poniedziałek, 26 września 2011

Inne sfery

Malandra Tribe
Czwarty koncept artykułu odrzucony... rozterki pisania. Ciężko pisać o tym konwencie, jakże innym od wcześniejszych. Jak zwrócili mi uwagę organizatorzy przy wspólnej pizzy, każdy konwent ma swoją orientację. Niby wszystkie fantastyczne, a jednak... Oczywiście Wielosfer i jego Inne Sfery to ukierunkowanie na gry: RPGi, LARPy, JEEPy, karcianki... ta część fantastyki, którą najsłabiej znam.
Więc skoro nie wiem jak pisać, to zacznę chronologicznie. Od prelekcji, bo na nich zaczął się mój kontakt z Innymi Sferami, pomijając oczywiście ochronę stylizowaną na komandosów. Choć organizatorzy mocno obawiali się czy znajdą chętnych do ich prowadzenia, to ostatecznie mocno musieli odrzucać propozycje. I trzeba przyznać, że wybrali te z naprawdę ciekawymi opisami. Niestety, część z prowadzących mocno odbiegła od zapowiadanej tematyki. Na pierwszy ogień Szymon, ten sam, który tak silnie oponował po krytyce jego prelekcji na temat fizyki w sztukach walki. Trzeba przyznać, że tym razem solidnie się przygotował do prelekcji i ciężko mu zarzucić niedopatrzenia, niestety, po opisie jego prelekcji bardziej spodziewałem się opisu problemów z przeżyciem człowieka w kosmosie (o których tylko szczątkowo wspomniał) niż samych poszukiwań życia pozaziemskiego. Choć może to ja sobie za dużo dopowiedziałem? Nie ważne to, lepiej się skupić na dużo bardziej mnie interesujących prelekcjach o realistycznych walkach w kosmosie, o tym, jak bardzo na wygląd obecnych filmów sci-fi ma nie fizyka, a powtarzanie wypróbowanych, kłamliwych efektów specjalnych i szukanie taniej sensacji, a także o samych podróżach i naprawdę oryginalnych koncepcjach napędzania statków w kosmosie. I tylko szkoda, że autor prelekcji o filmie Incepcja nie dojechał. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, a właśnie ten przypadek skierował mnie... no właśnie, jak zwykle konwentowy piątek po prostu musi skończyć się tak samo jak zawsze, ...

Rozważania nad planetami (Eliasz Gramont, Ratujmy kosmos)


Czyli to, co tygryski lubią najbardziej

Nieśmiałe zakupy księżnej
Jak wspomniałem, wielosferowy konwent koncentrował się głównie na grach. Tak więc na miejscu można było zakupić wszelakie gry, od karcianek poczynając, poprzez planszówki, na wszelakich systemach kończąc. To oczywiście od groma prelekcji o tym, jak prowadzić dobrego RPGa, jak lepiej oddać nastrój panujący w grze, jak skłonić graczy do grania lepszego niż lakoniczne „macham mieczem i odcinam głowę temu smokowi”, to wreszcie ogromny blok związany z grami komputerowymi – spotkania z ich twórcami, prelekcje typu „jak to się robi” czy prezentacje gier i firm je produkujących. Z wszystkich tych atrakcji, stanowiących istotę Innych Sfer, ja trafiłem tylko na dwie. Pierwszą z nich był LARP, ukazujący sieć intryg w baśniowym świecie. Niby miało być tylko o sądzie nad Sinobrodym, a skończyło się na dysputach o istotę sporu sądowego. I trzeba przyznać, Sinobrody, choć kajdanami przykuty do sądowego krzesła, przez swych pomocników doskonale mataczył w sprawie. Choć i inni bajkowi bohaterzy nie ustępowali mu teatralnymi umiejętnościami. Stateczny, obojętny na wszystko sprzedawca baśni, cały czas pilnujący swego kramu, przebiegły kot w butach i jego arcy-dworne maniery jakże dziwnie nielicujące z profesją najemnego awanturnika. No i ważniak, najważniejszy smerf świata, z jakże wyniosłym charakterem... no rewelacja. Każdy z nich snuł swoją intrygę...

Groźny Wilk


Tajemne konszachty
Wspomniałem o dwóch atrakcjach? Ależ oczywiście, zupełnie przypadkiem trafiłem na pokazową sesję Lans Macabre. I trzeba przyznać, że było się czemu przyglądać. Choć brak jakiejkolwiek charakteryzacji nie sprzyja oddawaniu nastroju, to jednak mistrz gry i czterej śródziemnomorscy bohaterowie doskonale to nadrabiali. Choć nie było wozów i koni, to świetna narracja oddawała dynamikę pościgu konnego z wszelką możliwą dramaturgią: świętymi procesjami stojącymi na drodze, wyjeżdżającymi znikąd wozami, czy dziećmi bawiącymi się na drodze, których nie można stratować. Choć nie było statków i huku armat, to głosy wyobraźni wzbogacały muzykę lecącą z głośników o furkot lin i żagli, brzęczenie szpady o szpadę czy trzask rozdzieranego w walce materiału. Nie odpuszczono nawet przyglądającymi się widzom, którzy z dynamiką podobną reakcjom graczy musieli na bieżąco wymyślać kolejne wątki intrygi. I choć intryga momentami zmierzała w kierunku brazylijskich telenowel, to jednak sposób jej prowadzenia przypominał, że to jednak zupełnie inne przedstawienie.



