Choć to zupełnie przeciwny kierunek
niż ten, z którego pochodzę, to pierwszy mój wjazd do Wrocławia
zawsze kojarzyć mi się będzie z Wieżą Ciśnień, gdyż rakietę
odkryłem dużo później. Jednak bardziej naturalną drogą wjazdową
dla mnie jest droga przez Leśnicę. Nie znałem jeszcze Wrocławia,
nie wiedziałem, że w niewłaściwych godzinach to dzielnica
najmocniej odcięta od reszty miasta ogromnymi korkami. W trakcie
ślimaczego przejazdu całą uwagę trzeba było skoncentrować na
światłach poprzedniego pojazdu, które, niczym nozdrza
rozdrażnionego smoka w nieoczekiwanych momentach rozjarzały się
intensywną czerwienią. A jednak mimo to kątem kąta
zarejestrowałem zamek na placu Świętojańskim. A trzeba przyznać,
że zamek ten zaskakuje nie tylko zabytkową formą, ale także
stopniem jego ukrycia. Bo choć sam mały nie jest, to jadąc główną
drogą trudno go zauważyć zamaskowanego za pierwszą linią
kamienic. Dopiero dojeżdżając do samego placu, daje się go
wypatrzyć. Nie było czasu mu się przyglądać i dlatego powziąłem
postanowienie, że trzeba będzie go jeszcze odwiedzić.
Okazało się, że umieszczone w nim
Centrum Kultury daje powodów do odwiedzin bez liku. Z najbardziej
fantastycznych wymienić trzeba organizowane tam corocznie konwenty:
starwarsowy Tattoine i oczywiście Dni Fantastyki. Ale nie tylko
amator fantastyki znajdzie tu ciekawe imprezy, wśród których
oprócz wielkich festynów (świętojańskiego i jadwiżańskiego)
wymienić należy liczne wystawy czy akcje wymiany ciuchów.
Wracając do zamku... choć z zewnątrz
zachwyca ciekawą architekturą skondensowaną na stosunkowo małej
powierzchni, to wnętrza raczej przypominają styl remontów
charakterystyczny dla komuny. Nie jestem co prawda znawcą w tej
dziedzinie, ale całość sprawia wrażenie, jakby układ pomieszczeń
w dużym stopniu był zaprojektowany długo po II wojnie światowej.
Choć pewne tajemnicze elementy ewidentnie sprawiają wrażenie , że
ich pochodzenie jest znacznie wcześniejsze. Pierwszym jest ukryte
przejście między kulisami sali kinowej i pokojem po drugiej stronie
korytarza, drugim - wieża ze swoimi pomieszczeniami o których mało
kto zdaje sobie sprawę. No i oczywiście podziemia...
Fasada budynku sugeruje, iż fundatorzy
zamku do biednych nie należeli, a zamek nie miał funkcji wyłącznie
obronnej, ale także wypoczynkową. Tak więc wokół zamku
rozpościera się ogromny park, poprzecinany sztucznymi stawami i
kanałami zasilającymi je w wodę z pobliskiej rzeki Ślęży.
Doskonałe miejsce na spacery, zwłaszcza gdy wszędzie wokół
otaczają nas jesienne kolory. Jeśli jednak uważacie tereny parku
za zbyt małe, to nawet nie zauważycie kiedy tereny parkowe zamienią
się w jeden z największych kompleksów leśnych przylegających do
Wrocławia. Lecz uważajcie, bo tak jak zamkowe duchy straszą
głównie po północy, tak strzygom i topielicom z pobliskich bagien
zapewne wystarczy aby słońce zaszło za horyzontem, aby rozpocząć
swe łowy...
Ostatnio upolowałam pięknego kamiennego smoka na budynku ^^ to już kolejny obok smoczej kamienicy :)
OdpowiedzUsuńA któraż to kamienica jest tą smoczą? Bo smoki to na kilku można znaleźć ;)
OdpowiedzUsuńMoją ulubioną tak nazywam :)
OdpowiedzUsuńhttp://wroclawskabiedronka.blox.pl/2010/01/Smoczycho.html#ListaKomentarzy
to nie jest zamek, a pałac;)
OdpowiedzUsuńMi też wygląda bardziej na pałac, ale w końcu C.K. ZAMEK, no i chyba w społeczności bardziej zapisał się jako zamek, a nie pałac. Zresztą jego historia też jest dosyć burzliwa, co sugeruje właśnie obronne (czyt. zamkowe) początkowe założenia przy jego budowie.
OdpowiedzUsuń