Wielka Parada Smerfów w Pasażu Grunwaldzkim |
Zgłosiłem ten blog do konkursu organizowanego przez Pasaż Grunwaldzki. Niby konkurs blogowy, jednak... jak tu liczyć na bezstronność jury, skoro o Pasażu jeszcze nie było ani razu, a o konkurencyjnej Koronie dwa razy, na dodatek w przygotowaniu artykuł o Arkadach? No, trochę poprawia sytuację nie do końca pozytywny wpis na temat Galerii Dominikańskiej... jak tu jednak pisać o Pasażu, skoro poza kilkoma krasnalami w ogóle nie robią nic w kierunku fantastyki?
Smerfetka |
Taneczna Parada Smerfów |
Ale dziś to się zmieniło, za sprawą promocji nowego filmu o Smerfach. Pasaż postanowił przyłączyć się do promocji niebieskich ludków. Całość rozpoczęła się o godzinie 11 pod Halą Stulecia. Stała tam już platforma z domkiem z wioski smerfów, z której do dzieci machały radośnie smerfetka, papa smerf i osiłek. Trochę zabawy, nauka tańca smerfów, i powoli platforma rusza do przodu, ciągnięta przez nowojorską taksówkę, czyli przez kolejną gwiazdę nowego filmu. W ten sposób zaczęła się Wielka Parada Smerfów, która tanecznym krokiem przeszła przez Most Szczytnicki, aby dotrzeć do placu Grunwaldzkiego.
No cóż, dobre zdjęcie starczy za tysiąc słów, i właśnie na takie polowałem w tej okolicy. Niestety, po zmianie wizerunku ciężko znaleźć jakikolwiek wizerunek nowego logo na fasadzie Pasażu Grunwaldzkiego. Więc jak tu zrobić zdjęcie zatytułowane „Wielka parada Smerfów w Pasażu Grunwaldzkim”? Los mi jednak sprzyjał, a sprawę załatwił nadjeżdżający tramwaj i wielka reklama mówiąca, gdzie znajduje się najlepsze miejsce na zakupy.
Niełatwo kontrolować szaloną blond-smerfetkę |
Na miejscu na przybywających czekały już trzy wielkie balony helowe, przedstawiające te same smerfy, które jechały na platformie. Z kolei same postacie filmowe czym prędzej opuściły platformę, aby zainteresowane dzieci mogły sobie z nimi porobić pamiątkowe zdjęcia. I choć kolejki nie przypominały tych sprzed mazoleum Lenina, to jednak i tak gratuluję cierpliwości wszystkim czekającym na swoją kolej.
To już wielowiekowa tradycja, pod Grunwaldem rozróba
A tymczasem... jak wspomniałem, sam przemarsz odbył się bez większych problemów. Niestety, na miejscu papa Smerf spotkał wrocławskiego huncwota - Giermka. Wystarczyła chwila stania obok, pod pretekstem zdjęć z dziećmi, i Papa Smerf zaczął szaleć. Mimo swego wieku, zaczął stawać na głowie, robić fikołki, i robić inne różne dziwne rzeczy nie pasujące do powagi jego stanowiska. Myślicie, że przejmował się znajdującymi się wokół ludźmi? Gdzie tam, wyszedł z założenia, że 8 metrów wzrostu starczy, żeby to inni się pilnowali, nie on. A kto gapa – ten zostanie przygnieciony przez wielkosmerfa, i to tylko przygniecionego wina (i problem). Rozochocił się i Osiłek. Więc choć z racji wieku i słabości łatwo dało się opanować Papę Smerfa, tak z Osiłkiem mocowało się chyba z 10 osób. Zapewne zareagowałby rycerz Peregryn, jednak z jego siedzącej perspektywy nie widać tego, co dzieje się za tłumem, a spokój psotliwego Giermka nie wzbudza żadnych podejrzeń. No przecież on nic nie mówił Papie Smerfowi, on z żadnym smerfem wcale nie rozmawiał...
Czy na pewno dla dzieci?
Wiecznie niezadowolony Klakier znów nie upolował żadnego smerfa |
Gdy byłem na paradzie, mocno zwątpiłem, czy to była impreza dla dzieci. Oczywiście, duża część z nich uśmiechnięta przyłączała się do wszelkich zabaw, jednak skwaszone miny tych, którzy nie wygrali nic w konkursach raczej nie kojarzyła mi się z radością. Można też by wspomnieć o postawach rodziców. Tak więc jako nie-rodzic nie będę komentował ciągłego zwracania uwagi dzieciom na to, że mają uważać na wszystko, a na zabawę na końcu, tak zdziwiła mnie inna postawa. Gdy większość rodziców brała swe pociechy na barana, aby pociechy mogły coś zobaczyć zza morza wysokich głów, tak jeden z rodziców w ogóle nie przejął się tym, że dziecko nic nie widzi i wolał skupić się na robieniu zdjęć niż na własnym dziecku. Równie dziwne było dla mnie przytarganie sennych rocznych dzieciątek, które odbierały wydarzenie raczej jako zakłócanie spokoju i snu, niż jako zabawę. No i wreszcie grupy dorosłych (bez dzieci), które koniecznie musiały sobie zrobić zdjęcie ze smerfami, czasem nawet wpychając się do kolejki przed dzieci. No cóż, pewne przysłowie mówi, że każdy mężczyzna chciałby mieć syna, aby kupować mu zabawki, którymi nie mógł się bawić w młodości – a tu właśnie dorośli zachowywali się tak, jakby chcieli nadrobić braki z wczesnych lat dzieciństwa...