Wspaniale, choć nie tylko fantastycznie....

Taniec z własnym cieniem, An-Najma
Choć w założeniach konwent miał być ewidentnie fantastyczny, to organizatorzy nie odżegnywali się od rozrywek dla osób nie będących zwolennikami gier czy literatury fantasy i sci-fi. Wymienić tu należy pokazy tańców: irlandzkiego (zespół Tuatha) czy egzotycznego z pustynnych obszarów, gdzie dominuje taniec brzucha. Tu już wystąpiły dwa zespoły. W piątkowy wieczór Malandra Tribe, żywiołowo tańczący i opisujący znaczenie poszczególnych tańców w kulturze arabskiej, ze strojami pełnymi brzęczących błyskotek. Po trwającym do późnych godzin nocnych (a może nawet wczesnych godzin porannych) piątku, niewiele osób dobudziło się na poranny pokaz zespołu An Najma, który ilość atrakcji niestety dopasował do wielkości widowni. A że pięknie dziewczyny tańczyły, to po wszystkim pozostał pewien niedosyt.

Przy drzwiach zamkniętych,
Stowarzyszenie Żółty Parasol
Były też doskonałe przedstawienia teatralne. Osobiście odwiedziłem dwa z nich. Pierwszym z nich był młodzieżowy spektakl „Za zamkniętymi drzwiami”, zorganizowany przez Stowarzyszenie "Żółty Parasol". I trzeba przyznać, że zgodnie z zapowiedziami organizatorki, młodzi naprawdę zaskakiwali umiejętnościami, szczególnie jeśli chodzi o artykulację głosu. I choć nie jestem w tej dziedzinie żadnym znawcą, to muszę przyznać, że przedstawienie robiło ogromne wrażenie.










Ratujmy kosmos, Eliasz Gramont
Następne przedstawienie, to autorska prezentacja lemowskich listów Iljona Tichego. Mimo iż w całości prowadzone w koncepcji unplugged, to momentami uszy bolały od kakofonii blaszanych dźwięków aktora robiącego rumor. Ewidentnie moralizatorski mający ekologiczne namaszczenie opisywał różne przywary kosmicznych turystów, którzy swoją uciążliwością narażali się na liczne zagrożenia ze strony kosmicznych „potworów”. Jednak czy to „potwory” były winne ich śmierci? Czy to kosmiczne stwory winne były niewłaściwego zachowania turystów, którzy swymi błędami sami na siebie prowokowali nieziemskie stwory do ataków? Hałas blaszanych garnków to tylko preludium do rozpaczliwego alarmu „Ratujmy kosmos”. Czy jednak na pewno kosmos? Czy opisywane przywary to nie przywary nas samych, panoszących się w środowisku niczym wielcy śmieciarze? Choć opisane w scenografii kosmicznej, to jednak wszystkie te opisy brzmią nam jakże znajomo. Jedni odnajdą w nich siebie, inni – tych, których mają dość tych pierwszych. To, czy opisane przez autora zdarzenia bardziej odczujesz jako swoje własne, czy jako uciążliwe, z pewnością jest wiarygodnym wskaźnikiem twojej „kultury ekologicznej”.

POLITYKĘ ZOSTAWCIE ZA DRZWIAMI!!
Malanda Tribe
Niestety, ostatnia atrakcja konwentu pozostawiła pewien niesmak. Po ognistym pokazie zachwyceni widzowie wcześniejszego spektaklu Eliasza z uporem maniaka nakłaniali wszystkich do obejrzenia jego kolejnej prezentacji, filmu „Solanin”, o bohaterze, który rodzi się za każdym razem, gdy rozbije się kilogram soli. I przyznam, że film zapowiadał się ciekawie, jednak zdecydowałem się na prezentację „Za blisko Słońca”. I muszę powiedzieć, że z pewnością była świetnie przygotowana. Jednak mimo usilnych starań Tora i Lassiego, jeden z uczestników dyskusji (widz, nie prowadzący) z upierdliwą wręcz manią próbował wszelkie dysputy zepchnąć na tematy teorii spiskowych, Smoleńska czy aborcji, odciągając tematykę od zapowiadanej. Ja rozumiem, że już blisko wybory, i wszyscy muszą wiedzieć, która partia jest jedyną (nie)sprawiedliwą, ale jednak agitacje polityczne należało prowadzić gdzie indziej. I całe szczęście, że już za dwa tygodnie skończy się to masowe ogłupianie ludu... na szczęście za rok żadne wybory się nie odbywają i jeśli Tor znów się zdecyduje, to życzę mu żeby następnym razem udało mu się poprowadzić dyskusję zaplanowanym wcześniej torem.  Miejmy nadzieję, że choć nadrobię straty i gdzieś w sieci odnajdę wersję Solanina...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz