niedziela, 11 września 2011

Wrocław Fantastyczny wita R.J. Szmidta salwą armatnią


Glorieta plk. Ivana Polubina, cmentarz zolnierzy radzieckich, Wroclaw
Glorieta płk. Ivana Połubina, cmentarz żólnierzy radzieckich
Kontynuując wątek „marketów fantastycznych” (fotografia 3D, smerfy, zagięcie czasu na przestrzeni) na pierwszy wpis o R.J. Szmidcie wybrałem Halę Targową. To miejsce wydawało się najlepsze po krótkim przejrzeniu notatek. Jednak po ponownym przeczytaniu "Apokalipsy według Pana Jana" stwierdziłem, że jest inne, zupełnie bardziej oczywiste miejsce. Miejsce, w którym Wrocław przywitał Wysłanników...niestety, powitanie nie okazało się do końca przyjazne. Jeden zabity, dwóch jeńców, choć na szczęście później jednak dobrze przyjętych i wypuszczonych z powrotem. Zabity żołnierz z pewnością nie był ostatnią ofiarą przyszłej Polski od morza do morza...

Czolg T-34, cmentarz zolnierzy radzieckich, Wroclaw
T-34 pilnujący wejścia na cmentarz
Wreszcie Zachwatowicz usiadł za kierownicą i ruszyliśmy do wiaduktu nad autostradą, prowadzącego do trasy wylotowej, którą dwa lata temu opuściliśmy Wrocław. Droga była przejezdna, kilka zardzewiałych i wypalonych wraków nie zdołało jej zablokować. Niemniej major prowadził humveya ostrożnie, omijając dawno już zastygłe stopionego niegdyś asfaltu, jakby się bał, że masywne koła pojazdu utkwią w nich unieruchamiając nas na dobre. Przejechaliśmy tak niemal do skrzyżowania przed starym cmentarzem czerwonoarmistów. Przyglądałem się dwóm czołgom T-34, które dumnie strzegły tego miejsca, jeszcze niedawno stojąc na wysokich cokołach, Teraz leżały zaryte w płyty chodnika, zdmuchnięte falą uderzeniową niczym zrobione z plastiku modele. Zagapiłem się na nie, gdy nagle poczułem szarpnięcie, które nieomal rzuciło mnie na przednie siedzenie. Zachwatowicz zahamował gwałtowanie i wskazał ręką w głąb ulicy.
- Co tam się dzieje? - Paweł nie był mniej zaskoczony ode mnie.
- Tam ktoś jest, widziałem ruch obok tego budynku po prawej – powiedział major i sięgnął po lornetkę.
Robert J. Szmidt, Apokalipsa według Pana Jana, str. 

Hałbica pilnująca spokoju pochowanych
Dziś ciężko zrobić zdjęcia oddające post-apokaliptyczną atmosferę. Czołgi i artyleryjskie działa dumnie stoją na swych cokołach, a nie obok nich. Zamiast wypalonych kikutów, wokół pełno zieleniących się drzew. Groby, otoczone wysokimi na metr żywopłotami zarastają roślinnością, i łatwiej tu o opisane przez Ziemiańskiego purpurowe złocienie, niż w ogrodzie aniołów. Na szczęście trafiłem na jakieś remonty. Bezładnie wyładowana kostka brukowa znów dodaje odpowiedniego klimatu zdjęciom – tu robić musi za powojenny gruz.

I mnie witają radzieckie czołgi, gdy wracam do Wrocławia z rodzinnych stron. Choć moje pierwsze wspomnienia z Wrocławia to zamek w Leśnicy, to przyjazd autostradą okazał się bardziej praktyczny. Jednak jakbym nie kombinował, to wracając znad morza i tak wjeżdżając do Wrocławia muszę przejechać przez któryś z fantastycznych checkpointów – radzieckie czołgi, zamek lub autobahn nach Poznań. I tylko od wschodu można wedrzeć się dosyć daleko wgłąb fantastycznego miasta (bo aż do Biskupina) zanim trafi się na pierwszy fantastyczny posterunek... choć nie jestem pewien, czy gdzieś tam w ukryciu spokoju Wrocławia nie pilnuje przyczajony starachociński smok...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz