Autobahn nach Poznań – u
Ziemiańskiego droga którą płynęły do rajskiego Wrocławia
wszelkie źródła zaopatrzenia z rolniczego Poznania, droga która
dopiero po apokalipsie miała nabrać charakteru autostrady. Dziś ta
właśnie droga nabrała fantastycznego wymiaru w zupełnie nowy
sposób. Tak jak w opowiadaniu wrocławskiego pisarza droga ta
musiała być broniona przed rozpadającymi się popromiennymi
mutantami, tak dziś stała się trasą którą przybyły bliskie
rozkładu zombie.
|
Dead Island Triptide bronione przez zombie |
Pozbawione ludzkiego ciepła, o bladym
kolorze skóry, poznaczone niezabliźniającymi się od lat ranami
wypełnionymi dawno już zakrzepłą krwią, potwory przybyły dziś
do Wrocławia. Nażarte mózgami mieszkańców, a więc i strachami
przed ulicznymi korkami, do centrum wolały jednak dotrzeć
tramwajem.
I właśnie tam je spotkałem. Para
zombie, ona i on, wychodziła właśnie z przejścia na Świdnickiej.
Mimo iż martwi, radośni swą bliskością, pod pachą targali
krwistoczerwony pakunek. Swym niezdarnym krokiem wspięli się
prowadzącymi z przejścia schodami aby wejść na Świdnicką. Tu,
umęczeni, wkrótce musieli przystanąć, co wykorzystałem robiąc
im zdjęcia. Ale spróbuj ruszyć ustawionego pudełka, ustawić je w
korzystniejszym świetle – od razu zaczynali warczeć niż dzika
wilczyca broniąca swych małych. Więc może lepiej nie ryzykować
zakażenia?
|
A choćbym kroczył świetlistą doliną, Słońca się nie ulęknę |
Cierpliwie czekałem, aż ruszyli
dalej. Ona, i on. Obydwoje ubranie znacznie skąpiej, niż wynikało
to z ciepłego słońca. A właściwie, w ubraniu idealnie pasującym
do pogody – nie uwzględniając licznych przypadkowych dziur w
zniszczonej odzieży.
I ruszyli dalej, przez
wrocławski rynek, wzbudzając wśród przechodniów zarówno strach, jak i
zaciekawienie. Jedni starali się trzymać jak najdalej od nich, inni
podchodzili by zrobić im zdjęcia.
|
Kierunek: CD - Action!!! |
Aż zniknęli w jednym z
rynkowych przejść. Ich celem była klatka numer 6. Jakoś poradzili
sobie z drzwiami, schody okazały się większym wyzwaniem. Próbowali
co prawda skorzystać z windy, jednak niezdarne palce uparcie nie
mogły poradzić sobie z przyciskiem.
|
Ej, no weź, jak fleja wyglądasz, popraw ty sobie tą grę |
Więc pozostały schody. Drakoński
wysiłek – lecz cóż czynić, misji dokonać trzeba. Misji
niesienia wizji Martwej Wyspy wśród narodów. Bo dziś był ich
dzień, dzień Zombie, i dziś Wybrańcy roznosili swe tajemnicze
przesyłki po całej Polsce. Pudełka nowej gry, śmiertelnego wirusa
który poprzez wirtualną zabawę miał zarażać umysły Żywych.
Czemu trafiło im się fantastyczne
miasto, Wrocław? Zapewne zadecydował ślepy los. Jednak byli z tego
powodu szczęśliwi. Innym trafiły się centrale serwisów
internetowych, które z pewnością rozniosą pierwszą falę Zarazy
i o nich będzie najgłośniej, lecz te newsy z pewnością szybko
zostaną zastąpione nowszymi, i nie pozostanie po nich nawet
zero-jedynkowy ślad. Jednak im trafiło się CD-Action, siedziba
wrocławskiego wydawnictwa zajmującego się właśnie grami. I o ich
przesyłce napiszą na Papierze, który pozwoli jej przetrwać
poprzez wieki. Bo przecież już wkrótce nikt nie będzie w stanie
pisać nic więcej w świecie opanowanym Zarazą...
|
9Kier, redaktorka CD-Action, broni się przed zombie |
W środku też nie było łatwo. Najpierw kolejne drzwi, które nie chciały się otwierać. I
redakcja, która nie wiedziała o co chodzi. No, ale jak im
wytłumaczyć, skoro oni warczącego nie rozumieją? Sami
porozumiewają się jakimś skomplikowanym językiem, który w
tysiące różnych dźwięków obfituje, a prostego języka
składającego się z kombinacji 3 różnych warknięć nie
rozumieją? Wyciągnięcie rąk przed siebie i sympatyczne
powiedzenie „wrr-wrrrr-wr” zostało opacznie zrozumiane – jedna
z redaktorek myśląc, że to atak na nią zaatakowała i rozpętała
się straszliwa walka. Z nich wszystkich, jej było najbardziej
szkoda.
9Kier, jak ją nazywają, przecież organizatorka
wielu akcji w ramach Wielosferu – i akurat na nią musiało trafić. No cóż,
może pójdzie w ślady pratchettowskiego Rega Shoe i za kilka godzin
obudzi się niczym zombie? No cóż, tylko jej tego życzyć, stanie
się jeszcze bardziej fantastyczną dziewczyną. Ale dzięki niej
chociaż reszta zrozumiała, że TE warknięcia miały w ich języku
znaczyć: „bierzcie, to dla was”. Teraz tylko to muszą uruchomić
i napisać dobrą recenzję. Dobrą lub rewelacyjną, bo przecież
wiadomo, że o tej grze nie da się napisać kiepskiej recenzji.
Ona, i On; dwójka Wybrańców. Jeszcze
tylko te piekielne schody, i mogli usiąść przy fontannie.
Nareszcie nadszedł czas na sielankę i romantyczne rozmyślania o
wspólnym życiu wśród Żywych. Tak, tak, wśród Żywych, tu było
ich miejsce.
Bo przecież imię ich było
Nieumarli...
|
Ona i On... Nieumarli |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz