły jakiegoś
nawiedzonego szamana, który jedynie przedawkował codzienną porcję
grzybków? Może sami sprowadzimy na siebie apokalipsę, nadmiernie
upraszczając wszystkie czynności, a potem sami już nie będziemy w
stanie ogarnąć otaczającego nas świata? A może zabije nas
codzienna rutyna, brak umiejętności reagowania na zmiany,
powtarzanie upartych schematów nie zauważając pilących potrzeb? Choć zapowiadana, zaskoczy nas w trakcie codziennych czynności, w trakcie prania, wieszania czystych obrusów na sznurku, choć i tak nie zdążą już wyschnąć? Wszystko to można było odnaleźć w muzyce i otaczających całość
instalacjach.
Szamańskie grzybki. Tam, gdzie umysł zasypia... |
Z najciekawszych projektów wymienić
muszę „atomową prognozę pogody”, która w klimacie zwykłej
pogodynki zapowiadała, gdzie danego dnia będzie nadmierne stężenie
promieniowania, gdzie będzie opad bomb atomowych, jak ścierać się
będą fronty (tym razem jednak wojskowe). A wszystko w spokojnym
klimacie raczej kojarzącym nam się z zapowiedzią w stylu „zbliżający się front wyżowy sprawi, że dziś
we Wrocławiu będzie słońce i 24 stopnie Celsjusza, Suwałki będą
marznąć w deszczu; stężenie pyłków sosny raczej będzie na
niskim poziomie i raczej nie będzie uciążliwe dla alergików”.
Człowiek - co to znaczy?
Interesująca była prezentacja prawie
czarno-białych grafik-makabresek, pokazujących mogących powstać
ohydnych mutantów. Prawie czarno-białych – bo choć bardzo oszczędnie, to jednak
używał odrobiny koloru aby podkreślić apokaliptyczność swych
wizji.
Ciekawe też były dwie instalacje
ukierunkowane na człowieka – i to, jak go możemy poznać. Jedna –
to podświetlane od dołu zdjęcia, posegregowane w mini-regalikach.
Takie „rentgenowskie” prześwietlenie człowieka – jednak nie w
ujęciu medycznym, nie ciała ludzkiego, ale to, co stanowi o nim, co
po nim pozostaje. Jedne mini-regaliki to głównie jego ubrania,
noszone kosztowności, przedmioty które nosi w kieszeni; inne – zdjęcia ludzi których poznał,
wydarzenia w jego życiu, dyplomy szkół które ukończył czy listy które otrzymał lub napisał. Czym więc jest człowiek, co z niego po śmierci pozostaje?.
Śmierć niezauważona |
W tym samym klimacie stworzona była
imitacja rytualnego ogniska całopalnego, na którym pod białym
całunem leżały niby-zwłoki. A wokół – to, co po nim
pozostaje, to, co potrzebne mu w dalszym, pozagrobowym życiu.
Zebrane dobra materialne, kosztowności, mądre księgi które
ukierunkowały jego życie – ale także strawa, która ma go
wyżywić na tamtym świecie. A obok tego dzieci które znalazły
okazję do radosnego potaplania się w błocie. Koło życia się
toczy, mimo śmierci dzieci wciąż pozostają dziećmi, co jest w
życiu ważne – niektóre reakcje autor starał się zaprogramować,
inne wymykają mu się spod kontroli, wynikają z przypadkowego
rozwoju sytuacji...
Niezauważona apokalipsa
Na koniec relacji zostawiłem sobie
najciekawszą moim zdaniem, z pewnością najbardziej intrygującą
instalację, choć z racji swej znikomej wielkości fizycznej i
pozornej przypadkowości chyba przez wielu niezauważoną. Niedbale
rzucona moneta, leżącą na ziemi laska starca – coś, co można
by odebrać za przypadkowo porzucone przedmioty, pozornie śmieci,
nieustanny szum otaczającego nas świata. Jedynie mała kartka ze
starannie wypisanymi literami pokazuje, że to nie przypadek, że to
ukryte dla wielu, ale celowe działanie. Dla tych, którzy chcą
świadomie obserwować, a nie tylko dawać się ponieść tłumowi.
Krótki, lakoniczny wręcz przekaz, prostota użytych środków
podkreśla nieuchronność zagłady, urwana, niedokończona treść –
budzi nadzieję, że jeszcze jest jakaś szansa? Czy może wręcz
odwrotnie – podkreśla, że choć była szansa, to nikt już nie
wie, na czym ona polegała, że straciliśmy ostatnie poszlaki na jej
poznanie?
(podpis na kartce: Instalacja została zniszczona. To samo czeka ludzkość. Chyba że... Autor)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz