Malandra Tribe |
Czwarty koncept artykułu odrzucony...
rozterki pisania. Ciężko pisać o tym konwencie, jakże innym od
wcześniejszych. Jak zwrócili mi uwagę organizatorzy przy wspólnej
pizzy, każdy konwent ma swoją orientację. Niby wszystkie
fantastyczne, a jednak... Oczywiście Wielosfer i jego Inne Sfery to
ukierunkowanie na gry: RPGi, LARPy, JEEPy, karcianki... ta część
fantastyki, którą najsłabiej znam.
Więc skoro nie wiem jak pisać, to zacznę chronologicznie. Od prelekcji,
bo na nich zaczął się mój kontakt z Innymi Sferami, pomijając
oczywiście ochronę stylizowaną na komandosów. Choć organizatorzy
mocno obawiali się czy znajdą chętnych do ich prowadzenia, to
ostatecznie mocno musieli odrzucać propozycje. I trzeba przyznać,
że wybrali te z naprawdę ciekawymi opisami. Niestety, część z
prowadzących mocno odbiegła od zapowiadanej tematyki. Na pierwszy
ogień Szymon, ten sam, który tak silnie oponował po krytyce jego prelekcji na temat fizyki w sztukach walki. Trzeba przyznać, że tym
razem solidnie się przygotował do prelekcji i ciężko mu zarzucić
niedopatrzenia, niestety, po opisie jego prelekcji bardziej
spodziewałem się opisu problemów z przeżyciem człowieka w
kosmosie (o których tylko szczątkowo wspomniał) niż samych
poszukiwań życia pozaziemskiego. Choć może to ja sobie za dużo
dopowiedziałem? Nie ważne to, lepiej się skupić na dużo bardziej
mnie interesujących prelekcjach o realistycznych walkach w kosmosie,
o tym, jak bardzo na wygląd obecnych filmów sci-fi ma nie fizyka, a powtarzanie wypróbowanych, kłamliwych efektów specjalnych i
szukanie taniej sensacji, a także o samych podróżach i naprawdę
oryginalnych koncepcjach napędzania statków w kosmosie. I tylko szkoda, że
autor prelekcji o filmie Incepcja nie dojechał. Nie ma jednak tego
złego, co by na dobre nie wyszło, a właśnie ten przypadek
skierował mnie... no właśnie, jak zwykle konwentowy piątek po
prostu musi skończyć się tak samo jak zawsze, ...
Rozważania nad planetami (Eliasz Gramont, Ratujmy kosmos) |
Czyli to, co tygryski lubią
najbardziej
Nieśmiałe zakupy księżnej |
Jak wspomniałem, wielosferowy konwent
koncentrował się głównie na grach. Tak więc na miejscu można
było zakupić wszelakie gry, od karcianek poczynając, poprzez
planszówki, na wszelakich systemach kończąc. To oczywiście od
groma prelekcji o tym, jak prowadzić dobrego RPGa, jak lepiej oddać
nastrój panujący w grze, jak skłonić graczy do grania lepszego
niż lakoniczne „macham mieczem i odcinam głowę temu smokowi”,
to wreszcie ogromny blok związany z grami komputerowymi –
spotkania z ich twórcami, prelekcje typu „jak to się robi” czy
prezentacje gier i firm je produkujących. Z wszystkich tych
atrakcji, stanowiących istotę Innych Sfer, ja trafiłem tylko na
dwie. Pierwszą z nich był LARP, ukazujący sieć intryg w baśniowym
świecie. Niby miało być tylko o sądzie nad Sinobrodym, a
skończyło się na dysputach o istotę sporu sądowego. I trzeba
przyznać, Sinobrody, choć kajdanami przykuty do sądowego krzesła,
przez swych pomocników doskonale mataczył w sprawie. Choć i inni
bajkowi bohaterzy nie ustępowali mu teatralnymi umiejętnościami.
Stateczny, obojętny na wszystko sprzedawca baśni, cały czas pilnujący swego kramu, przebiegły kot w butach i jego arcy-dworne
maniery jakże dziwnie nielicujące z profesją najemnego
awanturnika. No i ważniak, najważniejszy smerf świata, z jakże
wyniosłym charakterem... no rewelacja. Każdy z nich snuł swoją
intrygę...
Groźny Wilk |
Tajemne konszachty |
Wspomniałem o dwóch atrakcjach? Ależ
oczywiście, zupełnie przypadkiem trafiłem na pokazową sesję Lans
Macabre. I trzeba przyznać, że było się czemu przyglądać. Choć
brak jakiejkolwiek charakteryzacji nie sprzyja oddawaniu nastroju, to
jednak mistrz gry i czterej śródziemnomorscy bohaterowie doskonale
to nadrabiali. Choć nie było wozów i koni, to świetna narracja
oddawała dynamikę pościgu konnego z wszelką możliwą
dramaturgią: świętymi procesjami stojącymi na drodze,
wyjeżdżającymi znikąd wozami, czy dziećmi bawiącymi się na
drodze, których nie można stratować. Choć nie było statków i
huku armat, to głosy wyobraźni wzbogacały muzykę lecącą z
głośników o furkot lin i żagli, brzęczenie szpady o szpadę czy
trzask rozdzieranego w walce materiału. Nie odpuszczono nawet
przyglądającymi się widzom, którzy z dynamiką podobną reakcjom
graczy musieli na bieżąco wymyślać kolejne wątki intrygi. I choć
intryga momentami zmierzała w kierunku brazylijskich telenowel, to
jednak sposób jej prowadzenia przypominał, że to jednak zupełnie
inne przedstawienie.
