Miały być smoki. Miała być ich cała
parada. Niestety, pomyliłem godziny i na miejsce dotarłem o godzinę
za późno. Nie bez znaczenia były też kosmiczne korki na ulicy Kosmonautów. Ot taka tradycja tego miejsca, na szczęście powoli
zamierająca. Gdzieś między jednym podjazdem a drugim zauważam
reklamę. „Nie smakuje Ci Chiquita? Spróbuj bez skórki”. Przecież to takie oczywiste, że banana je się bez skórki.
Absurdalność tej reklamy aż śmieszy.
Na miejscu stężenie atrakcji w
przeliczeniu na jednostkę Dzikotłumu tak niskie, że bez sensu było
wyczekiwać na walkę rycerzy ze smokami. Więc pędem do domu, i
trzeba szukać jakąś inną atrakcję do opisania. Jakież było
moje zdziwienie, gdy pomiędzy szeleszczącymi kartkami znajduję
odwołanie do reklamy Chiquity...
„Dopiero teraz zrozumiała, że major
mówi poważnie. Że ona naprawdę może sobie zerwać prawdziwego
banana! Przełknęła ślinę i popatrzyła na całą kiść.
- Nie wygłupiaj się, Zuzia. No! Do
roboty.
Zerwała, w trakcie tej czynności
chyba polecając duszę Bogu. Zorg ziewał. Pani pułkownik była
bliska apopleksji, jednak miała za sobą twardą szkołę. Usiłując
pokazać, że to dla niej nic takiego, ugryzła banana razem ze
skórką. Zorg padł na trawę, a Wagner zaczął się śmiać.
- To się obiera,
głupia „Czekoladko”. - Pokazał jej jak. - Żresz
środek, a resztę wyrzucasz do kosza na śmieci.
- Co to jest
kosz na śmieci? - spytała.
- No kosz,
gdzie... no... No, gdzie się wyrzuca śmieci.
- A co to są
śmieci?”
Andrzej
Ziemiański, Autobahn nach Poznań, str. 500/501 w książce „Zapach
szkła”
A tak liczyłam na te smoki u Ciebie (sama nie mogłam dotrzeć :)
OdpowiedzUsuń