niedziela, 18 maja 2014

Straszna Noc na Nadodrzu

Konik na biegunach
robi skrzyp, skrzyp, skrzYYYYPPP!!!
Każdy z nas miał jakieś swoje strachy z dzieciństwa. Zwykły miś-przytulanka, któremu po nocy jakoś dziwnie świeciły się oczka, skrzypiąca podłoga mimo iż przecież nikogo nie ma w pokoju (a przynajmniej nie powinno być), szatańsko wyjący za oknem wiatr... chowaliśmy się przed nimi pod kołdrą, całym ciałem trzęsąc się ze strachu licząc na to, że straszny potwór nie zauważy nas i nie pożre...

"Pokaż się swojemu najgłębszemu strachowi; wtedy strach traci swoją moc, kurczy się i znika. A ty jesteś wolny. "
Jim Morrison

Te właśnie strachy postanowili uwiecznić na swych zdjęciach fotografowie Ewelina i Marcin Kochanowie. Jedzenie zamieniające się nagle w pełzające robaki, pajęczyny na strychu, które nie dają się zerwać machnięciem ręki i powoli zapętlają cię w sieć strasznego pająka, pięlęgniarki-psychopatki znęcające się nad swoimi pacjentami... największe strachy dzieciństwa sportretowane i powieszone ładnie, od linijki pod ścianą, niczym hasła w encyklopedii. Strachy i potwory ujarzmione i sklasyfikowane, w swej straszności zamrożone i opanowane. Wydawało się, że nie może zdarzyć się nic strasznego...



Szalona pomoc dentystyczno-masochistyczna
Strachy, strachy, mnóstwo strachów. Wielka masa koszmarów skumulowana na małej przestrzeni, krytyczna masa ludzkiej bojaźni, niczym ładunek jądrowy bliski wybuchu. Czy któryś z nich nagle nie zmaterializuje się z obrazu i nie zacznie siać wokół siebie zagłady? Kątem oka zauważam jakiś nieznaczny ruch na jednym ze zdjęć, spoglądam w tym kierunku... wytatuowany mężczyzna hardym wzrokiem patrzy na mnie, jakby nie poruszając ustami mówił: Hmm, takiś odważny, poczekaj do północy... dreszcz przejmuje całe moje ciało, jedno, drugie mrugnięcie powieką... wydawałoby się hardy przed chwilą potwór, znów zastygł w swym niemym wrzasku, z wargami rozciągniętymi stalowymi hakami przez szaloną pomoc dentystyczną. A przecież jeszcze przed chwilą... Gdzieś z tyłu zafalowało płótno, na którym rozwieszone są obrazy, żarówka też momentami przygasa, jakby zaraz się miała przepalić...
O 23:55 obsługa nerwowo wygania niedobitki oglądających. W oczach zamykającej stoisko kobiety widzę to paniczne szaleństwo, jakby coś miało się za chwilę wydarzyć, a tylko ona mogła temu zapobiec. Szybko, szybko, nim się stanie tragedia...
I cóż tu uczynić, smętnie powłócząc nogami wracam do domu, pozostawiając za sobą te straszne piękne fotografie...

A ty krzycz, po prostu krzycz,
Bezsilny w swym strachu krzycz,
Opętany szaleństwem krzycz,
Spętany koszmarem krzycz,
Bo zrobić już więcej nie możesz nic



23:59, deszcz jednostajnie dudni o szyby. Jak co dzień, jedna po drugiej gasną uliczne latarnie, zgodnie ze zwykłą, zaprogramowaną rutyną. Gdzieś daleko słyszę dźwięk tłuczonej szyby. Nagle wokół rozszczekują się wszystkie psy. W ciemnym powietrzu nocy nagle brak miejsca dla bębnienia deszczu,  jedyne pozostałe pustki ciszy momentalnie wypełniają się mrocznymi wyciami i jękami. Czy faktycznie strachy opuściły swe magiczne obrazowięzienia i sieją grozę na ulicach, czy rano w Pierce of Cake nie zobaczę już ich zdjęć?

Nie, to nie będzie zwykła noc na Nadodrzu...

Notka odnośnie praw autorskich: zarówno wszystkie zdjęcia użyte w tym wpisie jak i dobór cytatu do tematu wystawy autorstwa Eweliny i Marcina Kochanów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz