Salvador Dali, Koń trojański |
Rzeźba Salvadora Dali’ego już dawno temu przyjechała do Wrocławia. Wiele lat stała w Arkadach Wrocławskich, gdzie służyła za czasozaginacz dla wszystkich klientów galerii handlowej. Gdy powstał Sky Tower, przeniesiona została na miejsce docelowe i teraz wita wszystkich klientów kolejnej galerii. I choć sama już ta rzeźba tak znakomitego artysty stanowi ogromną atrakcję dla miasta, to myliłby się ten, kto myśli że na tym kończą się powiązania surrealisty z Wrocławiem.
Choć to ledwie powiązanie tymczasowe, to zdecydowanie nie można pominąć wystawy grafik Salvadora Dalego w Centrum Kultury Zamek w Leśnicy. Choć najbardziej znane dzieła tego artysty to wielkie obrazy i rzeźby, to wystawa przedstawia zdecydowanie dzieła mniejszego formatu, choć wcale nie mniejszego kunsztu. Przedstawiane tu grafiki to głównie ilustracje do książek. I choć początkowo Dali wzbraniał się przed litografią jako techniką zbyt „mechaniczną”, odbierającą sztuce jej duszę, to po prezentowanych dziełach widać, że później artysta nie dość, że nie wzbraniał się przed stosowaniem tej sztuki to wręcz odwrotnie, wpadł w twórczy szał równie wielki, co przy technikach malarskich czy rzeźbiarskich.
Salvador Dali, Horseman |
Trzeba też przyznać, że i dobór ilustrowanych książek bliższy jest fantastyce niż mędrca szkiełku i oko. Opis wystawy na stronach Zamku rozpoczyna Don Kichote – zbłąkany, a właściwie raczej szalony rycerz, w której to książce Cervantes przy pomocy walk z wiatrakami i stadami owiec alegorycznie przedstawia walkę ze złem.
Hiszpański szlachcic przemierza świat w poszukiwaniu przygód, walczy z niesprawiedliwością i ceni to, co piękne i prawdziwe. Ideały i bujna wyobraźnia sprawiają, że stada owiec to dla niego hordy wrogich armii, a wiatrak zamienia się w przerażającego olbrzyma. Don Kichote – bohater powieści Miguela de Cervantesa, to postać znana dziś każdemu. Utożsamiany z romantycznymi wzorcami, heroizmem i nieustępliwością, a przede wszystkim walką wybujałej fantazji z racjonalnym rozumem, stanowi bezdyskusyjny topos w literaturze i sztuce.
Cytat z opisu wystawy na stronach CK ZAMEK
Salvador Dali - Koń wiosenny |
Widać Dali lubił podróże na pograniczu szaleństwa (a przynajmniej ich literackie odpowiedniki) bo kolejną zobrazowaną przez niego książką staje się „Boska Komedia” Dantego Alighieri. I choć książka opowiadająca o wędrówce przez Piekło, Czyściec i Raj jest pełna fantazji, to autor nie odtwarza wiernie poszczególnych pieśni, ale pobudza swą wyobraźnię do scen jeszcze bardziej surrealistycznych. I tu nie kończy się granica jego wyobraźni, bo kolejnym zobrazowanym przez niego dziełem staje się Biblia.
I nawet tak prozaiczna tematyka jak konie, w jego wykonaniu przestają wyglądać tak, jak w otaczającym nas świecie. I nawet nie mówię tu o dobranej kolorystyce, jak chociażby róż czy zielono zabarwiona żółć, lecz o sposobie malowania. W czasie gdy większość malarzy malując swe dzieło tworzą kolor podstawowy przedmiotu, na nim nakładając kolejne coraz ciemniejsze warstwy cienia, tak u Dali’ego daje się zauważyć tego odwrotność – na kolor bazowy nakłada coraz to kolejne warstwy światła. I choć artyście trzeba przyznać, że plamy światła pojawiają się dokładnie tam, gdzie pojawiają się one w realnych modelach, to jakże odmienne podejście do tematu daje zaskakujący wynik, a przedstawiany koń wygląda nad-realistycznie i fantastycznie, choć nie ma w nim żadnych elementów nie odpowiadających realnemu koniowi.
Gdyby próbować wyróżnić cechy charakterystyczne wszystkich zaprezentowanych dzieł Dali’ego, początkowo trudno w ogóle mówić o podobieństwach. Jedne – pełne surrealistycznych kształtów i postaci, inne nierealne ze względu na swą kolorystykę, a tuż obok nich postaci pozornie całkiem naturalne. Trudno mówić o jednym stylu tworzenia, bo obok „wirującej kreski”, obok „malarstwa pociskowego” znajdujemy klasyczne malarstwo pędzlem, obok obrazów prawie pustych i pełnych tła znajdujemy grafiki szczelnie wypełniające obszar całego dzieła. Jednak co łączy wszystkie te dzieła, to ekspresyjne szaleństwo i deliryczna wyobraźnia bijące z każdego z dzieła, sprawiające, że każde z nich głęboko zapada w widza.
Salvador Dali, Święty Jerzy i smok |
PS. Choć co prawda na wystawie wspomina się o grafikach wystawionych także w Sky Tower, to ten obszar wystawy najlepiej chyba sobie jednak odpuścić. Choć galeria wciąż zieje pustkami, to odnalezienie w tej nicości korytarzy drugiej części wymaga nieziemskiej determinacji. A gdy wreszcie Wam się to uda, to zobaczycie pięć rachitycznych stojaków, chyba ze strachu trzymających się w kupie, a sposób ich ekspozycji nie dość, że nie zachęca do podejścia do nich, to w jakiś nieodparty sposób omamia umysł tak bardzo, że oczy bronią się przed dostrzeżeniem obrazów pokazanych w stojakach – mózg odbiera w tym miejscu jedynie nie wiadomo czemu służące stojaki. Tak więc z jednej strony podziękować należy Leszkowi Czarneckiemu i jego spółce LC Corp. za konsekwentne pociągnięcie tematyki twórczości Salvadora Dali i zasponsorowanie wystawy w zamku, jednak z drugiej nasuwa się nagana, że tak niedbale i niemrawo próbuje pokazać swą działalność jako lokalnego mecenasa sztuki.
PS.II. I choć na wystawie byłem dokładnie tydzień temu, to różne dziwne zbiegi okoliczności sprawiły, że artykuł piszę ten dopiero dziś. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że akurat dziś wypada 150-ta rocznica urodzin Gustava Klimta, malarza równie usilnie uciekającego od realistycznego malarstwa, co opisywany dziś Salvador Dali.