Wspaniale, choć nie tylko fantastycznie....
Taniec z własnym cieniem, An-Najma |
Choć w założeniach konwent miał być
ewidentnie fantastyczny, to organizatorzy nie odżegnywali się od
rozrywek dla osób nie będących zwolennikami gier czy literatury
fantasy i sci-fi. Wymienić tu należy pokazy tańców: irlandzkiego
(zespół Tuatha) czy egzotycznego z pustynnych obszarów, gdzie
dominuje taniec brzucha. Tu już wystąpiły dwa zespoły. W piątkowy
wieczór Malandra Tribe, żywiołowo tańczący i opisujący
znaczenie poszczególnych tańców w kulturze arabskiej, ze strojami
pełnymi brzęczących błyskotek. Po trwającym do późnych godzin
nocnych (a może nawet wczesnych godzin porannych) piątku, niewiele
osób dobudziło się na poranny pokaz zespołu An Najma, który
ilość atrakcji niestety dopasował do wielkości widowni. A że
pięknie dziewczyny tańczyły, to po wszystkim pozostał pewien
niedosyt.
Przy drzwiach zamkniętych, Stowarzyszenie Żółty Parasol |
Były też doskonałe przedstawienia
teatralne. Osobiście odwiedziłem dwa z nich. Pierwszym z nich był
młodzieżowy spektakl „Za zamkniętymi drzwiami”, zorganizowany przez Stowarzyszenie "Żółty Parasol". I trzeba
przyznać, że zgodnie z zapowiedziami organizatorki, młodzi
naprawdę zaskakiwali umiejętnościami, szczególnie jeśli chodzi o
artykulację głosu. I choć nie jestem w tej dziedzinie żadnym
znawcą, to muszę przyznać, że przedstawienie robiło ogromne
wrażenie.
Ratujmy kosmos, Eliasz Gramont |
Następne przedstawienie, to autorska
prezentacja lemowskich listów Iljona Tichego. Mimo iż w całości
prowadzone w koncepcji unplugged, to momentami uszy bolały od
kakofonii blaszanych dźwięków aktora robiącego rumor. Ewidentnie
moralizatorski mający ekologiczne namaszczenie opisywał różne
przywary kosmicznych turystów, którzy swoją uciążliwością
narażali się na liczne zagrożenia ze strony kosmicznych
„potworów”. Jednak czy to „potwory” były winne ich śmierci?
Czy to kosmiczne stwory winne były niewłaściwego zachowania
turystów, którzy swymi błędami sami na siebie prowokowali
nieziemskie stwory do ataków? Hałas blaszanych garnków to tylko
preludium do rozpaczliwego alarmu „Ratujmy kosmos”. Czy jednak na
pewno kosmos? Czy opisywane przywary to nie przywary nas samych,
panoszących się w środowisku niczym wielcy śmieciarze? Choć
opisane w scenografii kosmicznej, to jednak wszystkie te opisy brzmią
nam jakże znajomo. Jedni odnajdą w nich siebie, inni – tych,
których mają dość tych pierwszych. To, czy opisane przez autora
zdarzenia bardziej odczujesz jako swoje własne, czy jako uciążliwe,
z pewnością jest wiarygodnym wskaźnikiem twojej „kultury
ekologicznej”.
POLITYKĘ ZOSTAWCIE ZA DRZWIAMI!!
Malanda Tribe |
Niestety, ostatnia atrakcja konwentu
pozostawiła pewien niesmak. Po ognistym pokazie zachwyceni widzowie
wcześniejszego spektaklu Eliasza z uporem maniaka nakłaniali
wszystkich do obejrzenia jego kolejnej prezentacji, filmu „Solanin”,
o bohaterze, który rodzi się za każdym razem, gdy rozbije się
kilogram soli. I przyznam, że film zapowiadał się ciekawie, jednak
zdecydowałem się na prezentację „Za blisko Słońca”. I muszę
powiedzieć, że z pewnością była świetnie przygotowana. Jednak
mimo usilnych starań Tora i Lassiego, jeden z uczestników dyskusji
(widz, nie prowadzący) z upierdliwą wręcz manią próbował
wszelkie dysputy zepchnąć na tematy teorii spiskowych, Smoleńska
czy aborcji, odciągając tematykę od zapowiadanej. Ja rozumiem, że
już blisko wybory, i wszyscy muszą wiedzieć, która partia jest
jedyną (nie)sprawiedliwą, ale jednak agitacje polityczne należało
prowadzić gdzie indziej. I całe szczęście, że już za dwa
tygodnie skończy się to masowe ogłupianie ludu... na szczęście
za rok żadne wybory się nie odbywają i jeśli Tor znów się
zdecyduje, to życzę mu żeby następnym razem udało mu się
poprowadzić dyskusję zaplanowanym wcześniej torem. Miejmy nadzieję, że choć nadrobię straty i gdzieś w sieci odnajdę wersję Solanina...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz